Jezu! Ja ja za tym tęsknię. Czasami żartuję do Janka, że chcę urodzić Felka tylko po to, by znów karmić piersią. A z drugiej strony zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie już po trzech tygodniach będę marudzić, że jestem uwiązana, że piersi mnie bolą, że buczenie laktatora doprowadza mnie do szału i inne takie. Dziś jednak bardzo za tym tęsknię. Co nie zmienia faktu, że nie do końca popieram karmienie noworodka piersią w miejscach publicznych. Zdziwieni? Już tłumaczę.
Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie znajoma z Radia ZET z pytaniem o moje podejście do karmienia piersią. Na początku sypnęłam faktami, że karmiłam Miecia do 15 miesiąca, że on to uwielbiał, że ja to lubiłam, że to najlepsze co mogłam mu w tamtym momencie dać i że karmienie piersią rządzi. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, kiedy na pytanie co myślę o publicznym karmieniu piersią odpowiedziałam: „Ty wiesz jak mnie to wkurza!” Nie mogłam niestety użyć mocniejszego słowa, bo moja wypowiedz była później emitowana na antenie. 🙂
Jakiś czas temu pisałam wam o tym, że taka ze mnie matka, jak z koziej dupy trąba.
Ciągle gdzieś daję ciała. A to za mało witaminy D, a to przewiana głowa i katar. Weźmy nawet sytuację z dziś. Zadzwoniłam do przychodni żeby umówić Miecia na szczepienie, a Pani zapytała mnie, czy dziecko miało już bilans dwulatka. „Że co? Bilans czego?”- zapytałam. Nadmienię tylko, że Miecio w poniedziałek skończy 27 miesięcy. Owszem, słyszałam o czymś takim jak bilans dwulatka, ale zupełnie wyleciało mi to z głowy. Na szczęście obrotna pani doktor wykonała nam dziś wszystkie pomiary i okazuje się, że rośnie nam chłop na schwał. Ale ja nie o tym. Jak więc widzicie matka ze mnie słaba. Mimo to na palcach jednej ręki mogę policzyć podbramkowe sytuacje, w których byłam zmuszona wywalić bufet mleczny na wierzch i nakarmić Miecia w miejscu bardzo publicznym.
Tylko raz zdarzyło nam się to w restauracji po tym, jak nieogarnięta pani kelnerka zrzuciła na Miecia leżącego w wózku drewnianą deskę z przystawkami. Młody tak się wystraszył, a miał wtedy pięć miesięcy, że jedyne co było go w stanie wtedy uciszyć to cyc. Mamy nawet stamtąd zdjęcie pamiątkowe:
Raz karmiłam w galerii handlowej w specjalnym pokoju dla matki i wcale nie było tam aż tak strasznie, jak to się często opisuje.
Ja wiem, że wszystko zależy od galerii handlowej, ale miejsce, w którym ja miałam przyjemność karmić, było schludne, czyste, pachnące i miało nawet okno. Wkurza mnie zatem takie generalizowanie i upraszczanie, że wszystkie miejsca przygotowywane dla matek karmiących są brzydkie brudne i śmierdzące… Dla mnie publiczne karmienie noworodka piersią jest bardzo stresujące i niekomfortowe, dlatego wolę poszukać miejsca, gdzie mogę karmić piersią dziecko w spokoju. Dla mnie takie cztery kąty do karmienia piersią byłyby ok.
Wracając do karmienia noworodka – wszystko jest kwestią organizacji życia i czasu.
W 100% rozumiem karmienie noworodka piersią w miejscach publicznych w podbramkowej sytuacji. Kiedy głodne dziecko płacze, wtedy pierś będzie jak znalazł. Ale umówmy się, jeśli wyjdziemy z domu z najedzonym dzieckiem, to na moje oko mamy około 2-3 godzin żeby pozałatwiać sprawy, zjeść lunch czy pójść do kościoła, nie musząc przy tym dokarmiać dziecka. Zaraz mi ktoś napisze, że noworodek je co godzinę. Ale odpowiedzcie szczerze, czy koniecznie potrzebujecie chodzić po restauracjach czy galeriach handlowych z noworodkiem? Karmienie piersią noworodka czy starszego dziecka da się z grubsza zaplanować.
Poza tym wkurza mnie to całe rozpychanie się łokciami środowiska laktacyjnego.
Te wszystkie „ŻĄDAMY!”, „NALEŻY NAM SIĘ”. Uważam to za naprawdę zbędny element dyskusji. Chcesz nakarmić dziecko piersią, to po prostu to zrób. Masz ochotę pokazywać piersi całemu światu, twoje prawo. Ale nie rób tego demonstracyjnie. Jak tak dalej pójdzie, to tylko czekać jak w jednym z następnych sezonów któregoś z talent show na scenę wyjdzie mama, która będzie chciała zaśpiewać, ale na początku pokaże jaki to ona ma tupet i odwagę by nakarmić dziecko na scenie. Spoko, tylko po co? Karmienie dziecka piersią w głośnych miejscach publicznych i dla maluszka może być stresujące.
Wypytałam moje koleżanki o to, czy kiedykolwiek spotkały się ze złym traktowaniem podczas publicznego karmienia piersią. I wiecie co? Żadna z nich nie mogła mi się pochwalić historią burzącą krew w żyłach. Panowie lubią sobie popodglądać, starsze panie spojrzą czasem krzywym okiem, ale żeby ktoś kogoś zwyzywał? Żeby ktoś kogoś skądś wyprosił? To zdarza się na tyle rzadko, że za każdym razem mówi o tym telewizja. 😉
Co ważne, nie jestem przeciwniczką karmienia w miejscach publicznych jeśli to konieczne.
Ale wybieranie takich miejsc świadomie na tę czynność uważam za przerost formy nad treścią. Szczerze? Ja czułam się bardzo niekomfortowo w tej restauracji karmiąc Miecia i widząc spojrzenia ludzi, którzy obok mnie z coraz mniejszym apetytem pałaszowali pizzę. Bardzo lubię moje piersi, uważam, że są ładne, kształtne, ale żeby od razu pokazywać je światu? Tak bez gry wstępnej? Nieeee….
Moje wnioski są więc takie: jeśli nie musimy tego robić publicznie, to nie róbmy tego. Bo po co? W domu do jedzenia służy nam kuchnia. Więc może niech nasze dziecko od samego początku też przyzwyczaja się do tego, że jemy głównie w domu? Poza tym miejsca do karmienia piersią są naprawdę w porządku, tylko po prostu nie wszystkie wyglądają tak dobrze, jak inne.
Kończąc rozmowę z moją koleżanką dziennikarką, już tak półprywatnie, wymieniłyśmy się kilkoma historiami z naszego życia. O tym, jak epatowanie karmieniem piersią psuje wręcz wizerunek tej, jakże ważnej czynności w życiu mamy i dziecka. Pomijam już kwestię tego, że uporczywe lansowanie karmienia piersią jako jedynej formy karmienia niemowlaka jaką może stosować „prawdziwa, dobra mama” robi ogromną krzywdę matkom, które z różnych przyczyn nie mogły karmić naturalnie. Pamiętajmy, że są wśród nas mamy, które mimo szczerych chęci karmić piersią nie mogły. Nie są one w żaden sposób gorsze. Tak jak karmiące piersią nie są lepsze. Jednak o prawa matek karmiących butelką jakoś nikt głośno nie walczy. Są za to notorycznie atakowane przez te mamy, które karmią piersią… Po co…? Pod koniec rozmowy z koleżanką usłyszałam tylko: „Trochę się zdziwiłam twojemu kategorycznemu podejściu, ale powiem ci szczerze, że uważam dokładnie tak samo.” A Wy? Zgadzacie się ze mną?
A ja walcze nie o publiczne karmienie a…przewijaki w toaletach.
W moim miescie takie znajdziemy tylko w galerii i McDonalds. A w restauracjach, ktore uwazaja sie za przyjazne dzieciom (menu dla dzieci, kacik zabaw), przewijaka brak. I tak kupy sie nie przewidzi, a z tego skorzystalby kazdy rodzic – niewazne jak karmi.
Niestety nie każde dziecko wytrzyma 2-3 godziny bez karmienia. Moja prawie czteromiesięczna córka zgłasza się po mleko po 1,5 godzinie. Mogłabym czas mierzyć wg jej pory karmienia. Niestety młoda nie akceptuje jedzenia z butelki, więc odpada podawanie odciągniętego mleka.
Nie tyle nie każde, co większość dzieci tyle nie wytrzyma. Mleko mamy to jedzenie i picie, szczególnie latem, gdy wskazane jest częstsze przystawianie. Podawania butelki nawet nie skomentuję. 😉
Dokładnie tak, w upały dziecko praktycznie nie odkleja się ode mnie. A co do butelki z odciągniętym mlekiem, bywała ona zbawienną, gdy musiałam dziecko zostawić z tatą. Niestety młodej coś się poprzestawiało kilka tygodni temu i nie potrafi już ssać smoczka. W związku z tym zaliczyłam już karmienie nawet u fryzjera.
A dlaczego podawanie mleka matki z butelki miałoby być czymś złym? Ja nie lubię karmić publicznie, czuję się niekomfortowo wtedy, więc na chrzest małego przygotowałam butelkę z odciągniętym mleczkiem, żeby nie karmić na środku kościoła piersią, bo czułabym się z tym źle. Mały czasem pije moje mleczko z butelki i nie zaburzyło mu to odruchów, uwielbia pierś i mimo że umie pić z butelki nigdy nie wybrałby jej zamiast cycka. Ale jak wiem, że będę gdzieś, gdzie wolałabym nie karmić piersią, czasem daję butelkę i nic złego się z tego powodu nie dzieje…chyba, że o czymś nie wiem?
Ja również mam podobne zdanie jak Ty.
Szczerze mówiąc po poruszeniu tego tematu i opublikowaniu u siebie wpisu, czuje się tak, jakby przejechał po mnie walec. To jest walka z wiatrakami. Zwrócenie uwagi na pewne zachowania niektórych osób, które są niesmaczne dla otoczenia, dla większości jest popieraniem całkowitego zakazu karmieniem piersią w miejscach publicznych. Obłęd i paranoja.
Czasami sobie myślę, że może lepiej swoje przemyślenia wsadzić do kieszeni, bo człowiek naraża się na ostracyzm, niezrozumiały atak i interpretację wręcz z ułańską fantazją. A tu chodzi o zdrowy rozsądek i zachowanie umiaru. Tylko tyle i aż tyle.
A mnie nieodmiennie dziwi dyskusja na temat publicznego karmienia i emocje, które wzbudza. Po pierwsze kiedy jeszcze karmiłam, nie miałam pojęcia, że taki problem istnieje bo sama się nie spotkałam z żadnymi negatywnymi reakcjami, a w tamtych czasach nie śledziłam blogów parentingowych, to nie miałam gdzie o tym przeczytać. Po drugie, zupełnie nie kumam co też może ludzi w tym oburzać – dziecko jest głodne, to je w miarę dyskretnie, ale bez chowania się pod namiotem, karmisz i tyle. No a dzisiaj przeżyłam kolejne zdziwienie – karminie na pokaz? Że co? Serio, ja już nic nie wiem.
Podzielam opinie. Nie ma co wywalac cycki na stół w restauracji i innych publicznych miejscach. Kwestia dobrej organizacji albo odciagania pokarmu i problem z glowy. Jak juz trzeba karmic piersia w miejscu publicznym to mozna robic to dyskretnie np narzucajac specjalna chuste na maluszka ktory Bedzie mial spokoj, cisze i lepszy komfort jedzenia. Czasem mam wrazenie Ze laktacyjne matki tylko czekaja na jakas afere Zeby zaraz Sie procesowac w sadzie, narobic szumu w TV albo jeszcze lepiej; strajk zrobic I wpasc grupowo z nienacka Zeby karmic “na siłe” (Bo watpie Ze wtedy wszystkie bobasy maja żadanie zjesc). Inna Kwestia to… Czytaj więcej »
Właśnie! Trzeba chcieć. I trzeba umieć zachować spokój w tym wszystkim. Emocje to nie jest dobry doradca. Hormony też nie 🙂 A dobra organizacja załatwi wszystko 🙂
Bosze…najpierw szczepisz, potem nie karmisz publicznie, a co dalej?! Może jeszcze powiesz nam, że jesteś weganką i studiujesz prawo?!😂😅😂😂 haha. Ale nie, tak serio to przybijam wirtualną piąteczkę, bo ja to ostatnio miałam cyrki w galerii. Jestem w 36 tc, rozumiesz jak jest wtedy ciężkawo i przytłoczona zakupami siadam na ławeczce i słysze za plecami: a Ty co?! Ślepa jesteś, nie widzisz, że karmię? Trochę prywatności potrzebuję!…..taaa, wydarła się na mnie karmiąca, że jej prywatność zabieram…na środku wielkiej galerii handlowej…miała oba cycki na wierzchu, bo musiała podnieść do tegoż karmienia bluzkę😂 tak się zaśmiałam głośno, że o mało nie urodziłam,… Czytaj więcej »
Hahaha, a ona już zapomniała, że w ciąży była…Tak jej mleko na mózg wpłynęło, że pamięć straciła…? 😀 😀 😀
Ten wpis nie trzyma się kupy! 🙂 Taki kategoryczny sprzeciw i zdjęcie w restauracji przy kp, choc podobno czuła się pani bardzo niekomfortowo- nie widać 😉 Poza tym to ciągłe argumentowanie, że promocja kp sprawia przykrość mamom karmiących mm. Litości. Mądra mama poszerzy wiedzę o laktacji, przeanalizuje sytuację i wyciągnie wnioski, a przy drugim dziecku już nie będzie “nie mogła karmić piersią”.
krysiu koleżanka karmić piersią nie mogła… jak to nie mogła przecież każda możne – nie ona nie mogła bo miała w ciąży raka piersi – cycek usunięty, leki które uniemożliwiły pojawienie się pokarmu. także naprawdę nie mogła. nie pisz bzdur ze każda może bo uwierz mi nie każda, nie każda. robicie ogromna krzywdę kobietom takim jak ona, a przecież na głos krzyczeć ze jest chora nie chciała to musiała słuchać ja to niewiele wie o laktacji bo mogła…
Nie zgadzamy 🙂 ale myślę, że to m. in. problem wynikajacy z tego, ze kobiety w małej mierze inwestują w specjalistyczne ubrania przystosowane do karmienia. Przy takiej specjalnej bluzce i staniku widać tylko dziecko przyłożone do ubrania matki, plus na dobny moment początku i końca karmienia zamajaczy goły sutek. W takich warunkach naprawdę nie ma problemu z publicznym karmieniem.
Nie do końca. Owszem rozdmuchiwanie afery przez media i komentarze, które się pojawiają pod różnymi artykułami są mocno bez sensu. Nie popieram ostentacyjnego kp w przestrzeni publicznej (a byłam świadkiem takowego cały jedyny raz!), ale jak najbardziej jestem za swobodnym karmieniem w miejscach publicznych. Wystarczy chcieć, a nikt tego nawet nie zauważy (czasami jest to nawet polobrot na krzesle). Akurat ja nie tylko jako matka karmiąca, ale również promotor karmienia piersią nie zgadzam się, że tylko noworodek je na żądanie. Starsze dzieci (również te po skończonym roku i jescze starsze) mają prawo jeść na żądanie, bo pierś jak wiesz to… Czytaj więcej »
Asia – ale ja jestem przeciwna tylko (lub aż) ostentacyjnemu karmieniu piersią. Wiem, że każdy ma swoją definicję takiego karmienia. Mnie bulwersuje więcej niż na przykład Ciebie, Jednak całe to rozdmuchanie tematu karmienia swobodnego robi krzywdę całemu kp. Gdybyśmy traktowali to jako codzienność i mniej tym epatowali to na pewno hejtu wokół tematu byłoby mniej. Takie jest moje zdanie. Może ja mam po prostu złe doświadczenia ale serio wielokrotnie spotykałam się z przerostem formy nad treścią.
Mam dwójkę dzieci. Hania 17 miesięcy i Julek 1 miesiąc. Niestety córki nie było mi dane długo karmic, bo całe 6 tyg i to tez z wielkim trudem. I może trochę z zazdrością patrzyłam na te wszystkie matki karmiace w parku czy na placu zabaw. Zawsze tłumaczyłam sobie ze nie chce by moj mąż byl zmuszony patrzeć na inne cycki. Julka natomiast karmię caly czas piersia, bez zadnych problemów. Po prostu kraina mlekiem płynąca. Lubie to, ale w domowym zaciszu. Tylko ja i on, we dwoje. Jeden raz zdarzylo mi się karmic w restauracji. Nie bylo innego pomieszczenia oprócz toalety,… Czytaj więcej »
Ja chyba nie rozumiem slowa “na pokaz”…czy karmienie piersia podczas ktorego nie robimy wszystkiego co tylko mozliwe zeby przypadkiem przez chwile nie pokazac sutka oznacza na pokaz?no chyba kazdej matce zalezy tylko zeby dziecko sie uspokoilo/najadlo/zasnelo i zeby mozna bylo kontunowac swoje czynnosci. Widze ze “z tej strony” jest tyle samo krzyku co i z “tamtej” o nic, o nature 🙂 uwazam ze nalezy wyluzowac 🙂 wiadomo ze i ja sie odwracam plecami w miare mozliwosci do ludzi no ale czasami chce tylko nakarmic i isc dalej 🙂
Nie zgadzamy:)
o jezu! w końcu ktoś to napisał. Szczerze mówiąc już nie mogłam patrzeć na te wszystkie artykuły i posty blogerów czy memy, które w ostatnich kilku dniach zalały internet. Bo ja też jestem kobietą i też nie przepadam za karmieniem piersią w miejscach publicznych. Co więcej, uważam, że jest to tak intymna sprawa, że oglądanie moich cycków zostawiam tylko sobie, dziecku, które karmię i męzowi. Mam dwie córki i żadnej z nich nigdy nie karmiłam przy większej ilości ludzi oprócz męża i mojej mamy. Dlaczego? Bo uważam, że nie jest to nikomu potrzebne. Po prostu ustawiałam wszystko tak, aby nie… Czytaj więcej »
Hmm no jezeli faktycznie istnieja kobiety ktore z premedytacja wychodza na ulice zeby nakarmic publicznie no to to jest smieszne i absolutnie tego nie popieram. Ale jak slysze ze to kwestia dobrej organizacji to chyba jestem najgorzej zorganizowana matka na swiecie… moje dziecko butelki nietoleruje chociaz bylo uczone pic z niej niemalze od poczatku (wypija tylko przy bajkach albo bardzo mocno zabawiane a juz na pewno nie z moich rak), smoczka tez nienawidzi. Moje dziecko od urodzenia bylo bardzo niespokojne i w powyzej wymienionych okolicznosciach cyc byl niezbedny non stop… takze prosze tez o wyrozumialosc 🙂 poza tym uwazam ze… Czytaj więcej »
Zgadzam się w 100% i za to właśnie podejście zostałam maksymalnie zjechana na facebooku kilka lat temu. Od tego czasu z jedną przyjaciółką jestem we wrogich relacjach, z drugą praktycznie kontaktu nie mam, a jeśli jakiś się zdarzy- również nie jest najprzyjemniejszy… :/ Dlaczego? Bo napisałam w komentarzu pod wpisem jednej z nich, że karmić publicznie piersią można, ale trzeba to robić z głową i nie cisnąć się na siłę, bezczelnie ludziom w oczy… Można wszystko zrobić w sposób dyskretny i niekrępujący dla nas i dla otoczenia. Nie trzeba od razu siadać na brzegu fontanny w głównym punkcie centrum handlowego,… Czytaj więcej »