Ten przepis musi zaczynać się od wyznania: „Cześć! Mam na imię Marta i jestem uzależniona od pomidorów.” Kiedy zaczęłam spotykać się z moim mężem dziwił się, że do każdego posiłku uwielbiam jeść pomidory. W różnej postaci rzecz jasna. Mogła to być sałatka ze świeżych pomidorów z cebulką, suszone pomidory na kanapce, spaghetti z pomidorami lub zupa pomidorowa na obiad. A kanapki z keczupem na kolację. Później, kiedy ze sobą zamieszkaliśmy wiedział już, że w domu może brakować soli lub cukru, ale pomidory muszą być.
A cała ta miłość zaczęła się w dzieciństwie.
W ogrodzie mojej babci, w którym zrywane prosto z krzaka pomidory lądowały od razu w moim żołądku. Kolejnym poziomem pomidorowego wtajemniczenia była pomidorówka mojej mamy. Najlepsza na świecie. Do dziś, gdy jadę na Mazury do rodziców „zamawiam” tę zupę. Moja mama od zawsze przygotowywała pomidorową z przecieru dlatego i ja podchwyciłam ten zwyczaj. Robię ją najczęściej z przecieru Łowicz, który jest gęsty i intensywny w smaku, idealny jako baza do pomidorowej. Dziś uwielbiam patrzeć na małego Miecia, który z apetytem wcina moją pomidorówkę.
Ta, która obecnie króluje na naszym stole jest nieco inna niż klasyk mojej mamy.
Odkąd zaczęłam swoją przygodę z dietetykiem i wiem już, jak ważne jest dostarczanie w potrawach brakujących nam składników codziennej diety, staram się dorzucić do zupy coś jeszcze, przy okazji wzbogacając jej naturalny smak. I tak właśnie powstała zupa pomidorowa, z natury bogata w likopen, zawarty w pomidorach, z łososiem i szpinakiem. Pyszna i bardzo zdrowa.
Oto mój tajemny przepis. Do jego przygotowania będziecie potrzebować:
– karton przecieru pomidorowego Łowicz
– włoszczyzna z dodatkową porcją marchewki
– udko kurczaka
– liść laurowy i ziele angielskie
– dzwonko łososia
– sos Worcestershire
– czosnkowe Tabasco
– świeży szpinak
– sól i pieprz
Przygotowanie jest szybkie i banalnie proste.
Do garnka wrzucam włoszczyznę z dodatkową porcją marchewki, udko kurczaka, liść laurowy i ziele angielskie. Na małym ogniu gotuję wywar. Im dłużej tym lepiej – minimum dwie godziny. Z wywaru wyławiam liść laurowy, ziele angielskie i pora. W garnku zostawiam marchewkę, seler i pietruszkę. Wszystko to miksuję na gładki krem. Dodaję przecier pomidorowy Łowicz, – ufam mu, ponieważ nie zawiera konserwantów ani innych sztucznych dodatków, gwarantuje intensywny smak i aromat. Całość doprawiam sosem Worcestershire, Tabasco, solą i pieprzem. Łososia pozbawiam ości i skóry, kroję na kawałki i wrzucam do zupy na ostatnią minutę gotowania tak, żeby ryba się ścięła. Dno miseczek wyścielam liśćmi szpinaku i zalewam je gorącą zupą.
Tak podaną zupę podaję moim chłopakom, a oni po kilku minutach proszą o dokładkę. Zawsze!
Zdecydowanie pomidory są niezastąpione w kuchni: Świeży, suszone, przecierane.
Przecier mam domowy, ale zawsze muszę dodać ciut łowiczowego, coś ma w sobie 🙂
A ten garnek cudowny. Chcę taki, ciekawe czy działa na indukcji..
No w takiej odsłonie pomidorowej nie jadłam! Jestem mega zaskoczona takim przepisem ale z miłą chęcią go wypróbuję 🙂