Nie wyobrażam sobie poranka bez kawy. Kiedy z jakiegoś powodu jej z rana nie wypiję, to przez resztę dnia tęsknię i wypatruję tego momentu, kiedy będę mogła wziąć łyk aromatycznego, czarnego naparu. Uzależnienie? Możliwe. Choć miałam kilka epizodów w swoim życiu, kiedy postanawiałam, że od dziś koniec z kawą, robię sobie detoks, to po kilku dniach na nowo dałam się przekonać jej kuszącej woni.
Gdybyście mnie zapytali w którym teamie jestem odpowiedziałabym bez zastanowienia że kawa wygrywa u mnie w pojedynku z herbatą. Choć sam napój miewał swoje PR-owe wzloty i upadki. Raz był na piedestale, w glorii i chwale jako znakomity i w pełni legalny „pobudzacz”, by zaraz potem spaść z impetem w czeluść pod egidą „barwi szkliwo i powoduje wrzody żołądka”. Gdzie tkwi prawda? Jak już wiele razy pisałam – w zdrowym rozsądku i umiarze. Bezsprzecznie jednak udowodniono w licznych badaniach naukowych, że kawa prócz niechlubnego barwienia zębów ma całe mnóstwo zalet! Jeśli macie wyrzuty sumienia, że znów sięgnęliście po małą czarną – koniecznie przeczytajcie dalej.
Naturalny antydepresant
Oj tak! I nie mam tu tylko na myśli podnoszących na duchu spotkań z przyjaciółmi, którym zazwyczaj towarzyszy (towarzyszył – edit „pandemiczny”) aromatyczny kubek czarnej esencji. Kawa podnosi poziom serotoniny i dopaminy, czyli naszych wewnętrznych antydepresantów. To dlatego po jej wypiciu świat wydaje się odrobinę bardziej kolorowy, mamy też więcej siły, by stawić czoła codzienności.
Sojusznik w walce z nadprogramowymi fałdkami
Kawa, a dokładniej zawarta w niej kofeina przyspiesza przemianę materii nawet o 20%. To dlatego jest tak chętnie wykorzystywana przez sportowców i znaleźć ją możemy w licznych suplementach diety wspomagających odchudzanie, jak również kremach, czy ampułkach antycellulitowych. Aby jednak kawa spełniała pokładane w niej nadzieje odchudzające musi być bez żadnych sztucznych „dosładzaczy”. No niestety nie oszukujmy się, że podwójna piernikowa latte z bitą śmietaną pomoże nam zrzucić kilka kilogramów ;-).
Kopalnia antyoksydantów, witamin i składników mineralnych
Im bardziej świeżo zmielona kawa, tym więcej antyoksydantów w niej znajdziemy. Czyli naturalnej amunicji na niszczycielskie wolne rodniki, którym „zawdzięczamy” mówiąc najogólniej procesy starzenia się. Czyżby więc kawa zasługiwała na miano eliksiru młodości? Poniekąd tak, bo przyspiesza wspomniane już procesy przemiany materii, a spowalnia starzenie się komórek oraz przeciwdziała powstawaniu stanów zapalnych. Bogata w witaminy z grupy B oraz mangan, potas i magnez wzmaga czujność, poprawia zdolność koncentracji i logicznego myślenia, stąd tak często wybierana jest jako towarzysz dalszych podróży „za kółkiem”.
Naturalny środek przeciwbólowy
Swoją drogą, czy widzieliście, że kawa zwiększa wytrzymałość na ból? Jest też chętnie stosowana jako remedium na zakwasy po wysiłku fizycznym. Poprawia krążenie krwi i jest w stanie podnieść naszą wydolność i kondycję aż o 30%.
Chroni wątrobę
To było dla mnie chyba największe zaskoczenie. Mała czarna pita w rozsądnych ilościach potrafi chronić naszą wątrobę nie tylko przed nowotworem, ale również przed zapaleniem, stłuszczeniem, a nawet jej marskością.
Paradoksalnie w obecnym czasie, wypicie dobrej kawy, prosto spod ręki baristy było dość wysoko na liście rzeczy, za którymi najbardziej tęsknimy. Swoją drogą ciekawa jestem czy wiecie, który kraj na świecie wiedzie prym w spożyciu kawy. Jeśli wydaje Wam się, że są to Włochy, bądź Francja to jesteście w błędzie, na najwyższym stopniu pudła stoją Finowie, a po piętach depczą im Norwegowie i mieszkańcy Islandii. Dane te oparte są na rocznym spożyciu kawy liczonej w kilogramach na jednego mieszkańca. Dla porównania Finowie zużywają jej 12 kg, Włosi niespełna 6 kg. A Polacy? 2,3 kg (dane z 2019 roku). Choć w takim razie nasza rodzina zdecydowanie zawyża te statystyki ;-). Zawsze twierdziłam, że przypominamy prawdziwą włoską rodzinę, teraz już wiem, że nie tylko pod kątem temperamentu.
Obawiam się, a jestem wręcz pewna, że odkąd zamieszkał z nami pod jednym dachem nowy ekspres ciśnieniowy Siemens EQ500 to to spożycie wzrośnie jeszcze bardziej! Bo to odpowiedź na moje pragnienie idealnego espresso zaledwie za pomocą jednego przycisku.
Żeby powstało idealnie wyraziste, kremowe i uwodzicielsko głębokie espresso potrzebna jest odpowiednia temperatura. Mój prywatny barista, dzięki technologii SensoFlow doskonale o tym wie i sam dobiera temperaturę wody w zależności od rodzaju kawy. Dla espresso to przedział między 88 a 92 stopni.
Wiecie skąd się wzięła nazwa espresso? Wcale nie od ekspresu – choć może niektórzy tak sądzą zamawiając „eKspresso” ;-). Nazwa napoju pochodzi najprawdopodobniej od włoskiego przymiotnika espressivo, co oznacza „wyrazisty”, w domyśle smak i aromat. Dla mnie ważne, by prócz tego był pozbawiony goryczy.
Ekspres do kawy Siemens EQ500 doskonale o tym wie i dzięki technologii dwukrotnego mielenia i parzenia, oraz mniejszego użycia wody (aromaDoubleShot) moje espresso jest idealne w punkt.
Chyba już dostatecznie mocno wybrzmiało, że moja kawa to espresso ;-). Jednak w domu SuperStylerów panuje demokracja i nie wszyscy muszą podzielać moją miłość do mocno-czarnej esencji ;-). Nawet jeśli poprosilibyście mnie o Latte Macchiato to, mimo że nie pijam to i tak wyszłabym na perfekcyjną gospodynię. Z moim pomocnikiem wyczarowałabym Wam taką kawkę, że pianka nie siada! I to za dotknięciem zaledwie jednego przycisku na mega intuicyjnym panelu sterowania coffeeSelect.
Swoją drogą to, co mnie zawsze zniechęcało do picia kawy z mlekiem? Prócz oczywistych kwestii preferencji moich kubków smakowych i alegrii ;), to mycie tych wszystkich pojemniczków, dysz, rurek doprowadzających mleko do spieniacza. I tutaj projektanci marki Siemens zadbali o ten szczegół instalując autoMilkClean, czyli oprogramowanie, które samo czyści „układ mleczny” po każdym użyciu. I to czyści gorącą parą, czyli solidnie!
Jak już przy kwestiach higieny jesteśmy to rzecz, która może dla większości kawoszy jest oczywista, jednak dla mnie perfekcjonistki, jest to rzecz mega istotna! Jeśli ekspres nie jest regularnie czyszczony, to kawa nawet z najlepszych ziaren nie będzie smakowała. Fajnie, jeśli ekspres nam tę czynność ułatwia i ma zamontowane drzwiczki z przodu. Dzięki temu bez problemu możemy się dostać do jego środka i wyczyścić co trzeba. A dzięki patentowi z drzwiczkami możemy spokojnie ekspres wmontować w nasze wnętrze tak, jak chcemy, a nie jak musimy, bo nie starczy nam miejsca z boku.
W kwestii technikaliów – ekspres pracuje na ceramicznym młynku (ceramDrive), bo dzięki temu jest on praktycznie niezniszczalny i precyzyjnie mieli kawę wyjątkowo równo.
A do tego smaczki jak wybór aż pięciu wielkości kawy (individualCupVolume), trzy ustawienia regulacji temperatury napoju i aż cztery stopnie mocy. Zrobiliśmy raz blind test, czy różnice mocy są naprawdę wyczuwalne. I to jak! Największa moc naprawdę MA TĘ MOC (czy to o kawie śpiewała Elsa w Krainie Lodu :)?
No i ostatnia rzecz, za którą nasz Siemens EQ500 u nas zaplusował to oszczędność czasu – za jednym zamachem Janek może dla nas zrobić dwie kawki.
Dajcie znać, czy Wy jesteście bardziej team kawa, czy team herbata? I jaki rodzaj kawy najbardziej lubicie?
A jeśli macie w swoim otoczeniu takiego kawosza jak ja i chcielibyście mu sprawić przyjemność pod choinkę, to szepnijcie słówko Świętemu Mikołajowi, zwłaszcza, że teraz w RTV EURO AGD czeka dużo okazji cenowych, by samemu stać się w swoim własnym domowym baristą. Kliknijcie (tutaj) aby je sprawdzić.
Stylizacja Marty- koszula Reves Store
Artykuł powstał we współpracy z marką RTV Euro AGD.
A w temacie przyjemności pozostając zapraszam na artykuł w którym zdradzam Wam moje sposoby na relaks. Link znajdziecie tu (klik).