Szczepienia dzieci to gorący temat. Jeżeli chcesz popełnić na blogu seppuku, wsadzić sobie wirtualny granat w majtki albo chociaż porządnie się spocić, odpisując na całe morze niedorzecznych głupot, wypluwanych jak z kałasznikowa przez podburzonych rodziców, to napisz coś dobrego o szczepieniach.
Dziś jednak nie chcę wyżywać się na antyszczepionkowcach, choć wrodzona niechęć do szkodliwej głupoty powoduje, że palce same zaczynają pisać. Chciałbym spokojnie wam wytłumaczyć, czemu postanowiliśmy szczepić siebie, a przede wszystkim nasze dziecko. Dlaczego w ogóle zdecydowaliśmy, że warto się szczepić? Zero linków do materiałów z netu, artykułów w mniej lub bardziej mądrych czasopismach. Zero zdjęć dzieciaczków chorych na Polio, autyzm czy inne choróbska. Inni pisali o tym milion razy. Po prostu nasze podejście i tyle. Sczepienia dzieci czas start.
Zacznijmy od tego, że szczepiono nas samych i negatywnych skutków szczepienia nigdy nie zaobserwowaliśmy. Szczepienia dzieci to coś co było z nami od zawsze.
Wszyscy żyją. Słaby argument – wiem. I choć wiadomo, że szczepionka nie zawsze chroni, to jednak nikogo z moich bliskich czy znajomych nie dotknęła choroba, na którą był zaszczepiony. Za to nawet ja sam chorowałem na choroby, na które zaszczepiony nie byłem. Ospę i świnkę przechodziłem w wieku nastu lat. Nie jestem jakoś specjalnie doświadczony cieleśnie przez choroby. Nigdy prócz narodzin nie leżałem w szpitalu. Dwa pęknięcia rąk były w gipsie, jedno złamanie bez gipsu, jedno szycie. To wszystko na 33 lata życia. Ale tego, co ja kurwa przechodziłem w czasie tej ospy, gdy miałem lat 12 i świnki gdy lat miałem 13, to nie zapomnę do końca życia. I nie jestem osobą z niskim progiem bólu, hipochondrykiem czy innym leszczem umierającym co drugi dzień na domniemanego raka.
Podczas ospy krosty i strupy miałem wszędzie, łącznie z przyrodzeniem. „Tak? Oj, to pokaż” – powiedziała starszawa pani doktor. Żadnemu facetowi nie życzę takiego pierwszego kontaktu jego penisa z kobietą. I wcale nie chodzi o jej wiek! Zaraz potem była świnka. Tu wiadomo – dorastający chłopiec, możliwe powikłania w okolicy jajeczek. „Chłopcze, na koniec zdejmij jeszcze majteczki, sprawdzimy jąderka”. I ta walka z erekcją, bo przecież przy pani doktor nie wypada. I w sumie się udało. A potem kolejne myśli… A co jak po tej traumie już nigdy przy dziewczynie nie stanę na wysokości zadania…? Słowem sami widzicie, że przeżywam to do dzisiaj.
I tylko Miecio i Feliks świadczą o tym, że przynajmniej teoretycznie, z tą traumą z dzieciństwa jakoś tam sobie poradziłem. W każdym razie cierpienie fizyczne i psychiczne było takie, że gdybym wiedział za dzieciaka,jak to będzie, to dałbym się zaszczepić na tę ospę i świnkę nawet w siusiaka.
Kolejnym argumentem jest zaufanie.
Wiem, że „wielkie koncerny farmaceutyczne” podejrzewane są o wciskanie nam szkodliwych substancji, maksymalizację zysków, chęć przejęcia kontroli nad Światem itd. Dodam tylko, że wielbiciele spiskowej teorii dziejów mogą dalej nie czytać. Jeżeli wierzysz w czarną wołgę, chemtrails, megality pod Wawelem albo zaczytujesz się w książkach Däniken’a to nie ma szans, że coś do ciebie dotrze. Otóż „wielkie koncerny farmaceutyczne” to biznes. A każdy biznes robi się dla kasy. Dlatego szczepionki i szczepienia dzieci są również reklamowane i kosztują sporo. Ale warto pamiętać, że opracowanie skutecznej i bezpiecznej szczepionki czy leku trwa nie tylko latami, ale jest również niezwykle kosztowne. To nie jest wymiana wycieraczki w Golfie.
Bezpieczne szczepienia dzieci to wydatek i jeśli chcesz to robić to musisz przeznaczyć na to trochę więcej kasy. To jest morze kasy i to musi się potem zwrócić, aby firma utrzymała się na rynku, opłaciła swoje koszty. W tym armię lekarzy i naukowców oraz kolejne badania nad lekami na kolejne choroby, na których będzie można zarobić. Szczepionka to jest trochę produkt, trochę usługa. Chcesz mieć większą pewność, że nie zachorujesz, może nawet bliską 100%? Musisz zapłacić. Co otrzymujesz w zamian? Zakładając, że szczepionka zadziałała, to samo szczepienie ma mnóstwo zalet: spokój, bezpieczeństwo, zdrowie [bo nie zachorujesz, nie będziesz mieć powikłań], oszczędność pieniędzy [bo nie wydasz kasy na leki, pobyt w szpitalu], oszczędność czasu [bo nie będziesz wyłączony ze swojej normalnej aktywności]. Dlatego warto się szczepić, a szczepienia dzieci są czymś pozytywnie dobrym.
A co z tym zaufaniem?
Otóż kiedy idziecie do knajpy zjeść, to jecie czy podejrzewacie, że kucharz napluł wam do zupy? A jak lecicie samolotem to myślicie o celu podróży czy o tym, że za sterami siedzi zamachowiec? Nasze życie polega na zaufaniu. To jest absolutna podstawa życia w społeczeństwie. Oczywiście zaufaniu zawsze powinna towarzyszyć roztropność. Niestety nawet mimo roztropności czasem nie uda się czegoś przewidzieć i zapobiec katastrofie. Ale mimo tego, że i koncerny farmaceutyczne miały swoje niecne sprawki, które ujrzały światło dzienne i być może wiele więcej takich, które tego światła nie ujrzały, to tak się składa, że to one produkują leki i szczepionki, a nie kto inny. I nie wydaje mi się, żeby miały na celu uśmiercanie swoich klientów.
Pomijam…
Pomijam skalę kontroli i masę instytucji trzymających pieczę nad wprowadzaniem kolejnych medykamentów. Dlatego, gdy kupuję leki i szczepionki w aptece, myślę o nich jako o produkcie, który mi pomoże, a nie zaszkodzi. Słowem: mam zaufanie i tak bym odpowiedział na pytanie: „Dlaczego warto się szczepić?”. Przed urodzeniem Miecia konsultowaliśmy szczepienia z kilkorgiem niezależnych lekarzy, o różnych specjalizacjach. Chyba nie muszę mówić co nam zalecali.
Pomijam fakt, że przeciwnicy szczepionek zawsze wspominają o kasie, która idzie na te szczepionki, a jakoś nikt nie walczy z reklamami suplementów pomagających na wkurwienie, osłupienie, przyjebanie, ból dupy i masę innych pseudodolegliowści, na które te „nibyleki” i tak gówno pomagają. A przecież po każdym programie i z pięć razy w czasie filmu w bloku reklamowym, leci tyle tego szitu, że gdybym chciał kupić tylko po jednym opakowaniu „na spróbowanie” każdego „nibyleku” wróciłbym chyba wózkiem widłowym do domu i z długami podobnymi do długów Amber Gold.
Kolejnym argumentem jest ryzyko.
No właśnie. Często się słyszy o skutkach szczepienia dzieci, że dzieci po szczepionkach padają jak muchy, jedno po drugim. Nawet niektórzy z was o tym wspominali w komentarzach. Z reguły jest to „szwagra-żony-brat-rodzony”, znajomi znajomych, czy inna piąta woda po kisielu. Żeby nie było – są też tacy, którzy piszą wprost: po szczepieniu moje dziecko cofnęło się w rozwoju, przestało słyszeć, chodzić czy inne takie skutki. Tym tokiem rozumowania dochodzi się do wniosku, że zabija nas woda lub tlen. A może obie te rzeczy naraz. Bo przecież 100% zgonów na Świecie to ludzie, którzy pili wodę i oddychali tlenem. Pamiętajcie, że to że po szczepieniu waszemu dziecku coś się stanie: wpadnie w kałuże, obleje się zupą albo zacznie mieć problemy ze słuchem czy wzrokiem nie oznacza, że to wina szczepienia.
Wiem, że taka logika aż kusi tęgie umysły, no bo jak nie połączyć tej strzykawki z podejrzanym płynem w środku zakończonej ostrą jak brzytwa, stalową igłą, która penetruje włókna mięśniowe naszego bobasa, zwijającego się w płaczu z bólu z kolejnym nieszczęściem jakie nas w życiu spotka. Do tego wesołe, szyderczo uśmiechające się pielęgniarki naklejające te gówniane naklejki „Dzielny pacjent” wyprodukowane przez te całe wielkie koncerny farmaceutyczne. No eksterminują nas na bank i wszyscy biorą w łapę w majestacie prawa…
Dość żartów: szczepienia dzieci jak pewnie większość leków, mogą powodować skutki uboczne.
Miecio raz miał gorączkę po szczepieniu: całe 38,5 stopnia zbiliśmy ibuprofenem, który pewnie stosuje duża część z was. Co ciekawe, nie kojarzę żadnej akcji typu IbuprofenSTOP czy STOPParacetamol. Mało tego – wpieprzamy tych leków wszyscy na potęgę. Można je kupić gdzie bądź, ale jak poczytacie o działaniach niepożądanych, to jest tam nie mniej kwiatków, niż przy szczepionkach. Jednak jakoś nikt afery z tego nie robi. Wracając do szczepionek: sam pamiętam, jak zaszczepiliśmy się z Martą na grypę.
Kolejny dzień po szczepieniu w połowie był wyjęty z życia. Także w 100% rozumiem, niemalże z autopsji, że szczepionki mogą mieć skutki uboczne. Mało tego: z pewnością zdarzają się nawet zgony po ich zastosowaniu. Pamiętajmy jednak, że ryzyko jest bardzo małe. O wiele mniejsze niż ryzyko zachorowania na daną chorobę czy powikłań po niej, to istotna zaleta szczepienia. Osobiście nie znam przypadku zgonu po szczepieniu. Także podobnie jak nie rezygnujemy z jazdy autem, mimo że na naszych drogach giną setki ludzi rocznie, podobnie nie widzę sensu z rezygnacji ze szczepionek, mimo że niepożądany odczyn poszczepienny może się zdarzyć. Zawsze zostajemy 20 minut po szczepieniu w przychodni tak, jak nas proszą i zawsze bacznie obserwujemy dziecko przez kolejne kilkadziesiąt godzin.
Jeżeli zdarzyłoby się coś podejrzanego – natychmiast pojedziemy do szpitala. Nawet na wszelki wypadek. Tak na marginesie: jak wspomniałem, nie znam przypadku zgonu po szczepionce. Znam za to przypadek zgonu na meningokokową sepsę w przedszkolu, do którego chodzi córka naszego kolegi. Tu, w Warszawie, całkiem niedawno. Było przykro, smutno, psycholog zrobił z dziećmi pogadankę na temat umierania. O tym, co przeżywali rodzice nawet nie chcę myśleć…
Ostatnim argumentem dlaczego warto się szczepić, chyba najbardziej przyziemnym, może trochę samolubnym jest własny spokój ducha.
Tak to już jest, że czasem w życiu się przegrywa, czasem spotyka nas coś złego. Jeżeli wiesz, że tak czasem bywa, albo że musiało tak się stać, dasz sobie radę. Jeżeli wiesz, że zrobiłeś wszystko co mogłeś, pogodzisz się z tym. Z pretensjami do siebie chyba najtrudniej żyć, szczególnie jeśli są uzasadnione. Wiem, że choć szczepiony, Miecio może i tak zachorować np. na wspomnianą meningokokową sepsę i umrzeć. Wierzcie mi, że ledwie o tym pomyślę i mam świeczkę w oczach. Ale wiem też, że wydałem sporo kasy na szczepienie, aby go przed tym uchronić. Wiem, że gdy tylko zachoruje nieco poważniej, to idę z nim do lekarza, a nie leczę na własną rękę.
W pierwszym rzędzie dla jego dobra. W drugim jednak dla dobra swojego sumienia. Bo sumienie jest nierozerwalnie połączone z odpowiedzialnością za drugiego człowieka. Za moje dziecko i inne dzieci, które moje mogłoby zarazić. A tej odpowiedzialności, mam wrażenie, wielu ludziom w dzisiejszych czasach brakuje. I to nie tyczy się tylko szczepień, ale również polityki, stosunków międzyludzkich i wielu innych spraw.
P.S. Miało być na spokojnie, ale się kurwa nie da. To co polecicie na wkurwienie? Magnez? 😉
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Super tekst. Oprócz tych wątków z jąderkami 😉 to jakbym to ja to pisała. Identyczne mam podejscie w tym temacie 🤘👍😊
Brawo SuperStyler, ja też szczepiłam swoje dzieciaki i wszystko przebiegło pomyślnie. Pierwszy raz jestem na Waszej stronie, ale na pewno nie ostatni! 🙂 Nam pomogła strona “zaszczep się wiedzą”, w jakiś sposób uświadomiła i uspokoiła. Dziękuję za Wasz post, bo wiele osób, także i nas jakoś tak podnosi na duchu.
Choć podjęłam decyzję o szczepieniu synka zawsze byłam pełna strachu i wątpliwości. Jak tylko dowiedziałam się o poście na blogu o szczepieniach weszłam i przeczytałam.. Teraz wiem że robię słusznie, dzięki za ten post ! 😉
Tekst super. 7 lat temu szczepiłam pierwszą córkę szczepionkami sanepidowskimi i w wieku 7 miesięcy dziecka usłyszałam diagnozę sepsa meningokokowa. Byłam załamana. Dziś jest zdrową w 100% siedmiolatką bez powikłań dzięki Bogu. Drugą córeczkę szczepiłam 6w1 i dodatkowo pneumokoki i meningokoki i nie załuję. Po szczepieniach wszystko ok.
Dziękuję za ten artykuł!!!! Wreszcie nie będę czuć sie winna że szczepie swoje dziecko.
A moje doświadczenia są zgoła odmienne od Twoich. Tak, byłam szczepiona, nie na wszystko i niezbyt często, bo byłam i dalej jestem osobnikiem chorowitym. Rodzicie zaprzestali szczepienia mnie, gdy byłam w “którejś tam” klasie podstawówki, tylko dlatego, że wiecznie byłam chora i nie można było mnie zaszczepić. Po wszystkich szczepieniach miałam poważne powikłania poszczepienne łącznie z uszkodzeniem układu nerwowego po szczepionce na gruźlicę. Żaden z lekarzy nie zainteresował się tematem. Już jako osoba dorosła dowiedziałam się, że mam tzw. wrodzony brak odporności, choruję średnio raz na tydzień i cyt. “niech się cieszę, że nie byłam szczepiona szczepionką na bcg w… Czytaj więcej »
Zgadzam się w 100% Straszne jak ludzie nie znając się na rzeczy uważają się za najmądrzejszych. A to jest temat, który jest dla nas niesamowicie społecznie ważny. Mną wstrząsnęła historia opowiedziana przez Panią doktor, która przyjęła nieszczepione, za to chore dziecko, na chorobę której szczepieniami można by uniknąć, w swoim gabinecie. Dziecko przeżyło, ale noworodek, który był w poczekalni w tym czasie już nie. Mnie dopiero czekają dziecięce szczepienia. Chociaż zawsze było dla mnie oczywiste, ze są potrzebne, to przez te wszystkie antyszczepionkowe histerie muszę przyznać, że się trochę boję. Jest to irracjonalne, ale niestety tak ludzki mózg działa, że… Czytaj więcej »
Super napisane , w punkt !! Podpisuje się obiema rękami
Ja słyszałam, że od 2017 pneumokoki będą darmowe? Syna szczepilismy platnie i troszkę to szkubnelo nasz budżet. 😁 oczywiście tekst pierwsza klasa 😁😁😁
A może ktoś wymyśli szczepionkę na wkurwienie?:D ja już wspominałam na insta u Was, że jak oznajmiłam wielką nowinę, iż jednak szczepimy to zostałam zrównana z błotem bez konkretnego w sumie argumentu. Jakbym oznajmiła, że będzie aborcja w 36 tc, a nikt racjonalnie nie mógł mi wyjaśnić dlaczego. Najlepszy argument: bo umrze, albo gorzej bedzie mialo autyzm!
Nic tak nie pociesza ciezarnej jak takie czarno na bialym sensowne spostrzezenia:D brawo za wpis. Nutka wkurwienia minimalnie wyczuwalna:)
Zawsze możesz odpowiedzieć, że szczepionki na autyzm powodują odrę… 😉
Padłam! 😂 Z takim tata nowej ery – Marta na bank wypluje Felka przed czasem! 😉👍 Artykuł zajebisty – bo inaczej sie nie da! 👏👏👏
Świetny tekst! My zaszczepiliśmy tylko na obowiązkowe. Wybraliśmy szczepionki skojarzone. Rozalka nie miała żadnych dolegliwości poszczepiennych. Zastanawiam się jednak, czy polski kalendarz szczepień nie powinien zostać nieco zmodyfikowany. Czy np. nie można by tych wszystkich szczepień rozpisać na pierwsze trzy lata życia dziecka zamiast na dwa. Czy szczepienie przeciwko niektórym chorobom rzeczywiście jest zasadne, np. przeciwko polio – zdarzają się w ogóle jeszcze zachorowania na tę chorobę?! Myślę, że potrzeba dzisiejszych czasów to szczepionka przeciw wzw C, przeciw boreliozie, odkleszczowemu zapaleniu mózgu. Bo te choroby zbierają potężne żniwo. Co do ospy i różyczki mam mieszane uczucia. Przechodziłam je bardzo lajtowo… Czytaj więcej »
Wydaje mi się, że polio zniknęło, od kiedy wprowadzono powszechne szczepienia na tę chorobę. O ile zgadzam się z tobą, że dobrze by było dodać do pakietu bezpłatnego nowe choroby, które teraz występują częściej niż kiedyś, to żeby nie wróciły “stare” choroby musi być zachowana tzw. odporność zbiorowa.
Brawo 👏 👏!!!