A może on wie o moich trudnych początkach. Może jego siódmy albo dziesiąty zmysł wyczuwa, że moja miłość do niego rodziła się w bólach. Może po prostu teraz on daje mi do zrozumienia, że wtedy kiedy był mój czas, ja nie sprostałam zadaniu, a teraz to on już nie jest zainteresowany. I tak siedzę na kanapie i patrzę. Patrzę, wpatruję się wręcz i nie wierzę. Tata jest całym jego światem. Nie ma minuty bez spojrzenia w jego stronę. Kąpiel się nie liczy, jeśli tata nie wpadnie znienacka do łazienki i nie zrobi „Akuku!”. Siedzę patrzę i zastanawiam się gdzie nastąpił błąd w procesie twórczym. Zazdrość o moje dziecko mnie zjada. Przecież to matka jest dla dziecka całym światem.
Czytałam już o takich przypadkach zapatrzenia dziecka w ojca.
Ale jakoś mi się wierzyć nie chciało w te wszystkie historie. Poza tym mój mąż, a ojciec syna naszego pierworodnego nigdy specjalnie o tę wielką miłość nie zabiegał. Owszem, jak trzeba, to był przy dziecku i pomagał. Zawsze. Ale żeby nadskakiwał smarkaczowi? Nie stwierdzam. Dlaczego zatem jego kocha tak otwarcie, a mnie w sposób, co by nie mówić powściągliwy?
I gdyby nie mój mądry mąż, ten sam w którego tak wpatrzony jest nasz syn, już dawno osiwiałabym ze smutku.
-Ja jestem jak rollercoaster, ale to Ty jesteś jak powietrze- wyjaśnił. No tak. Przecież to takie proste. I co? Że niby ja mam w to uwierzyć? Okej – oboje dobrze wiemy, że bez moich cycków nie ma spokojnej nocy, i że mama musi podać obiad bo inaczej się nie liczy. Ale żebym zaraz była powietrzem? Stołówka to max.
– Wystarczy, że znikniesz na chwilę z sypialni, albo co gorsza wyjdziesz z domu. Miecio nie jest już tym samym Mieciem. Zupełnie tak jakby brakło mu powietrza – przekonywał dalej.
Dobra, dobra. Chce mnie pocieszyć bo pewnie boi się, że jak młodociany mnie nie pokocha tu i teraz, to ja się z tej całej relacji wymiksuję.
– Ja jestem rollercoaster. Podrzucam do góry, najwyżej jak się da. Bawię się autami, uciekam i gonię po mieszkaniu. Ale to Ty masz pełną władzę nad nim. To od Ciebie zależy czy będzie dzieckiem prawdziwie szczęśliwym i spełnionym. Jesteś jego całym światem. Jego powietrzem. Każdym pojedynczym tchem. A czy ty doceniasz to, że każdego dnia, w każdej minucie i sekundzie możesz napawać się życiodajnym powietrzem?
Przekonał! Zazdrość odeszła na bok. Od jutra zacznę bardziej doceniać.
Czytałam w dwa dni do godzin poznych rannych(jak teraz jest 4 rano) mam nadzieje, ze to co do tej pory udało mi się przeczytać stanowiło większość waszych artykułów!;) Uwielbiam was czytać i na pewno tu zostaje i czekam na więcej!
Jakbym czytała o sobie i moim dziecko. Ile łez wylałam, że Iga mnie nie kocha, bo pojawia się tata i idę w odstawkę. Ile nocy nieprzespanych i rozmyślań co zrobiłam źle. Niby mój mąż też mi wszystko ładnie wytłumaczył, ale ciągle gdzieś w środku jest maleńka zazdrość. A może jest to po prostu moja zarozumiałość, że to ja powinnam być centrum świata córeczki?
Ps. Marta na twojego bloga trafiłam przez przypadek i całkowicie przepadła. Uwielbiam go czytać. Pisz, pisz i nigdy nie przestawaj! 🙂
Mama jest od wszystkiego a tata od zabawy 🙂 Przynajmniej u nas tak jest. Nie ma szans bym wyszła z domu gdy córa widzi. Muszę to zrobić cichaczem a po 5 minutach i tak włączamy syrenę “gdzie mama?”. Tata musi córę wziąć na ręce o obejść cały dom i pokazać, że mamy na prawdę nie ma. I w ten sposób, gdy Julita upewni się, że mnie nie ma to już może być ten tata. 🙂