W dzieciństwie marzyłam by zostać lekarzem. Uwielbiałam robić wszystkim zastrzyki z wody – zabieg był o tyle upierdliwy i skomplikowany, że każda moja ówczesna ofiara, przepraszam: pacjent, musiał przed wykonaniem zastrzyku położyć się na ziemi. Dostałam nawet stary stetoskop od Mamy , który określałam mianem „badaczki” i z którym nie rozstawałam się na krok. Później przechodziłam fazę piosenkarki – brałam tłuczek do ziemniaków, który pełnił funkcję mikrofonu. Miejsce “badaczki” zastąpiła “śpiewaczka”. Stawałam na wersalce i dawałam koncerty z playbacku, przy akompaniamencie kasety Natalii Kukulskiej „Moje lalki”. Moi fani (rodzice i ciocie) żartowali, że najlepiej wychodzi mi kłanianie się po występie więc dość szybko porzuciłam plan bycia drugą Violettą Villas. Także garsonka była moim marzeniem.
Później były jeszcze plany takie jak :
Prawnik, historyk, modystka, czarodziejka i kucharka. Wszystko po to by finalnie porzucić pragnienie konkretnego zawodu a skoncentrować się na tym, jak podczas wykonywania tej pracy powinnam wyglądać. Wiedziałam jedno: chcę mieć pracę, do której będę mogła chodzić w garsonkach i czesać się w koka. Reszta nie miała już większego znaczenia. No może jeszcze jedno: koniecznie chciałam malować usta szminką. Szminka od zawsze była dla mnie wyrazem kobiecości i dorosłości. Błyszczyki były dla dzieci. Ja marzyłam o szminkach. Pamiętam jak podczas odwiedzin w drogerii Mama zawsze kupowała szminkę w kolorze „marchewkowej czerwieni”. Marka nie była istotna. Podejrzewam też, że w tamtym czasie nie było zbyt dużego wyboru.
Długo jednak musiałam czekać na swoją pierwszą garsonkę, ale w tym wpisie nie chciałabym poświęcać jej zbyt wiele czasu, bo już samo słowo garsonka byłoby dużą nadinterpretacją rzeczywistości.
Była miła w dotyku jak zagruntowane płótno malarskie, posiadała białą lamówkę i biały pasek. Nie mogła zdobyć uznania wśród narodu i faktycznie nie zdobyła. Po niezbyt przychylnych opiniach dotyczących mojego pierwszego zestawu „biurwy” postanowiłam zatem skoncentrować swoją uwagę na sukienkach.
Klasyczny krój spódnicy i dwurzędowej marynarki świetnie komponuje się z kwiecistym printem na materiale, z którego komplet został wykonany. Do tego czarna lamówka jest przysłowiową wisienką na torcie i sprawia, że kostium nabiera klasy.
Kiedy jednak parę dni temu zobaczyłam w sklepie prezentowany poniżej komplet. Pomyślałam, że takiej garsonki nie powstydziłaby się sama Jackie Kennedy.
Klasyczny krój spódnicy i dwurzędowej marynarki świetnie komponuje się z kwiecistym printem na materiale, z którego komplet został wykonany. Do tego czarna lamówka jest przysłowiową wisienką na torcie i sprawia, że kostium nabiera klasy. John Richmond, Bottega Veneta, Chanel czy Fendi również zobaczyli potencjał w garsonkach dlatego w ich kolekcjach na zbliżającą się jesień dostajemy mnóstwo propozycji w różnych fasonach i zestawieniach kolorystycznych. Do wyboru do koloru.
A żeby moja stylizacja była bardziej w stylu lat 90tych Mama uczesała mnie w tzw. banana, a ja dodatkowo ubrałam gruby, złoty naszyjnik, spleciony z kilku złotych łańcuchów. Tego typu duża, przerysowana biżuteria była charakterystyczna dla lat 90tych właśnie. Do tego szminka w kolorze marchewkowej czerwieni. Kolejne marzenie spełnione. Jak Wam się podoba tą Garsonka?
Gdzie były robione zdjęcia?
Pałac w Łężanach.
Twoja stylizacja na pewno nie jest banalna! Z pewnością zwróciłaby uwagę każdego przechodnia. Mnie osobiście takie zestawienie bardzo pozytywnie nastraja 😉
ten filmik to super pomysł 😉
Świetne stylizacje i zdjęcia 🙂