Czasami paraliżuje mnie tak, że ciężko mi złapać oddech. Czasami czeka w ukryciu zupełnie niewidoczny, prawie daje o sobie zapomnieć. A robi to tylko po to, by za chwilę uderzyć ze zdwojoną siłą. Wystarczy telefon albo SMS z przedszkola. Czasami, to nagły płacz dobiegający z dziecięcego pokoju, a czasami łza balansująca na krawędzi powieki. Ten pierwszy moment niepewności tyle razy wywiódł mnie już na manowce strachu. Byłam tam wielokrotnie. Natłok myśli zanim odbiorę telefon z przedszkola i dowiem się, że „nic się nie stało”. Gonitwa myśli zanim dobiegnę do pokoju i zobaczę, że to „tylko” bójka o zabawkę, setna tego dnia. W życiu nie wiedziałam, że będę się tak bać i że z tym lękiem przyjdzie mi się mierzyć każdego dnia. Dlatego dziś głównym tematem będą meningokoki i to jak się przed nimi ustrzec.
Klasyfikacja strachów
Są te codzienne i takie od święta. Są te długotrwałe i pojawiające się tylko na chwilę. Mam ich cały klaser, pogrupowałam je, żeby łatwiej się wśród nich odnaleźć, żeby się z nimi choć trochę oswoić. Boję się bardziej odkąd Oni są na świecie. Przez ostatnie pięć lat każdego dnia uczę się z tymi lękami iść przez życie.
Boję się tego w jakim świecie przyjdzie im żyć.
Czy będzie im trudniej niż nam jest teraz? Jak będzie wyglądał świat za te 20, 30 ,40 albo 50 lat. Ile razy ktoś złamie im serce? Lub ktoś zawiedzie ich zaufanie? Ile razy znajdą się w sytuacji bez wyjścia? Te myśli towarzyszą mi każdego dnia. Gdybym tylko miała w sobie taką moc zabrałabym to wszystko z ich drogi i wrzuciła na swoją. Staram się uczyć ich otwartości na ludzi, optymizmu, pogody ducha. Ale uczę ich też nieustępliwości, asertywności i siły, wytrwałości, która przyda im się w tych trudniejszych momentach. To najlepsze co mogę dla nich zrobić…
Obawiam się zawsze przy każdej ich próbie usamodzielnienia się.
Martwię się za każdym razem kiedy słyszę „ ja sam”. Ostatnio uczyliśmy się jazdy na rowerze. Po kilku próbach Miecio był gotowy, by pojechać sam. Problem polegał na tym, że to ja nie byłam gotowa, by go puścić. To dla mnie trudne. Boję się, że znajdzie się kiedyś w sytuacji z problemem sam na sam i nie będzie mnie obok, żebym mogła mu pomóc. Dlatego uczę go samodzielności i odpowiedzialności za swoje czyny. To najlepsze co mogę dla niego zrobić…
Martwię się o to, czy będą właściwie przygotowani do dorosłego życia.
Ostatnio w moje ręce trafiły badania, które jasne pokazują, że nasze dzieci w swoim dorosłym, zawodowym życiu będą musiały się przebranżawiać od 2 do 3-4 razy. I mam tu na myśli zupełną zmianę sposobu zarabiania na życie. „W życiu nie ma nic pewniejszego niż zmiana” – to motto, które często nie daje mi o sobie zapomnieć. Niestety nasz system szkolnictwa nie jest totalnie przygotowany, nie nadąża za tak dynamicznymi zmianami socjologicznymi i kulturowymi, które już mają miejsce. Przykład? Nie trzeba daleko szukać! Kto jeszcze kilka lat temu spodziewał się, że portale społecznościowe i ogólnie pojęte social media, będą odznaczały się taką hegemonią w kulturze masowej? Dlatego uczę Miecia i Zyzia elastyczności myślenia i otwartości na zmiany. To najlepsze co mogę dla nich zrobić…
Boję się, że kiedyś zabraknie im odwagi, by wyznać mi prawdę.
A każde kolejne kłamstwo będzie wciągało ich w większe kłopoty. Boję się sytuacji, w której będą wstydzili lub bali się mi o czymś powiedzieć. Ten strach wręcz mnie paraliżuje. Dlatego każdego dnia robię wszystko, by budować z nimi szczerą relację na solidnych podstawach. Ja jestem z nimi szczera. I tego samego wymagam od nich. Nie chcę słyszeć wersji idealnej, zawsze czekam na prawdę. Uczę ich odwagi i nagradzam za nią. To najlepsze co mogę dla nich zrobić…
Boję się, że jakaś choroba mogłaby mi ich zabrać. Meningokoki – jak się przed nimi ustrzec ?
Że mogłabym kiedyś przeoczyć jakiś z pozoru błahy objaw. Kolejną gorączkę, czy katar, który mógłby mieć poważniejsze konsekwencje. Dbam o nich na co dzień, najlepiej jak tylko potrafię. Jednak zdaję sobie sprawę, że zdarzają się sytuacje niezależne od nas. Są zdarzenia w które bywamy wrzuceni bez naszej zgody. Ale są też takie, którym możemy zapobiec. Dlatego chłopaki zawsze jeżdżą na rowerach i hulajnodze w kasku i regularnie odwiedzam z nimi dentystę. Dlatego szczepię ich na wszystko, na co zalecają nam lekarze. Bo to lekarze są dla mnie autorytetami w tej kwestii. Od samego początku w kwestiach zdrowotnych wybieram rozwiązania najlepsze nawet jeśli nie są one refundowane.
Bardzo boję się podstępnych chorób, które pod płaszczykiem zwykłej infekcji potrafią odebrać szczęście i spokój, a czasami znacznie więcej. Często nie zgłębiamy tematów, które wywołują u nas strach. Mało kto wie, że meningokoki wywołują inwazyjną chorobę meningokokową, przebiegającą najczęściej pod postacią sepsy lub sepsy z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Zachorować można w każdym wieku, jednak najczęściej chorują dzieci do 5. roku życia, przy czym szczyt zachorowań przypada w 1. roku życia. Choroba rozwija się błyskawicznie. Meningokoki są bardzo niebezpieczne. W ciągu 24 godzin może doprowadzić do śmierci albo trwałego inwalidztwa. A najgorsze jest to, że pierwsze objawy tej choroby mogą przypominać przeziębienie, dlatego jest ona trudna do rozpoznania. Dlatego szczepię moje dzieciaki między innymi przeciwko zakażeniu meningokokami typu B, bo kocham moje dzieci najbardziej na świecie i jeśli tylko mogę je uchronić przed zagrożeniem, to robię to bez zawahania. Dzięki temu meningokoki nie są dla nas zagrożeniem. To najlepsze co mogę dla nich zrobić.
Odkąd jestem mamą w moim domu prócz dzieci zamieszkały strachy.
Uczę się każdego dnia z nimi żyć. Robię wszystko, by choć na chwilę je uśpić. Robię wszystko, żeby nigdy nie odebrały mi radości z naszego rodzinnego życia. Dlatego przeciwdziałam, uczę, hartuję, przytulam, szczepię, całuję, przestrzegam, rozmawiam, tłumaczę. A to wszystko dlatego, że najbardziej w świecie kocham.
Artykuł powstał we współpracy ze spółką GSK.
Niedawno zostałam mamą i czuję dokładnie to samo. Moja rodzina jest moją największą siłą, ale też słabością. Codziennie drżę o zdrowie męża i córki. Martwi mnie galopujący czas, jednak robię wszystko, żeby żyć tu i teraz, nie rozpamietywac przeszłości, nie wyczekiwać czegoś co będzie, a żeby te chwile zatrzymać zaczęłam pisać cos w stylu pamiętnika 🙂
I tak będzie juz zawsze… niestety…. moje córy są juz dorosłe a we mnie wciąż te strachy….a największy to ten że “moje dzieci też się mogą bać”. To jest ten najgorszy, bo chciałabym wtedy wziąć go na siebie bo w końcu i tak całe życie już będę się bać. Więc jeden strach w te czy wewte
Tak ten strach towarzyszy każdemu rodzicowi, a matce chyba bardziej i mocniej. Zrozumiałam to sama kiedy zostałam mamą. Zawsze irytowalo mnie to u mojej mamy. Nie pozwalała na to czy tamto, zabraniala. Bo się bała o mnie, o swoje dzieci. Ja dziś robię podobnie, ze strachu by nic się nie stało, też nie pozwalam. Takie trochę dmuchanie na zimne, by mieć psychiczny spokój. Przy pierwszej ciąży nie miałam wielkich obaw. Wydawało mi się, że to takie naturalne, normalne wszystko, więc jak może być coś nie tak. Być może dlatego, że byłam młoda, zdrowa i bez wiedzy, jaką posiadam dziś. Druga… Czytaj więcej »
Myślałam, że tylko ja żyję w wiecznym strachu. Krzywo zaciągną babolka i mnie paraliżuje..
Kochana to to nic, ja od 12 lat(od kiedy urodził się mój Syn) żyje w strachu, głównie o to że ktoś mu zrobi krzywdę, że go stracę. Że ktoś go porwie jak będzie wracał do domu że szkoły, że ktoś go skrzywdzi, że sam sobie zrobi krzywdę jak już wróci do domu np. nieudolnie wchodząc po schodach, włączając czajnik,a ja będę w tym czasie w pracy. Od 12 lat śpię na “wpół otwartym okiem”. To jest dopiero schiz. Jeszcze nie wspomniałam że zdarza mu się lunatykować więc już wiadomo że czuwam, a nie śpię i nasłuchuje jak się kołdra kręci… Czytaj więcej »
Moja pierwsza ciąża była jak z bajki wszystko książkowo aż do porodu. Przez moje wysokie ciśnienie nie było postępu nie było rozwarcia, po 18 godzinach zaczęło spadać tętno i szybka cesarka córeczka zdrowa dzisiaj ma już prawie 7 lat 🙂 Druga ciąża 4 lata później wszystko super ma być chłopaczk nic więcej do szczęścia nie potrzeba. I nagle ciśnienie zaczyna rosnąć idę na szpital tam mówią mi ze nasz wymarzony synek ma coś nie tak z żołądkiem i jelitami. Po porodzie miała być odrazu operacja. Po paru dniach stresów i badań pani ordynator stwierdziła ze się napił za dużo wód… Czytaj więcej »
Jestem mamą 2 dziewczynek….nim one się pojawiły na prawdę nie wiedzialam co to strach.bo o siebie czlowiek sie tak nie boi, o rodzicow męża też nie z taką siłą.a gdy rodzi sie dziecko czujesz ogromne szczescie i ogromny strach juz kazdego dnia.mysle ze to nigdy nie minie ciezko z tym zyc…ale ten strach to z milosci i trzeba wierzyć ze nigdy ten strach nie przerodzi sie w rzeczywistosć i nic nie zabierze nam.naszych skarbów i ich szczescia.
Nigdy nie rozumiałam mojej mamy… Dlaczego nie pozwala, dlaczego jest taka nadopiekincza, dlaczego taka nerwowa by utrzymać w ryzach nasza trójkę… No cóż 14 lat temu przekonałam się na własnej skórze…dlaczego. Narodziny pierwszej córki przyniosło ze sobą taki ogrom dodatkowych i nieznanych mi wcześniej uczuć i doznań, iż na początku nie byłam w stanie tego ogarnąć. Paraliżujący strach o jej zdrowie był momentami nie do udźwignięcia. I to właśnie mama, z którą wcześniej średnio się dogadywałam, okazała się moim największym wsparciem. Jej: “… Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Damy radę…” pomagało mi najbardziej trzymać pion i opiekować się maluszkiem. Po kolejnych… Czytaj więcej »