Kiedy byłam w 6 klasie podstawówki moja Kochana Mama wyjawiła, że moim ulubionym kolorem jest kolor różowy. Nie byłoby żadnego problemu gdyby nie fakt, że powiedziała to w towarzystwie moich koleżanek, podczas dziewczyńskiego spotkania u mnie w domu. Co!? Ja i różowy?! Niebieski, zielony, czerwony – owszem! Nawet fioletowy jest ok ale różowy…? Czułam, że moje notowania wśród koleżanek poleciały na łeb, na szyję niczym kurs jena. Minus 100 do reputacji, minus 200 do stylówy! Już nigdy nie zostanę przewodniczącą Samorządu Klasowego! Och Matko! No właśnie… Jak widzicie na zdjęciach poniżej stwierdzenie ‘matka wie lepiej’ sprawdza się zawsze.
Lubię ten kolor
Rzeczywiście bardzo lubię ten kolor, co wcale nie oznacza, że mam w domu różową kanapę i firanki. Różowy to po prostu bardzo twarzowy kolor – w szczególności dla blondynki. Wielką krzywdę robią nam jednak mass media utożsamiając kolor różowy z wszystkim co kiczowate: lalki Barbie zawsze są ubrane na różowo, różowy kolor jest uwielbiany przez “Hannę Montanę”, nawet kucyki Pony mają różowe włosy. Mało tego: kilka dni temu bardzo opniotwórcza postać z branży blogowo-modowej linkując na swoim profilu zdjęcia blogerki w fuksjowej spódnicy z tiulu napisała „Różowy wcale nie musi kojarzyć się z Dodą ;)”. A kojarzy się?!
Szczytem kiczu i nietaktu jest zaś różowy w męskim wydaniu.
Chyba, że różową koszulę ubierze Stefano Gabbana czy Nick Wooster. Im wolno. Już prawie nikt nie pamięta o tym, że w latach 20 ubiegłego wieku kolor różowy był bardzo popularny w ubiorach małych chłopców. Nikt też nie zwraca uwagi na to, że wielkie domy mody i projektanci z najwyższej półki już od kliku lat kolor ten uznają za bardzo modny. W kolekcji SS13 mogliśmy go zobaczyć chociażby w kolekcji Blumarine czy Burberry (szczególnie w propozycjach dla panów). Różowy stał się już na tyle popularny, że nawet zasada dotycząca zakazu noszenia tego koloru przez rudowłose panie została obalona. A jeśli temu nie dowierzacie przyjrzyjcie się stylizacjom Rihanny.
Umówmy się: w naszej świadomości różowy to kolor tandetny, dziecinny, „wieśniacki” i bez klasy.
Po części winne są temu konkretne grupy społeczno-kulturowe, których odbiór przez resztę społeczeństwa jest negatywny. Przykładem mogą być chavettes w Wielkiej Brytanii. Na naszym rodzimym podwórku chociażby niewiasty uznawane za dresiary czy blachary. A przecież jest różowy jednym z bardziej kobiecych kolorów.
W mojej opinii niechęć do różowego wynika również z nieumiejętnego wykorzystywania go w ubiorze – mam tu na myśli przede wszystkim przesadę. Każdy z nas widział w Internecie przynajmniej raz zdjęcia przedstawiające “Pink Ladies”, czyli panie ubrane od stóp do głów na różowo. Do tego paznokcie, torebka czy makeup również są w tym kolorze. Słowem: tragedia jak malowana! Niezawodnym źródłem tego typu zdjęć jest strona FaszynFromRaszyn.pl.
Przy tego typu outficie zadanie jest jedno: uszlachetniamy róż!
Nie ma mowy o dodatkach, które nawet w niewielkim stopniu są dziecinne, młodzieżowe lub wyglądają tanio – tu stawiamy na ultra kobiece i stylowe dodatki. Włosy i makeup też jest ważny. Odpada zatem fryzura „na cebulę” czy dwa warkocze lub zawadiacki kucyk na czubku głowy. Ma być kobieco a nie dziecinnie.
Innym, powszechnym skojarzeniem z kolorem różowym jest emanacja seksapilu.
Wielokrotnie pojawiając się w różowej bluzce a raz nawet w różowym golfie słyszałam: ” ooo! A co Ty taka sexi dziś jesteś?”. Skąd się to bierze? Cóż: wczesna Doda, Jola Rutowicz, program Różowa Landrynka… przykłady można mnożyć.
Ale to wszystko nie oznacza przecież, że kolor różowy nie może być tym dominującym w stylizacji.
Szczególnie w sezonie, w którym króluje total look . Spójrzcie na zdjęcia poniżej. W stylizacjach tego typu warto jednak przyłożyć dużą uwagę do faktur materiałów, do odcieni różu oraz do dodatków. Czyli przy tego typu outficie zadanie jest jedno: uszlachetniamy róż! Nie ma mowy o dodatkach, które nawet w niewielkim stopniu są dziecinne, młodzieżowe lub wyglądają tanio. Tu stawiamy na ultra kobiece i stylowe dodatki. Włosy i makeup też jest ważny. Odpada zatem fryzura „na cebulę” czy dwa warkocze lub zawadiacki kucyk na czubku głowy. Ma być kobieco a nie dziecinnie. Osobiście nie zdecydowałabym się również na różową sukienkę w kwiatki, żabki czy słoneczka – no chyba że jest to sukienka plażowa.
Myślę, że powszechna moda na kolor różowy wśród szerszego grona to tylko kwestia czasu. Kiedy już tak się stanie pamiętajcie że to ja, będąc w nielicznym gronie, deklarowałam miłość do różu.
Cudna sukienka 🙂 Przeglądam Twojego bloga i tak się zastanawiam jak Ty znajdujesz te piękne sukienki i dodatki. Pewnie Ci to zajmuję trochę czasu 😉