Ze wszystkich pięciu smaków najbardziej lubię słodki. I choć inne stawały w konkury z tym najbardziej ulubionym, to przegrywały z kretesem przy każdej konfrontacji z cukiernią. Nie ma bowiem chandry, z której nie wyciągnęłoby mnie ciastko bezowe z owocami albo kubek gorącej czekolady. Taką już mam, niezbyt skomplikowaną naturę. W dzieciństwie, ze wszystkich zup najbardziej lubiłam owocową. A na obiad najczęściej wybierałam naleśniki z dżemem. Nawet teraz, kiedy trenuję trzy razy w tygodniu i staram się być bardziej fit, nie potrafię sobie odmówić słodkich przyjemności. I żeby była jasność: nie mówię tu o słodyczach. Nie lubię batoników, czekoladek i cukierków. Uwielbiam za to ciasta i desery. Nie tylko kulinarnie słodkości są mi bliskie. Mam bowiem słabość do słodkiego nieróbstwa i jeszcze słodszego lenistwa. Dlatego dziś w mojej stylizacji główną rolę odgrywa kurtka pilotka, w soczyście czekoladowym kolorze.
Ze wszystkich kolorów wybieram tylko te słodkie.
Dziś przygotowałam słodką stylizację. Połączenie czerwieni, oranżu i brązu przywodzi mi na myśl najlepsze słodkości świata. Ci z was, którzy czytują mnie regularnie, wiedzą, że uwielbiam kolory. Wychodzę z założenia, że życie jest za krótkie żeby ubierać się szaro. Są jednak takie zestawienia kolorów, które lubię szczególnie. Połączenie ciepłych barw, takich jak czerwień, oranż i brąz jest jednym z moich ulubionych. To jak truskawki na kruchym ciastku polane gorzką czekoladą. Czy to nie brzmi jak przesłodki poemat?
Dość tego słodzenia.
To jedna z moich pierwszych stylizacji ze spodniami. Tak! Sześć miesięcy treningów zrobiło swoje. I choć ciągle daleko mi do top modelki, to po raz pierwszy w życiu zaczęłam czuć się dobrze w spodniach. W ciągu ostatniego miesiąca kupiłam sobie trzy pary. Dokładnie tyle, ile udało mi się uzbierać w szafie przez ostatnie 8 lat. Niezły postęp co? Przestałam nosić tylko i wyłącznie sukienki, więc moje możliwości w zakresie ubioru wzrosły dokładnie o 100%. Ale pojawiło się też kilka problemów.
Życie w sukience jest banalnie proste.
Wystarczy dobrać buty, ewentualnie jakąś marynarkę i torebkę. Przy spodniach dochodzi kilka dodatkowych elementów, które muszą ze sobą współgrać. Skoro spodnie są kolorowe, to góra nie mogła być gorsza. Sięgnęłam zatem po sztruksową koszulę w vintageowym stylu, w drobne, różowo – czarne kwiaty. Jej pomarańczowy kolor podbił czerwień spodni. Nawiasem mówiąc, na czas karmienia piersią zaprzyjaźniłam się z koszulami. Staram się wynajdować w sklepach ciekawe egzemplarze, o nietypowym wzorze lub fakturze oraz dopasowanym kroju. W przypadku koszuli warto zwrócić uwagę na krój gdyż łatwo w niej ”zgubić” wszystkie kobiece atuty.
Koniecznie załóż pasek!
Kolejnym zagadniniem, które pojawiło się w mojej garderobie wraz z zakupem spodni był pasek. A raczej jego brak. Nigdy nie miałam żadnego, nie licząc tych ozdobnych do sukienek. Zaczęłam zatem swoje poszukiwania. Celem był pasek wykonany z dobrej skóry, uniwersalny, by pasował do różnych spodni, no i żeby miał to coś. Ten ostatni wymóg spełniła klamra wybranego paska w stylu marynistycznym. Kurtka pilotka w kolorze gorzkiej czekolady delikatnie tonuje wyraziste kolory spodni i koszuli nadając całości klasy i pazura jednocześnie. Zwieńczeniem tej słodyczy jest grzywka. Najsłodsza jaką tylko udało się wyczarować Karolinie z Atelier Grzebień i Nożyczyki. Prawda, że odjęła mi co najmniej 5 lat? 🙂 W takim stroju zasiadam przy eklerku i czekam na wiosnę.
[ad name=”Pozioma responsywna”]