Parę dni temu w jednym z komentarzy na Facebooku przeczytałam o kolejnym zaburzeniu dziecięcym. Jedna z naszych Czytelniczek zdiagnozowała przez Internet u Zyzia. Szczerze? Już mnie to nawet nie rusza, ale przeraża mnie skala tego zagłębiania się w encyklopedię potencjalnych problemów macierzyńskich. A to nadpobudliwość, a to problemy z koncentracją, a to za bardzo rozbudowany świat emocjonalny, a to dziecko zbyt zamknięte w sobie. Rodzicielstwo naszych czasów jest takie świadome. Zbyt świadome macierzyństwo. Czasami zazdroszczę naszym mamom i babciom…
Cała masa błędów- Zbyt świadom macierzyństwo.
Przez 4 lata popełniłam całą masę błędów będąc mamą. Na swoją obronę mam tylko to, że nie wiedziałam, że nie doczytałam, że w gruncie rzeczy chciałam dobrze. Przez długi czas żyłam z ogromnym poczuciem winy, że to moje macierzyństwo jest takie na pół gwizdka. Że nie zagłębiam się w te wszystkie teorie, że ostatnia dowiaduję się o czymś takim, jak naturalna higiena niemowląt czy zaburzenia integracji sensorycznej. Miałam cztery lata, żeby przeczytać wszystkie mądre książki o tym, jak panować nad emocjami dzieci, jak zwracać się do nich, by nie naruszać ich przestrzeni prywatnej. Jak mówić kocham by nie przytłaczać miłością, jak zwracać uwagę by nie podcinać skrzydeł.
Zimna krew
Nie przeczytałam żadnej z tych pozycji i długo leżało mi to na wątrobie. Uwierało mnie jak kamień w bucie. W całym tym szaleństwie pomagała mi zimna krew Janka, który jak mantrę powtarzał: „Spokojnie, on tego nie ma. Jest zdrowy, daj mu się rozwijać po swojemu.” Nie zawsze mu wierzyłam. Potrzebowałam słów specjalistów, by poczuć wewnętrzny spokój. Za każdym razem moje podejrzenia okazywały się bezpodstawne. Za każdym – Bóg mi świadkiem. Dlatego z biegiem czasu uczyłam się ufać mojej matczynej intuicji, a nie było to takie proste. No bo jak zaufać czemuś, co zawiodło mnie na początku. Nie włączyło się tak jak powinno, nie zadziałało na czas. Potrzebowałam tego czasu, by uwierzyć ,że moje macierzyństwo też jest dobre.
Świadome macierzyństwo – Złoty środek, idealne rozwiązanie.
Chyba nie ma idealnego rozwiązania. Nasze babcie nie miały zielonego pojęcia o dysplazji stawów biodrowych u dzieci i tym sposobem moja mama w wieku 55 lat dorobiła się niemal endoprotezy. Nikt przesadnie nie dbał o uzębienie dzieci, bo przecież mleczaki są po to, żeby wypaść. Moja mama od urodzenia miała wadę wzroku, ale pierwsze okulary kupiła sobie w dorosłym życiu za własne pieniądze. Mój Tato za to był chowany w domu, gdzie nie okazywało się przesadnie uczuć. Broń Boże nie było tam żadnych patologii, ale Dziadkowie jakoś tak nie potrafili mówić o miłości. Tata do dziś ma z tym problem i odnoszę wrażenie, że dopiero wnuki korzystają z tych lat pracy jaką wykonała nad nim moja Mama. Kiedyś macierzyństwo opierało się głównie na przesądach i matczynej intuicji. Dziś negujemy tamte metody pakując się z deszczu pod rynnę.
Nie dajmy się zwariować
Ostatnio gdzieś w Internecie przeczytałam o tym, jak powinna wyglądać prawidłowa zmiana pieluchy u dziecka. Przeczytałam i od nadmiaru informacji rozbolała mnie głowa. Generalnie z tekstu wynikało, że takie przewinięcie dziecka to logistyczne przedsięwzięcie, które zajmuje nie kilka chwil, a długie minuty. Potrzebujemy przegotowanej wody w temperaturze pokojowej, dobrze jeśli dodamy do niej kilka kropel jakiegoś tam olejku, który działa przeciwzapalnie. Do tego jednorazowe gaziki zapakowane sterylnie i szczelnie. Pieluchy eko i koniecznie krem do pupy nawet, jeśli nie dzieje się nic. Gwarantuję Wam, że gdybym przeczytała ten artykuł jeszcze trzy lata temu, poleciałabym do kuchni przegotowywać wodę. Dziś mam swój rozum i wiem, że nie można dać się zwariować.
Tylko spokój może nas uratować
W macierzyństwie, jak we wszystkim, najważniejszy jest umiar. Świadome macierzyństwo- świadomym macierzyństwem. Ale zachowajmy zdrowy rozsądek. Czy to, że stosuję nawilżane chusteczki do pupy dziecka czyni mnie gorszą mamą? Oznacza to, że mniej sią staram, że słabiej mi zależy? Czy to, że kremem na odparzenia smaruję tylko wtedy, kiedy coś zaczyna dziać się ze skórą świadczy o tym, że normalnie mi się nie chce? Do mycia całego ciała dzieciaków używam jednego dobrego preparatu, po którym ich skóra jest super nawilżona i pięknie pachnie. Czy to znaczy, że jestem gorszą mamą od tych, które w Internecie przeczytały, że do każdej części ciała powinno używać się oddzielnego specyfiku? Często dostaję pytania na priv w stylu: „Marta jesteś super mamą. Dla mnie jesteś wzorem, że można być mamą mieć zadbane szczęśliwe dzieci i nie zwariować. Napisz mi czym myjesz chłopaków. Serio używasz tego Baby Dove?”
Zatem odpowiem na to pytanie na forum: Tak, od ponad roku nieprzerwanie używam tylko i wyłącznie Baby Dove. U nas sprawdza się rewelacyjnie, dlatego nie kombinuję i nie doszukuję się dziury w całym. Kiedyś być może bym tak zrobiła, ale dziś mam już tę matczyną pewność, której kiedyś mi brakowało. Czasami lepsze jest wrogiem dobrego, a my w poszukiwaniu recepty na bycie mamą perfekcyjną tracimy z oczu to, co najważniejsze – czyli nasze dzieci.
Dlatego z perspektywy czasu uważam, że powinnyśmy znaleźć złoty środek pomiędzy tym, co kiedyś i tym, co dziś. Powinnyśmy wrzucić na luz i częściowo wsłuchać się w naszą intuicję, bo to ona, a nie mądre teorie i podręczniki chce dla naszych dzieci wyłącznie tego, co najlepsze.
Świadome macierzyństwo zmorą? Czy błogosławieństwem?
Temat rzeka.. jestem mamą od 8 miesięcy i jeszcze nie potrafię wrzucić na luz, a wysłuchiwanie, że wszystko robię źle i z moim dzieckiem coś jest nie tak, budzi we mnie ogromną frustracje i myśli mordercze.. Cholera mnie bierze jak oceniają to obcy ludzie. Może kwestia czasu i kiedyś nabiorę do tego dystansu, ale teraz uważam, że to zabija sporą część radości z macierzyństwa. Tak, “zbyt świadome” macierzyństwo to zmora naszych czasów.