Każda para szpilek w mojej szafie to odrębna historia. Z każdą z nich mam wspomnienia ważnych, stresujących, miłych czy wzniosłych momentów. Do niektórych mam większy sentyment niż do biżuterii. Mam czerwone szpilki ze ślubu kościelnego. Mam sandałki, które schodziły ze mną cały Rzym. Są brokatowe mokasyny na słupku, które zakładam do małej czarnej. Ehh… Tak już mam, że o butach mogłabym opowiadać godzinami. A w komforcie chodzenia pomagają mi niezawodne wkładki żelowe do butów. Jakie? O tym poniżej. 🙂
Mam do nich ogromny sentyment.
Króliki na przykład są pamiątką z podróży do Włoch. Kupiłam je w Wenecji, w sklepie, w którym było mydło i powidło. I choć miałam je do tej pory dwa razy na nogach, to żywię do nich ogromny sentyment.
Różowe flamingi to również pamiątka z wyjazdu. Kupiłam je w outlecie we Włoszech. Od razu wpadły mi w oko. Według mnie to najbardziej ponadczasowy i nietuzinkowy model w mojej szafie. Myślę, że takiej pary nie powstydziłby się nawet sam Kopciuszek.
Kocham szpilki
Ciągle trzymam też moje czerwone szpilki ze ślubu. W ogóle z tymi butami do ślubu to była dość zabawna historia, bo bojąc się, że nie wytrzymam zbyt długo na wysokim obcasie kupiłam… trzy pary czerwonych butów. Bardzo wysokie do kościoła, średnio wysokie na pierwszy taniec i baleriny na zabawę do białego rana. Taki zestaw sprawdził się idealnie.
Bardzo lubię też te niebieskie szpilki, które przez to, że są bardzo wysokie, pięknie modelują nogi, które wyglądają na prawie dwumetrowe. Plastikowe, różowe szpilki, kupione bardzo dawno temu do dziś zachwycają mnie swoją „kryształową” formą. Mogłabym tak opowiadać przez następnych kilka artykułów.
Niestety moje stopy nie podzielają mojej miłości do wysokich obcasów. Każdą zmianę butów z zimowych na letnie odchorowuję nagniotkami, obolałymi palcami czy odciskami. Nie ma w tym nic dziwnego, bo nawet wygodne buty sportowe, które są nowe, musze przecierpieć.
Buty sportowe vs szpilki
Kiedyś miałam taką szefową, która od wszystkich swoich pracownic wymagała kobiecego ubioru (spodnie nie wchodziły w grę) oraz wysokiego obuwia. Uważała, że to jedyny słuszny strój kobiety sukcesu. To właśnie wtedy nauczyłam się stabilnie chodzić na obcasach. W pewnym momencie było wręcz tak, że szpilki gościły na moich nogach zdecydowanie częściej niż buty sportowe, ale później zostałam mamą i wygoda wzięła górę. A skoro po szpilki sięgam rzadziej, to i moje stopy się od nich zdecydowanie odzwyczaiły. Raz na jakiś czas jednak lubię znów poczuć się kobieco i dorównać wzrostem małżonkowi. 😉 Na szczęście chyba nie tylko ja borykam się z problemem obolałych stóp w szpilkach, bo na rynku pojawiły się ogólnodostępne akcesoria ułatwiające śmiałe stąpanie w obcasach.
Niebo dla moich stóp
Oczywiście mam na myśli wkładki żelowe do butów, dzięki którym w szpilkach czuję się jak w obuwiu sportowym. Serio! To żadna ściema. Widoczne na zdjęciach wkładki Scholl dają podwójną amortyzację, a do tego idealnie pasują do każdego rodzaju butów. Nawet do tych odkrytych, bo przez to, że są cienkie i przeźroczyste, to prawie ich nie widać, tak jest – wkładki do sandałów to realna możliwość. Poza tym wkładki do butów posiadają wypustki antypoślizgowe.
Scholl pod tym względem jest w mojej opinii bezkonkurencyjny, bo prócz wkładek mają też w asortymencie kosmetyki do pielęgnacji stóp. Testowałam różne wkładki do butów i te żelowe sprawdziły się u mnie najlepiej. Poziom amortyzacji jest dużo lepszy w porównaniu z innymi. Poza tym wkładki GelActive występują w kilku wariantach dzięki czemu lepiej i dokładniej wpasowują się w konkretne obuwie. W sumie jeśli chodzi o obcasy, to są aż trzy warianty: niski, wysoki i bardzo wysoki. Przetestowałam wszystkie trzy i powiem wam, że wszystkie spisują się na medal. Dlatego zamiast męczyć się w szpilkach, lub co gorsza rezygnować z ich założenia, szczególnie podczas większych wyjść, polecam zainwestować w tego typu wkładki do szpilek. A i jeszcze jedno: są łatwe w utrzymaniu czystości i wystarczają aż na 6 miesięcy.
Jeśli lubicie spacery na wysokim obcasie, to musicie wypróbować wkładki do butów na obcasie. Macie szansę poczuć się w szpilkach niemal tak komfortowo jak w obuwiu sportowym, a do tego będziecie wyglądać pięknie, kobieco i to wszystko bez bólu. Od dziś nie chodzimy już na kompromisy, a już na pewno nie w szpilkach, Okej? Ja przy dwójce dzieci na powrót zapałałam miłością do wysokich obcasów. Wkładki żelowe do szpilek rządzą, a kobiety górą chciałoby się rzec.
Marta, a skąd te czarne szpilki z pomponem? Potrzebuję, no doba nie potrzebuję;), ale chcę takowe!:))
Może wrzucisz na Instagram zdjęcie swojej całej kolekcji szpilek? 🙂
Kurcze ja kiedyś cały czas biegałam w butach na wysokim obcasie, a od kiedy jestem mamą to nawet do ślubu poszłam w balerinach, bo na szpilkach nie mogłam przejść paru kroków.
No cóż chyba nadszedł czas kupić i przetestować te wkładki (ale za kilka miesięcy, bo w czerwcu rodze 😄) 😄❤
Dzięki za super pomysł 🙂
Świetnie się czytało!!!
Marta, może masz jakieś patenty na palce w szpilkach? U mnie problem ze szpilkami to niestety nie boląca podeszwa, ale palce:( – odparzenia. Jesteś w stanie polecić coś? Może jakieś kosmetyki?
Pozdrawiam
Należę na Facebooku do grupy mam które rodziły w marcu tego roku. Grupa działa od kilku miesięcy i atmosfera była na niej rewelacyjna. Dziewczyny się super wspierały, można było zapytać o wszystko, no nie widziałam innej tak przyjaznej grupy. I właśnie kilka dni temu dołączyło sobie dla żartu kilka hejterek i stało zamęt… padło dużo przykrych słów, na jedną z mam nasilały opiekę społeczna, wiele zwyzywaly. Adminki rozprawialy się dzielnie że sprawa calutki dzień. Więc temat mocno na czasie… przykre że tacy ludzie są i bezkarnie szczekaja w internecie na innych… a niektórym i problemy stwarzają
Wkładki żelowe to jeden z najlepszych wyborów. Nie dość ze są praktycznie niewidoczne to jeszcze bardzo wygodne ponieważ warstwa żelu sprawia że są po prostu miękkie. Większość żelowych składek i półkładek wyposażona jest dodatkowo w warstwę kleju dzięki czemu bez problemu „na stałe” zamontujemy je w butach a jednocześnie zapobiegniemy ich przesuwaniu się wewnątrz.