W piątek telefon leżący na blacie kuchennego stołu wibracją oznajmił przychodzącą wiadomość. Od niechcenia podniosłam się z kanapy i chwyciłam go. Na ekranie informacja o jednej nieodebranej wiadomości od nieznanego numeru. Otworzyłam, a moim oczom ukazało się to zdjęcie. Jeszcze bez podpisu, więc nie miałam zielonego pojęcia skąd pochodzi fotografia. Mimo to kolana zrobiły się miękkie jak z waty, a wzruszenie ścisnęło za gardło. Za chwile doszła wiadomość tekstowa, która była podpisem do zdjęcia: „pierwsza, prawdziwa przyjaźń”. Wiadomość podpisana imieniem wychowawczyni Miecia ze żłobka. Na zdjęciu on i jego kolega z grupy, śpią beztrosko na leżaczkach, a przez sen trzymają się za ręce. To był dla mnie koronny dowód na to, że prawie rok temu dokonałam najlepszego wyboru, decydując się na żłobek dla dziecka. Jakie emocje mi wtedy towarzyszyły? Jaka wyprawka do żłobka okazała się być odpowiednia? Zapraszam do lektury
Mniej więcej półtora roku temu padł pomysł o posłaniu Miecia do żłobka.
Nie pamiętam już nawet kto pierwszy go rzucił. Istnieje prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że byłam to ja. Ale wtedy łatwo mi było rzucać takie pomysły, bo do końca urlopu macierzyńskiego miałam jeszcze ponad pół roku, ale już wtedy zastanawiałam się, kiedy posłać dziecko do żłobka. Wszystko, co dobre szybko się jednak kończy. Tak też stało się z moim macierzyńskim. Do pracy wracałam bez żalu. Brakowało mi nowych wyzwań i dorosłych ludzi, z którymi mogłabym porozmawiać o czymś innym niż słoiczki i pieluchy. I pewnie wszystko ułożyłoby się idealnie gdyby nie… Miecio. Miałam ogromny problem z pozostawieniem go w żłobku.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak będzie wyglądał jego typowy dzień w takim miejscu. Kto go będzie przytulał, kto będzie karmił i całował w czółko kiedy zrobi się bardziej markotny? Kto zwróci uwagę na jego słabszy nastój czy potrzebę bliskości? Wewnętrznie byłam rozbita. I mimo, że zrobiliśmy „casting” na idealny żłobek (na państwowy nie mieliśmy szans), to do ostatniej chwili nie byłam przekonana do tego, że posyłanie tam Miecia w dniu jego pierwszych urodzin było dobrym pomysłem. Samo posłanie dziecka do żłobka było niewyobrażalnie trudne. Ale tak się stało. Zdrowy rozsądek wziął górę. Z perspektywy czasu wiem, że ja zniosłam to gorzej niż on. Bo małe dzieci mają to do siebie, że bardzo szybko przyzwyczajają się do zmian i bardzo dobrze je znoszą, jeśli tylko ich wszystkie podstawowe potrzeby są zaspokojone.
Miecio od pierwszych chwil stał się ulubieńcem pań opiekunek.
Stało się tak z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że był wtedy jedynym niechodzącym jeszcze dzieckiem, a co za tym idzie, często był noszony na rękach i przytulany. Poza tym, na początku samo jego imię robiło furorę i wzbudzało rozczulenie nie tylko u pań przedszkolanek, ale nawet u rodziców innych dzieci. 😉 Miecio stał się naczelnym słodziakiem całego żłobka i przedszkola. Tak jest zresztą do dziś, więc mam pewność, że nasz wybór żłobka dla dziecka był doskonały. Ale to wcale nie oznacza, że inne dzieci były lub są tam gorzej traktowane.
Absolutnie nie. Ważne jest jednak to, że w takim miejscu docenia się autonomię i indywidualne potrzeby każdego szkraba, między innymi dlatego rodzice mogą liczyć na rozwój ich dziecka w żłobku. Bo przecież nie każde dziecko potrzebuje przytulania non stop. Jedno będzie chciało spacerować za rękę, inne tylko samodzielnie. Z jednej strony żłobek stymuluje dzieci do naśladowania siebie nawzajem i uczenia się od siebie. Z drugiej strony stawia na ich indywidualność i to jest wspaniałe. Liczne są zalety żłobka, ale tę uważam za najważniejszą.
Moje dziecko jest takie dzielne
Ja dzięki żłobkowi dowiedziałam się, jak bardzo samodzielne dziecko urodziłam. 🙂 Bo pewnie do dziś nie przyszłoby mi do głowy, żeby dać Mieciowi do ręki łyżeczkę, by uczył się jeść sam, a on robi to już od dobrych 5 miesięcy. Ostatnimi czasy coraz mniej tego jedzenia ląduje na podłodze, co odczytuję jako spory sukces. Prócz wielu czynności i zachowań Miecio uczy się też od innych dzieci. Na przykład dzielenia się zabawkami czy wspólnej zabawy z innymi dziećmi. Nocnik to kolejne żłobkowe zaskoczenie. Musielibyście zobaczyć moją minę, kiedy któregoś dnia Miecio bez słowa (bo przecież jeszcze nie mówi) przyniósł z łazienki do salonu nocnik i zaczął zdejmować sobie sam nieporadnie spodnie.
Mycie zębów to następny nawyk wyniesiony ze żłobka. I tak sobie myślę, że takie instytucje w dużej mierze wyręczają, a jeśli nie wyręczają, to bardzo pomagają w codziennym wychowywaniu dzieciaków. A my rodzice łapiemy zdrowy punkt odniesienia, kiedy pani opiekunka mówi nam, że to zupełnie normalne, że Miecio jeszcze niewiele mówi, i że na tym etapie wszystko jest w porządku. Jeśli tak jak ja wcześniej zastanawiacie się: żłobek czy dom, to podpowiadam, że żłobek, bo posłanie dziecka tam, może pozytywnie wpłynąć na jego rozwój.
Poza tym żłobek to masa wzruszeń.
Wtedy, kiedy jest spotkanie przedświąteczne i Miecio dzielnie dzwoni dzwoneczkami podczas refrenu piosenki: „Zima, zima”. Albo wtedy, kiedy przynosi laurkę z okazji Dnia Mamy, na której własnoręcznie odcisnął rączkę i stópkę. Albo kiedy na Dzień Kobiet przyniósł mi naszyjnik z makaronu penne obsypany brokatem. Ja trzy dni wcześniej zastanawiałam się, dlaczego cały bodziak jest w złotych drobinkach. Kiedy więc zobaczyłam to zdjęcie zrozumiałam, że wysyłając Miecia do żłobka, wcale nie wysłałam go na pastwę losu do przechowalni pełnej zarazków, tylko zapewniłam mu bardzo bajkowe i wspaniałe dzieciństwo. I mimo, że Miecio często nam choruje z racji jego astmy wczesnodziecięcej, to i tak nie zmieniałabym mojej decyzji sprzed roku. Szczególnie patrząc na to zdjęcie.
Wybór żłobka dla dziecka też wcale nie musi być taki trudny.
Czasem wystarczy popytać znajomych. Jak przygotować siebie i dziecko do żłobka? Po pierwsze i chyba najważniejsze: trzeba mieć pozytywne nastawienie. Dziecko wychwytuje nasze emocje, dlatego jeśli my będziemy obawiać się żłobka, dziecko też nie będzie do niego przekonane. Po drugie: warto zaszczepić dziecko. Jest to ważne w kontekście obcowania z innymi dziećmi. Po trzecie: warto uzbroić się w cierpliwość. Nie ma co nastawiać się, że dziecko od razu zapała miłością do pani opiekunki. Jednak też nie zakładajmy że będzie płakać przez miesiąc. Mieciowi adaptacja zajęła 5 dni.
Później każdy dzień był coraz większą przyjemnością, a dziś płacze kiedy po niego przychodzimy. 🙂 Po czwarte: wyprawka do żłobka jest istotna i warto dobrze ją skomponować. Wymogi żłobkowe różnią się pomiędzy placówkami, ale przygotowana przeze mnie lista jest w miarę uniwersalna. Z racji tego, że czasu mam jak na lekarstwo, a do tego nie lubię przepłacać. Wyprawka do żłobka została skomponowana przeze mnie i zamówiona przez Ceneo. Dzięki temu miałam pewność, że nie przepłacam, a do tego wszystko znalazłam na jednej stronie.
P.S. Pamiętaj aby całą wyprawkę swojego szkraba oznakować lub podpisać imieniem.
Nasza wyprawka do żłobka wraz z linkami:
Kubeczek do picia. Miecio poleca taki.
Fartuszek do prac plastycznych. Ten u nas sprawdził się najlepiej.
Nocnik. Najlepiej kupić taki sam jaki mamy w domu. My mamy taki.
Szczoteczka do zębów. U nas większość dzieci w żłobku ma właśnie taką. I my się na nią zdecydowaliśmy.
Maść na odparzenia. Ta jest najlepsza.
Krem przeciwsłoneczny. My mamy taki. Jest łatwy w aplikacji.
Kapcie. My z całego serca polecamy te sandałki.
Pampersy. Tu znajdziecie w dobrej cenie.
Pościel. Tu macie przeogromny wybór. W zależności od zainteresowań szkraba.
A u was jaka wyprawka do żłobka zdała egzamin?
Dzisiaj trafiłam na Twój wpis. Moja Marcyśka skończyła 8 miesięcy i za 5 miesięcy (doliczam zaległy urlop) muszę wrócić do pracy. Dziadki mieszkają bardzo daleko od Warszawy i do tego pracują więc oni jako opiekunowie odpadają😕 do żłobka państwowego nie mieliśmy szans (jesteśmy na 500 miejscu na liście rezerwowej😵- kocham nasz kraj w którym tylko słyszę “więcej dzieci” ale zero pomocy ze strony państwa w postaci żłobków i przedszkoli) i teraz szukam żłobka prywatnego ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać😕 mam też duże obawy że jak źle wybiorę to mogę skrzywdzić córkę😕
Cudowne to zdjęcie! Fajnie, że Miecio tak dobrze zaaklimatyzował się w żłobku. Myślę, że w tych prywatnych kameralnych żłobkach jest zupełnie inaczej niż w państwowych. Choć może nie mam racji. Może dziś już wszędzie standardy są podobne. Podziwiam też Ciebie za odwagę w podjęciu decyzji o posłaniu Miecia do żłobka. Dla matki to na pewno trudna decyzja.