Roszczeniowe matki – to one będą królowymi dzisiejszego wpisu. Polska to roszczeniowy kraj. Szczególnie w ostatnim czasie widać to jak na dłoni. Całe wieki dostawaliśmy w dupę, więc co i rusz oczekujemy rekompensaty za doznane krzywdy. Jednocześnie okres Polski Ludowej i ostatnie ćwierć wieku przemian wykształciły w Polsce pewną grupę quaziprzedsiębiorczych ludzi. Nie jest to warstwa, ponieważ ludzie, którzy do niej należą cechują się różnym wykształceniem, pochodzeniem, uposażeniem. Ten zbiór reprezentuje postawę roszczeniową bazującą na stwierdzeniu: „skoro żyję to mi się należy” i „cel uświęca środki”. A ponieważ za darmo to teraz nawet w ryj trudno dostać. To ludzie ci wykształcili różnego rodzaju techniki pozwalające im żerować na zdrowej tkance społecznej zapieprzającej dzień w dzień do pracy. I w pocie czoła pracującej by jeżeli nawet nie poprawić statusu materialnego swojej rodziny, to chociaż zwyczajnie przeżyć od początku do końca miesiąca.
Rozwijający się ciągle Internet i portale społecznościowe tylko petryfikują ten patologiczny stan. Ladies and gentleman. Będę mówił po polsku – jak powiedział na rozdaniu Oskarów Andrzej Wajda. Przed Państwem Matka Polska Roszczeniowska w monodramie „Mam horom curke” i roszczeniowe matki.
Słowo wstępu (na niedzielę)
Przyznaję, że z subkultur jesteśmy słabi. Wiemy tyle co o ile. Skupiamy się na swoich sprawach i sprawach naszych bliskich. Razem z Martą nie należymy do mateczkowych for czy grup dyskusyjnych. Gdzie można wymienić ciuszki na słoiczki, dwa rozpoczęte mleka na jedno przeterminowane, ale nieotwierane i inne takie cymesy.
Jednakże z racji blogowania i rosnącej popularności naszego bloga (tu prośba o oklaski) dostajemy coraz to więcej wiadomości różnej maści. Wśród tysięcy miłych wiadomości o tym. Że nas lubicie, poprawiamy wam humor, albo dajemy motywację (wybaczcie, ale autopromocja jest ważna, więc ten fragment musi być) dostajemy też sporo innych pytań. O płytki w kuchni, o tapetę w sypialni, numer szminki. Numer buta, zielone warzywka przy rozszerzaniu diety. Coś na ciemieniuchę u niemowlaka (załączone 16 zdjęć małego lewiatana pokrytego suto łuską na głowie).
Znosimy to dzielnie, bo taka to praca, misja, zadanie.
Skoro się nie podoba to było wykładać chemię w Biedronce, a nie zostawiać blogerem (z ang. „nierób” – przyp. tłum.). Ale na szczęście się podoba więc odpisujemy. Że płytki to Vives, tapeta Wallpaperdirect-dot-com. Szminka to „Men Love mystery” z Maca, numer buta 40 (ma się to kopyto). Zielone warzywka to groszek, szpinak, brokuł, cukinia, jarmuż. A to z łuską to należy polewać chłodną wodą, nie karmić i najlepiej bezpiecznie wypuścić do Zatoki Gdańskiej.
Wśród tych wszystkich wiadomości jakiś czas temu zaczęły nieśmiało pojawiać się też prośby.
Nie mówię tu o zbiórkach organizowanych po różnych portalach na dzieci czy dorosłych dotkniętych mniej lub bardziej zjadliwą chorobą. Te w zupełności rozumiemy i często prywatnie wspieramy. Myślę tu raczej o prośbach typu „daj mi za darmo”. „Oddaj, skoro nie używasz”, „ty masz pewnie dużo, to się podziel”. Roszczeniowe matki zaczęły się wyłaniać.
Zjawisko to nieco nas zaskoczyło, głównie swoją skalą. Jakiś czas temu zadałem więc pytanie na naszej grupie „SuperStyler po godzinach” na Facebooku czy znacie jakieś autentyczne historie typu „mam horom corke”, bo może to szerszy problem…
Odpisaliście.
529 komentarzy.
Matka polska roszczeniowa w pełnej krasie.
Kurtyna.
Akt 1 – Bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego
Jako stary leń łamany (nie złamany, żeby była jasność) na hiperprokrastynatora odłożyłem temat na wieczne zapomnienie. W życiu nie przeczytałem tak długiej książki, jak te 529 komentarzy. Sprawa nie dawała mi jednak spokoju. Co dwa tygodnie budziłem się w środku nocy zlany potem przypominając sobie, że przecież obiecałem wam wpis. Pod warunkiem, że opiszecie znane wam historie, w których roszczeniowe matki wiodą prym, i wychowują horom curke. Pi razy oko ponad pięciuset kobietom obiecałem coś w zamian, za coś i się nie wywiązałem. Sprawa zaczęła pachnieć zapachem zwanym w perfumiarstwie amber gold, gdzie nutą głowy jest absolut obiecanek cacanek, nutą serca akord naiwność, a nutą bazy olejek śliskiego przekrętu.
Gdzieś na początku sierpnia dostaliśmy maila od jednej damy, nazwijmy ją Anią – to moje ulubione imię dla bohaterek e-afer z naszym udziałem i niech tak pozostanie. Ania napisała tak:
„Witam Was serdecznie bardzo proszę o wejście i możliwe wsparcie naszego celu będzie Nam niezmiernie miło. Dziękujemy.”
Pisownia oryginalna, a dalej link do internetowej zbiórki. Klikłem „bo blisko miałem” jak mawia kabareciarz Bałtroczyk. Pokazuje mi się zdjęcie całkiem uroczej niewiasty, która przynajmniej na pierwszy rzut oka zdaje się mieć wszystko na miejscu. I być całkowicie zdrową i sprawną osobą. Oczywiście z choinki się nie urwałem i wiem, że nawet najstraszliwsze choroby czy doświadczenia niekoniecznie odbijają swoje piętno na urodzie. Szczególnie młodych osób. Czytam więc opis i myślę: może nerka, może wątroba, może jakiś guz w mózgu nie daj bóg. Może wypadek komunikacyjny, może pożar, bo czasem mi się przecież śnią pożary. A może zwyczajnie oktomama tylko jakoś nie umie wypełnić wniosku 500+ by zaznać życia w luksusie za cztery koła. Żeby uczynić za dość swojej ciekawości zagłębiam się więc w lekturze opisu zbiórki.
Gały wyskoczyły mi z orbit niczym w filmie „Maska”. I zacząłem ich nerwowo szukać po omacku w okolicy laptopa i pod biurkiem. Z opisu wynikało, że Ania z mężem marzy o małym domku. Tak maksymalnie do 80m2, bo nie chce już mieszkać z rodzicami. Tylko nie ma kasy na zakup działki i postawienie tej chatki Puchatka, więc jakbyś się drogi Internauto był łaskaw szarpnąć to byłoby klawo. Bo marzenia ma każdy, i Ania, i mąż Ani i ty też. Tyle wynikało opisu.
Gdy już na powrót osadziłem oczy w oczodołach co do najłatwiejszych przedsięwzięć nie należało, odpisałem Ani.
„Cześć Aniu,
nim wesprzemy Wasze marzenie chcielibyśmy dopytać: jesteście niepełnosprawni, jakoś doświadczeni przez los, macie niepełnosprawne dzieci, które uniemożliwiają Wam zwyczajną pracę zarobkową i odłożenie bądź wzięcie kredytu w banku?
pozdrawiamy
Marta i Jan
SuperStyler.pl”
Czułem, że ewentualna odpowiedź to będzie niezły lot i to bardzo wysoko. A tam mało tlenu.
„Siema dziubki nie nic z tych rzeczy. Mąż stracił pracę a 3 dni temu dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć dziecko.”
Zacząłem szukać w pamięci założeń programu MDM czyli Mieszkanie dla Młodych. Przysiągłbym, że program ten miało finansować państwo, a nie blogerzy, ale może jak zwykle coś pomyliłem.
Poza tym nie wiem jak was. Ale mi zdrowy rozsądek podpowiada, że jak tracisz pracę to jej szukasz. A jak dzieciak w drodze to odkładasz hajs na wyprawkę, a nie skupujesz grunty i stawiasz pałace, nawet te skromne, 80cio metrowe. Mam horom curke w pełnej okazałości.
Akt II – Głos Ludu
Zszedłem do krypty. Ziąb wrześniowego, mglistego poranka dawał się we znaki. W przepastnym archiwum bractwa superstylerowego odszukałem wiekowy pergamin z wątkiem w którym roszczenowe matki grały główną rolę. 529 wpisów pisanych gotykiem. W rytm Decade Of Therion Behemotha czyli popularnej piosnki chłopstwa i pospólstwa zwanej tradycyjnie „Kaką Demona” począłem czytać owe szatańskie wersety. Przysiadłszy na wilgotnym od kapiącej ze sklepienia wody, modlitewniku. Obok mnie w trumnach leżał cały Gang Świeżaków. Kolejno brokuł, marchew, grzyb i pozostali.
Obudziłem się znowu zlany potem.
Muszę przeczytać te komentarze i jakoś to wszystko wam opisać.
Przecież nie mogę pominąć głosu ludu i olać waszej pracy i poświęcenia.
Akt III – Mam horom curke świeżaki dacie nam? Roszczeniowe matki.
Genialny w swej prostocie tekst „mam horom curke” wzięty jest ponoć z serwisu ogłoszeniowego OLX gdzie pojawia się w różnych formach i modyfikacjach jako próba wyłudzenia sprzedawanych przedmiotów za darmo lub po obniżonej cenie od sprzedających (niestety, wpisanie w wyszukiwarkę „hora curka oryginał” na 99% nie da wam oczekiwanych rezultatów, bowiem oryginalny wpis został zagubiony pośród tysięcy pretendujących do miana pierwszego). Ale jest też kilka innych sposobów, które przytoczyliście w swoich komentarzach. Przebrnąłem przez nie wszystkie. Tu muszę nadmienić, że dość mocno rozbolała mnie od tego wszystkiego głowa i jeżeli to nie glejak lub wylew, to zwyczajnie muszę napić się ciepłej wódki.
Nim się jednak napiję streszczę wam najczęściej spotykane sposoby i manipulacje roszczeniowych mamusiek, tatuśków i okołorodzicielskie przekręty jakie podaliście w swoich przykładach, a taktyk na horom curke jest całkiem sporo.
Sposób pierwszy „na samotną matkę”
Czyli daj mi miejsce w przedszkolu, bo mi się należy. A w domu czeka „Partner” nazywany pieszczotliwie przez dziecko wujkiem – Matka polska roszczeniowa w najczystszej postaci.
Sposób drugi „na koleżankę w trudnej sytuacji”
Oddaj mi ubranka po dziecku bo moja koleżanka ma ciężką sytuację, jest w ciąży, urodziła, albo już ma piątkę dzieci więc potrzebuje pomocy, a ciebie stać to możesz oddać. Tu ciekawostką jest to, że zawsze jest jakaś koleżanka, co zapewne ma ułatwić wyłudzenie, no bo przecież to nie dla mnie, a ja się jeszcze poświęcam i szukam dla niej pomocy. Także skala dobra wyjebana praktycznie w kosmos i żal nie pomóc. Potem jak masz fart znajdziesz te ubranka w serwisie ogłoszeniowym albo aukcyjnym.
Kolejny sposób „na piątkę dzieci” aka „wielodzietność”.
Tu jest prosto i banalnie jak banalne jest włamanie z użyciem łomu – mam piątkę dzieci, więc mi ciężko także spuść z ceny albo daj za darmo. Jest też sposób na „znalazłam taniej” więc sprzedaj mi za tyle, ile ci powiem – stary, dobry szantaż tak zwanych Januszy Biznesu. Sposób na „dziś” czyli już stoję w blokach i mogę po to zaraz przyjechać, ale nie za darmo. Tu liczy się czas. Kupią od ciebie jeszcze dziś, ale za mniej, niż sobie życzysz. Inny sposób to sposób na pseudo biedę – daj mi bo nie mam i jestem biedna. A potem delikwentka przyjeżdża po to dobrym autem i porządnie ubrana bo inaczej „byście mi tego nie oddali”. Jest też sposób na nakłonienie np. „Czy można jakoś prawnie nakłonić sąsiadów do rezygnacji z WiFi bo jestem w ciąży i czytałam, że to szkodzi.”
Jest sposób na wirtualne niepełnosprawne dziecko – czyli wymawianie się rzekomą niepełnosprawnością i sposób na prawdziwe niepełnosprawne dziecko, którego niepełnosprawność ma doprowadzić rodziców do ustawienia się na całe życie, luksusu i dostatku.
W historiach, które opisałyście są też takie, które nadają się może nie na film, ale na odcinek „Trudnych spraw” z całą pewnością. Są to długie, wielowątkowe historie z misternie utkaną intrygą, która ma na celu wyłudzenie przedmiotów lub pieniędzy i które ciągną się tygodniami a nawet miesiącami.
Czy można jakoś temu zaradzić?
Tak! Róbcie tak jak my. Bądźcie czujni, nie poddawajcie się emocjom. Sprawdzajcie. Pomagajcie, ale rozważnie. Jest masa fundacji, które skutecznie pomagają potrzebującym. Korzystajcie z nich. To co prawda pośrednicy, ale dzięki temu lepiej znają potrzeby swoich podopiecznych i mogą skuteczniej i racjonalniej spożytkować przekazane im środki. Oczywiście i tu nie ma gwarancji, bo już byli tacy, którym karta kredytowa fundacji myliła się z prywatną, ale wpadek nie da się uniknąć i nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
Jeżeli pomagacie komuś bezpośrednio, to postarajcie się zgłębić problem, poznać ludzi. My mamy BabcięSamoZło, która mieszka na Mazurach, a tam nie brakuje osób, którym trzeba pomóc. Babcia ich zna i to jej przekazujemy masę rzeczy po naszych dzieciach czy po nas. Potem niekiedy spotykamy kogoś kto ma coś co do nas należało. To miłe, że ktoś jeszcze z tego ma pożytek. Pomijam, że jest to również ekologiczne rozwiązanie.
Dostaliśmy też jedną wiadomość, o której chciałbym wspomnieć poza kolejnością, bo warta jest odnotowania. Przytaczam w całości, bo daje do myślenia.
„Siema siema. W głowie cały czas mam Twój post dotyczący roszczeniowych matek. Nie chcę komentować tego na forum nie mam czasu na dyskusje. Opowiem swoją historię: 6 lat razem ponad 5 lat mieszkaliśmy wspólnie. I nagle pojawia się Małolata w czerwcu, a termin porodu mojej Niuni na lipiec. Super ekstra, ale serio świat sie wali gorzej wracam do domu “z brzuchem”. Porażka dziecko którego tak pragnelismy jest konsekwencją miłości która ze strony ojca dziecka poprostu się skończyła. Nie chce opisywać tego co czułam przejde do sedna: ja miałam rodziców którzy mnie mega wpsierali i wspieraja ale uważam że jak ktoś jest w potrzebie (dziecko rośnie a ja nie mam np ubrań, czy nie stać mnie poprostu na zabawki) i ma odwage poprosić o pomoc- to kłaniam się nisko.
Wiem jak ciężko prosić o pomoc przeszłam przez to wstyd się przyznać ale ja całą nienawiść za to co mnie spotkało przelalam na brak zainteresowania córką. Nie chcialam się Nią zajmować- poprosilam o pomoc i odbudowywałam “poprawne” relacje z dzieckiem. I myślę sobie pojedziesz po bandzie po tych matkach co się proszą- wiem większość z nich to patologia ale może gdzieś jest ktoś kto naprawde jest w potrzebie a nabijanie się z tego tematu odciągnie daną osobę od poproszenia o cokolwiek. Bycie samotną matką jest poprostu ciężkie- zazdroszczę Tobie i zazdroszcze każdej napotkaniej kobiecie która wychowuje dzieci z partnerem.”
A teraz na kolejnych stronach wybór najlepszych przypadków, jakie napisaliście w komentarzach, związanych z mam horom curke i nie tylko. Enjoy!
Jeżeli znacie inne tego typu historie albo macie przemyślenia na ten temat piszcie proszę w komentarzach.
1. Bo mam dziecko/bo mam blizniaki/bo jestem samotna matka to :
Nie ide do pracy bo – mops placi za przedszkole. Urzad miasta daje 500+ i rodzinne. A byly alimenty wiec dziecko niech siedzi w przedszkolu od rana do zamkniecia ( a co tam- spoznie sie) i zaprowadze je w kazde swieta, ferie i wakacje – ups – mops nie placi za wakacje co za chuj*owy kraj jak tak mozna ! Pomijam fakt (pracuje w przedszkolu), ze rodzic przychodzi z papierami z poradni psychologiczno-pedagogicznych aby wyrobic dziecku “zolte” papiery – czytaj 1400 zl do kieszeni, nie wazne, ze dziecko trafi do szkoly specjalnej.
Jak chce takie papiery to zna takie slownictwo jak “aspołeczny/wycofany”. Ale jak ma zaplacic za wycieczke lub wyprawke to dziecko nagle 2tyg nieobecne a papiery za nia wypelniamy my. Bo mama nie umie napisac nic poza wlasnym imieniem i nazwiskiem… najlepiej jakby przedszkole robilo jeszcze na nia zrzute. Jak biedniejsze rodziny dostaja ciuchy to nagle je oddaje bo brzydkie, uzywane czy rozciagniete … dziecko ledwo dopina za male ciuchy a taka biedna, samotna mama – zrobione rzesy, paznokcie, codziennie inne buty a bluzks robi za sukienke
2. A najlepsza kiedys sytuacja…
Na pewnej grupie dziewczyna mówiła ze nie ma kasy a nadchodzą urodziny jej córeczki, że ogólnie ciężka sytuacja, mąż ma jakiś kryzys w pracy. Wiec nie zastanawiając się z dziewczynami z grupy zorganizowałam zbiórkę kasy i prezenty dla córeczki i przy okazji synka. Dodam, że ona wcale nie protestowała, a wręcz mówiła co możemy kupić. Po miesiącu dziewczyna się chwaliła pudłem kosmetyków za 400 zł nowymi ciuchami od stylisty i że właśnie zaczynają kapitalny remont – gdy pokazała panele jakie wybrała mało z krzesła nie spadłam i znów o sobie pomyślałam jaka jestem głupia i naiwna…
3. Sprzedawałam mleko modyfikowane ( zamknięte,nowe), bo moje blizniaki juz wyrosły.
Babeczka ubłagała abym jej oddała za darmo, bo jest biedna i jej nie stać. Stwierdziłam – ok, przyda jej się to pomogę. Podjechała do mnie takim 5-6 letnim SUV-em, ubrana jak modelka,rzeski zrobione, brewki rowniez…a ja stałam w wyciagnietych legginsach jak przysłowiowa “sierota” ?
4. Oj znam.Przez całe swoje życie dokładnie poznałam.
Roszczeniowa mama niepełnosprawnego dziecka (już 40 letniego niepełnosprawnego dziecka) trzęsie całą wsią jak chce. 20 lat temu zagrodzila drogę która jest wspólnotą,bo ma chore dziecko i nikt im pod domem jeździł nie będzie! Nie ma na nia siły. Trzeba latami walczyć w sądzie albo się poddać. 17 współwłaścicieli wybrało to drugie.Przez lata wzywali policję jak zaprosiliśmy kogoś do domu i jak rozmawiało się a oni za ścianą słyszeli. Chore dziecko musi mieć absolutną ciszę. Muzyka? wykluczone. Szczekający pies? wykluczone.
5. W nocy świecić światło na podwórku?
Wykluczone. Policja przyjezdzala…pukali i grzecznie prosili “widzimy,że jest cicho,muzyka nie gra,nie zagłuszacie ciszy nocnej ale Ci panstwo mają chore dziecko!moglibyscie rozmawiac jeszcze ciszej?” Ogrody cudze tez odwiedzaja,sady cudze tez bo ich chore dziecko zjadloby to czy to. Śmiało moge powiedziec ze sa tak roszczeciowi ze zterroryzowali cala wies. Boja sie ich wszyscy i tancza tak jak trzeba tanczyc przy chorym dziecku. Czy wspolczuje? Nie. Takie nieszczescie zmiekcza ludzi,uczy pokory. Oni cale zycie sie wyreczaja tym chorym czlowiekiem i wszyscy na tym cierpimy.
Dokładnie. Tylko kto to zacznie? Jak nawet wladze nie daja rady. Raz jeden sie postawil i mowi “co mi beda zagradzac jak mam wspolwlasnosc w akcie notarialnym i moge tam chodzic i jezdzic ile chce”…poszedl…odwazny ? Na jego plecach zostal polamany kij ? a policjant powiedzial tak ” wycofaj pan to oskarzenie bo jak go wsadza to kto sie zajmie tym chorym dzieckiem???” Człowiek wycofał,bo ma serce. Przez 20 lat czekamy na kogos kto kupi tu dom i nie bedzie mial litosci dla tych ludzi a tym samym my wszyscy odzyskamy normalny dojazd do ulicy. Może doczekam tego w swoim życiu ?
6. Siedziałam z 6miesięczna córką.
Koło piaskownicy na ławce i bawiła się gryzakiem bo zęby idą, jakieś dziecko do niej podleciało i koniecznie chciało jej zabawkę, grzecznie odmówiłam i wytłumaczyłam, że ona jest malutka, że bolą ją dziąsełka i to jej pomaga i że nie może mu tego dać, chłopczyk poleciał do mamy a ta podlatuje do mnie z pretensjami, że nic się nie stanie jak dam na chwilę mu jej zabawkę ? jak odmówiłam i powiedziałam kulturalnie, że ona to trzyma w buzi i nie dam nikomu tak “osobistej” zabawki zostałam zwyzywana od chama i życzenia powodzenia w wychowywaniu dziecka na samoluba ??? do tej pory nie miesci mi się to w głowie. Ah, te roszczeniowe matki.
7. Okres urlopowy ładnych parę lat temu – zaklepałam sobie termin, żeby mieć wspólny urlop z chłopakiem.
Parę dni później zostaję wezwana przez dwie starsze ode mnie pracownice, że mam KONIECZNIE zmienić termin. Na moje pytanie dlaczego odpowiedziały mi, że one mają rodziny, a ja nie więc im się NALEŻY pierwszeństwo w uzgadnianiu sobie terminów urlopów. Na mój tekst: “a co to ja bezdomna sierota, że wg was nie mam rodziny…!?” nie odpowiedziały tylko rzuciły spojrzenie, które kogoś innego pewnie by trupem powaliło więc wzruszyłam ramionami i pojechałam na urlop w ustalonym wcześniej terminie. Kurtyna!
8. Sprzedawalam ubranka po starszym synku na jednej grupie.
Jedna Pani się na priv odezwała ze ona by je wzięła , ale za drogo dla niej i mi walnęła historie jaka to ona bieda jest, z trojka dzieci bez męża i tylko z alimentów żyje, ze jej te ubranka za darmo dalam i jeszcze więcej dołożyłam. Umówiliśmy się na mieście i dalam jej to wszystko. Przyszłam do domu i ona mi dalej w głowie była, wiec dalam reszte ubranek, zabawki, nowa mate Tiny love, ubrania dla niej. Jakieś kilka miesięcy później przypadkiem dowiedziałam się że ma męża i mąż ma firmę. Jak jej to napialam ze mnie tak oszukala, to ona mi na to ze jakby tak nie napisała to ja bym jej tego za darmo nie dala…
Coś mnie trafiło… Roszczeniowe matki potrafią zaskoczyć.
9. Sprzedawałam jeździk od córki z postacią Minnie.
Dostałam wiadomość od Pani że ma oczywiście chorą córkę, która widziała zdjęcie tego jeździka, bardzo go chce, zawsze marzyła o takim i czy bym mogła go jej wysłać, a córka będzie szczęśliwa. Napisałam że bardzo chętnie uszczesliwie dziecko, jak w tresci tyle i tyle z przesyłką i jest Pani… ale na to już nic nie odpisała?
10. Oj znam!!!! Dzis jestem przez ta Pania zablokowana.
Mianowicie. Poznalysmy sie na pewnej grupie. Nasze dzieci mialy rodzic sie mniej wiecej w tym samym czasie. Pech chcial ze wyszlo ze nosi pod sercem chore dziecko. Pani X od poczatku nie ukrywala ze nie ma kasy. Na poczatku kazda z nas bardzo jej wspolczula. Dziecko urodzilo sie z licznymi wadami, m.in mialo rozszczep kregoslupa. Szkoda dziecka. A jeszcze szkoda mi bardziej jak sie okazalo jaka ma matke. Tak wjec kazda dziewczyna jej ogromnie wspolczula. Z czasem zaczelo cos nie grac. Jednego dnia byl post “ledwo mi starcza do 1” a nastepnego dnia “wlasnie kupilam sobie laptopa bo netbook byl za maly o telefon dla siebie i meza”.. Dalej. Zostawala mala w szpitalu! Biedna nie miala opieki przez dlugi czas bo “ona jest zmeczona”..
Zostawila ja nawet na swieta.. W zamian na pocieszenie wziela sobie kota co jest totalna glupota bo przy chorobie tego dziecka musi byc w domu czysto, a wiadomo kot siersc gubi, moze wskoczyc do lozeczka..
Usunela sie z grupy ale to nie byl koniec jej poczynan.
Zglosila corke do fundacji. Wszystko super.. Zbierali na lozko do rehabilitacji ale sama kupowala sobie kolejne zbedne gadzety. Pozniej znana firma lalek Lou (ta z imionami -droga. Oczysiscie Pani X ja miala) dodala post w stylu “Macie nasze lalki? Pochwalcie sie w komentarzach”. No i mamuski zaczely dodawac wesole, fajne dzieciaczki z lalkami. Pani X tez dodala… Ale nie dodala normalnego zdjecia zrobionego w domu..
Tylko chwile po operacji.. Cala okablowana.. Z rurka w nosku.. Welflonami… Z jakims smutnym opisem… Oczywiscie firma sie wzruszyla i napisala post do Pani X ze ma dla nich niespodzianke. Dalej, byl jakis konkurs na fb. Do wygrania byl jakis pluszak. Trzebabylo cos napisac (nie pamietam co). Pani X dodala zdjecie znowu po operacji. Firma organizujaca konkurs wybrala inna osobe jako zwyciezce ale oznaczyla Pania X ze dla jej chorej corki leci specjalna nagroda..
Na swoim fanpage tez organizowałam konlurs z pewnym sklepem.
Dostalam wiadomosc na priv ze ONA CHCE WYGRAC.. I CZY NIE DA SIE TEGO JAKOS ZALATWIC. Bez komentarza. I dochodzimy do punktu kulminacyjnego. Pani X stworzyla zbiorke pieniedzy na DOM. Tak na dom za 300tys jak dobrze pamietam. Z garazem na dwa auta. Niby dla dziecka.. Szkoda ze szerokosc chociazby drzwi nie jest w ogole dostosowana do niepelnosprawnego dziecka ktore bedzie jezdzilo na wozku. Dodam ze dodala projekt domu w zbiorce. Noz sie w kieszeni otwiera.. Jest to matka ktora ewidentnke bawi sie kosztem chorego dziecka.
Odezwala sie do nas mama z innej grupy ktora zalila sie ze Pani X z wyzulila paczki od innych dziewczyn z ciuszkami dla malej. Tydzien po wystawione byly na necie do sprzedania. Badz tu dobrym..
11. U mnie na placu zabaw jest mama-terrorystka.
Jej dzieci są super inne są niewychowane i niegrzeczne! Ciągle zwraca dzieciom uwagę, np. Jak dziec na w ręku zabawkę jej dziecka to podchodzi i wyrywa! Ciśnie po innych dzieciach, zdarzyło się że popchnęła, albo krzyknęła na nie swoje dziecko, bo jej jest cacy. Wali ciągle jakieś uwagi, typu, o źle Cię mama nauczyła, nie tak się powinno bawić, zobacz jaka moja córka grzeczna i umie się zachować, a Ty nie! Ciągle, jakieś głupie teksty. Tak jest za każdym razem.
Za każdym razem afera! A na plac zabaw przychodzi codziennie. Więc jak ona jest, ja uciekam na następny plac, żeby mieć święty spokój.
12. Dostałam od koleżanki smsa:
“Proszę aby nie zapraszać moich dzieci na przyjęcia urodzinowe/imieninowe ponieważ nie stać mnie na zakup prezentów” Szczena mi opadła. Za dwa miesiące chwali się, że kupiła sobie samochód za 10 tysięcy bo była okazja.
13. Jak byłam w ciąży zaprzyjaźniłam się z pewną Panią X na instagramie.
Ona znów przyjaźniła się z Panią Y i tak we trzy się zakumplowałyśmy, zaczęłyśmy pisać razem bloga. Pani Y cały czas pisała jakie ma cudowne wspaniałe życie, kasa itd super mąż, teściowa, po czym po jakimś czasie napisała, że zmarł jej mąż w wypadku samochodowym – oczywiście współczułyśmy jej ogromnie ona w ciąży sama w nowym mieście. Okej, jakoś się w miarę ogarnęła(chodząc na terapię) i po bodajże miesiącu napisała, że nie żyje jej teściowa, znów szok współczucie empatia – ale gdzieś mi i Pani X z tyłu głowy chodziło, że to dziwny zbieg okoliczności ale nie mówiłyśmy nic bo głupio a ona była strasznie przekonująca, potem się okazało że zmarła o ta teraputka do której chodziła na terapię, to już w ogóle dziw?
Myśle ma dziewczyna pecha nie ma co..
Po czym znów po jakimś czasie okazało się że ona zaczyna przedwcześnie rodzić a nas z frontu informowała Pani Z, że Pani Y chciała się zabić przebiła sobie nogę jakimś metalowym prętem i ledwo ją dowieźli do szpitala, zrobili cesarkę i urodziła się dziewczynka (a ponoć miał być chłopczyk) na dodatek Pani Y po CC miała operacje po której zapadła w śpiączkę a na koniec umarła.
Więc z Panią X zorganizowałyśmy na insta wielką zbiórkę ubrań i potrzebnych akcesoriów dla małej Y – dziecko zostało samo na świecie – miała się nią tymczasowo zająć Pani Z. Okazało się, że ta cała historia to jedna wielka ściema, zostałyśmy naciągnięte, a Pani Z i Pani Y to jedna i ta sama osoba która przyznała się sama że Nas okłamała bo jest biedna i potrzebowała ubrań dla swojego dziecka.
To w takim mega skrócie. Może któraś z Was ma instagrama i pamięta taką akcję, bo ona dotarła nawet do Anglii… Od tamtego czasu ciężko zaufać komukolwiek, a ja będąc w ciąży przežywałam jej historię o czym może poświadczyć mój narzeczony, ryczałam nie raz nie dwa.
Dramat jakiś.
14. Opiekowalam sie dzieckiem.
Zarabialam cale 8zl/h. Dziecko bylo z niepelnosprawnoscia i wymagalo duzo opieki. Rodzice najpierw poprosili mnie zebym raz rozwiesila pranie, a po dluzszym czasie juz pralam,gotowałam, zmywalam, wszystko robilam. Na moje sprzeciwy uslyszalam, “przeciez ona sie sama bawi” i “za darmo ci nie placimy”. Szybko sie zwolnilam.
15. W czasie kiedy chodzilam do liceum moja kolezanka zaszla w ciaze.
Miala 17 lat jak urodzila dziecko, no zdarza sie. Ale dochodzilo do takich sytuacji, kiedy Agata przychodzila z dzieckiem do szkoly na poprawki, aby wzbudzic w nauczycielach litosc. Czeste zwalnianie z lekcji bo ona ma dziecko, nie odrobila pracy domowej bo ma dziecko. Do konca szkoly zaslaniala sie dzieckiem.
Z racji wyjazdu za granice miała do wynajęcia mieszkanie w super stanie po generalnym remoncie rok temu. Mieszkanie 100m2. Ogłoszenie wystawione na olx i wiadomość od “Pani” ze jest w trudnej sytuacji ma 2 dzieci 3 w drodze… I oni zawsze marzyli o życiu w takim mieszkaniu bo ładne, duże i każdy miał by swój pokój. Oni chętnie się wprowadza od zaraz i zaopiekują mieszkaniem żeby nic się nie niszczyło. Jednak nie stać ich na płacenie tych wszystkich opłat… Są gotowi płacić za media a resztę ja pokryje jako właścicielka….
Mogę za darmo zamieszkać w Twoim (w trakcie wykańczania) domu, bo mam nakaz eksmisji i chore dziecko 🙂
16. Mój Mąż nie jest Polakiem( po polsku mówi, wiadomo akcent ma ) ostatni trymestr ciaży był dla mnie bardzo ciężki.
Będąc w sklepie Mąż grzecznie poprosił Panią kasjerkę by obsłużyła nas poza kolejnością ( co o dziwo uczyniła)Dyskusja pań w kolejce byla na tyle bolesna ze nigdy jej niezapomne,, nie dość że poszła z obcym to jeszcze nie uszanuje starszych i wpycha się w kolejkę ” Podobna sytuacja miała miejsce przy składaniu dokumentów na becikowe i słynne 500+, tym razem słowa ,,pani urzędnik” ,, Zdaje sobie Pani sprawe że Pani dziecko nie powinno dostać tych pieniędzy?” Pytam zdziwniona ,, Dlaczego?” ,, No jak to dlaczego? Pani dziecko nigdy nie będzie 100% polakiem” Kurtyna… 🙁
17. Ja wystawiłam kiedyś za darmo ubranka po synku (stan podwórkowy, dlatego za free).
Odezwała się dziewczyną, która chciała dwa rozmiary (oczywiście musiałam wybrać te rozmiary z całego pudła). Umówiłyśmy się, że przyjedzie kilka dni później. Raz przełożyła, bo coś jej wypadło (poinformowała mnie po około 2h od umówione godziny spotkania.. Tak tak.. czekałam na nią), potem mąż auto zabrał.. w ostateczności zapytała czy czasem bym jej nie podrzuciła jakbym jechała w jej kierunku. Szczyt bezczelności.. ubranka dalej leżą u mnie na strychu
18. Kiedy indziej bylan z mala w szpitalu.
Rodzice pracowali, ja w ciagu dnia z nia bylam. I na sali bylysmy z jeszcze jedna dziewczynka i jej mama. Jak ta mama dowiedziala sie, ze jestem opiekunka malej to podrzucala mi swoje dziecko bo “przeciez mam zaplacone, a co to za roznica czy z 1 czy z 2”. Rsz poszla podobno zalac herbate na korytarz, a wrocila po 2.5h (!!!!!) Z zakupami z pobliskiego CH. Innym razem poszla sie myc, idac jeszcze na obiad. Nawet dziekyje nie powiedziala, a jak sie sprzeciwilam i powiedzialam, ze jestem tu dla jednego dziecka to mi powiedziala “CHUJOWY Z CIEBIE BEDZIE PEDAGOG JAK Z DWOJKA DZIECI SOBIE NIE RADZISZ” i “MI TEZ SIE COS NALEZY OD TEGO ZYCIA”.’…?????
19. Moja ciocia pracuje w pomocy społecznej.
Załatwiła grupie małżeństw z dziećmi DARMOWY wyjazd na wakacje, konkretniej do Sandra SPA nad morzem. Mega baseny, genialne warunki… osoby te, które na codzień mieszkają w warunkach tragicznych, dzwoniły kilka razy dziennie, ze za mały pokój, ze nie ma ręcznika, ze jedzenie im nie smakuje, ze dlaczego nie ma większego standardu… autentyk.
Doba w tym hotelu kosztuje miliony monet i prawdopodobnie nigdy nie byłoby ich na to stać, nawet sama ciocia chętnie by się tam znalazła 😉 i ja!
20. Mam stajnię i kilka koni.
Moja sąsiadka ma trzech synów (warto zaznaczyć, że tak nieznośnych bachorów już dawno nie spotkałam). Od czasu do czasu dzieciaki do mnie przychodziły, żeby je pooprowadzać na koniu. Ok, dopóki to się zdarzało raz na miesiąc nie miałam nic przeciwko. Nadeszły wakacje, chłopcy się chyba w domu mocno nudzili, bo zaczęli przychodzić codziennie, w dodatku bez opieki (wcześniej przyprowadzała ich zazwyczaj babcia). Po którymś z kolei razie, kiedy te trzy diabły wcielone wpadły mi na podwórko i BEZ PYTANIA zaczęły się pakować na chama na mojego kuca, zgarnęłam gównażerię z powrotem do ich domu i grzecznie tłumaczę mamusi, że owszem, ja mogę chłopców powozić w siodle, ale nie codziennie i nie za darmo.
Mam swoje życie, swoje obowiązki i za takie oprowadzanki, to biorę 30zł za godzinę od jednego dziecka. Usłyszałam wtedy, że jestem skąpą szmatą, i że koleżance z zza płotu, to mogłabym wyświadczyć przysługę i się jej dziećmi przez wakacje zająć. Szlag mnie trafił. To nic, że mam swoje konie, to nic, że prowadzę dodatkowo gospodarstwo produkcyjne (mleko). Ona ma dzieci i ja miałam się tymi dziećmi zająć, bo “jak chłopcy są cały dzień na koniach, to przynajmniej sobie odpocznę”.
21. Pracowałam w urzędzie w dziale przyznawania stypendiów socjalnych dla dzieci z rodzin ubogich.
Zakupy przyborów szlolnych dla dzieci należało udokumentować fakturami.
No i przychodzi Pani X, wyciąga telefon i pokazując mi zdjecia w telefonie mówi:
– “Patrz Pani, jak sąsiady sobie żyją, a udają ubogich i stypendium na dzieci biorą!”
Na zdjęciu (zrobionym zza firanki z ukrycia 😉 ) widzę rodzinkę z gromadą dzieci jak siedzą pod domem przy grillu i jedzą kiełbasę i piją piwo. Pani “uprzejmie-donosząca” mówi dalej:
– “Oni to w ogóle nie powinni dostawać stypendium, bo ja wiem, że on na lewo sobie dorabia. Ja to jestem bardziej potrzebująca, mam gorszą sytuację od nich… czasami na węgiel nie mamy, i na jedzenie nawet nie starcza…a tak w ogóle to chciałam fakturę rozliczyć bo dres kupiłam synowi na wf”.
I kładzie mi kobieta fakturę ze Złotych Tarasów za dres Adidasa na kwotę 750zł 🙂
22. Mąż ma w rodzinie pewna ciocie ktora potrafi zadzwonic i powiedziec “nie przyjezdzaj bez prezentow do dzieci” .
Dzieci MUSZA MIEC – DOSTAC bo to JEJ DZIECI. ona jest cytuje WAZNA i trzeba ją wszedzie zapraszac – w przeciwnym wypadku wydzwania i ryczy po rodzinie 😉
23. Bylam z dzieckiem lat wtedy niespelna 3 na placu zabaw.
Siedzimy w piaskownicy i robimy babki. Jak to dziecko rozwala je. I tak siedzimy i sie.bawimy kilkanascoe minut. Obserwuje mnie pani z lawki. Jej dziecko biega wrzeszczy i ogolnie “sie bawi”. Nagle podbiega i.krzyczy na moja mala, ze dlaczego to rozwala i ze “jestes chyba.glupia albo jesce inna” (chlopak z 5lat, calkiem dobra lacina sie.poslugiwal). I mowie mu, ze nie wolno tak sie zachowywac, i ze Dziewczynka.jest za mala, ze to jest jej zabawa i on jak byl maly tez sie tak.bawil. na co.mamuska wstaje idzie do mnie czerwona ze zlosci syczac”moj syn nie byl.imbecylem i tak.sie nie bawił nigdy” po czym… ROZDEPTALA MI WSZYSTKIE BABKI KTORE ULEPILAM I mowi do dziecka “chodz synu, ta pani jest pojebana”. Odebralo mi.mowe
Drugi przykład – moja kuzynka. Zawsze wszystkim wszystkiego zazdrości.
Potrafiła mi wypomnieć nową kurtkę z ryniacza za 50zł, bo “bogata, to sobie kupuje co chce i ile chce”. Jest tak łasa na prezenty i podarunki, że nawet jej 3-letnia córka zaczyna robić to samo. Ostatnio wpadłam do nich na chwilę zostawić jakieś dokumenty dla ciotki (czyli mamy mojej kuzynki) i mała od progu darła się, że chce ode mnie prezent. W pierwszej chwili zdębiałam i zaczęłam przegrzebywać torebkę w poszukiwaniu czegokolwiek. Wygrzebałam tam batonik Bajeczny (łasuch ze mnie, często mam ze sobą chociaż cukierka).
Dałam go małej, na co ona cisnęła mi nim pod nogi i zaczęła płakać. Podleciała matka, wzięła ją na ręce i rzuciła mi tekstem “mogłaś jej chociaż dać 50zł, a nie jakieś słodkie ch*jostwo”. Oczy mi na wierzch wyszły, trzasnęłam drzwiami i od tamtej pory nie mam z nią kontaktu. I mieć go nie zamierzam. Haha chciałam oddać rzeczy dla maluszka “biednej” mamie w ciąży, poznanej w internecie. Zalila się w jednej z grup i błagała o pomoc. Zaoferowalam trochę rzeczy, swierdziła ze wolalaby pieniądze a wózek przyjmie jedybie jak będzie firmowy (nie pamiętam wymienila jakaś markę)
I przypomniała ni się historia ww mamuski gdzie szczęka mi opadła po taż trzeci!
Dzwoni… “Hej mam sprawę, czy ty masz paragon z wyprawki szkolnej co kupilaś swojej córce? Bo wiesz ja w MOPSie przedstawiam takie dokumenty i dadzą mi na to kasę”. Niestety nie zbieram paragonów za zakup kredek, farb, piasków i innych przyborów szkolnych. Chyba się na mnie obraziła
24.Dziergam.
Regularnie jakieś rozszczeniowe matki na fb piszą mi zebym udziergala jej dziecku cos, bo skoro dziergam dla wczesniakow za darmo to dla niej tez moge.
Łaskawie…jedna chciała opłacić koszt wysyłki!
25. Ja oddałam kiedyś wózek Quinny takiej mamusce.
Mówiła że jej ciężko. Sprzedała go za jakieś 300 £ po czym wozila się na mieście stroke. Tyle ja widziałam ??
26. Kobieta z dwójką dzieci stoi w punkcie obsługi klienta w jednym z supermarketów.
Pani chce oddać kurtkę dziecięcą. Kobieta, która tam pracuje prosi ją o paragon bo tylko z nim może zwrócić towar. Na co szanowna Pani z dwójką dzieci odpowiada: Nie mam paragonu, ja nawet nie wiem czy ona tu została kupiona a dostałam tę kurtkę w Szlachetnej Paczce i mi się nie podoba.
Sytuacja nr 2. Myslalam ze cos mnie strzeli kiedy w galerii wybralam sie do lazienki dla mam z dzieckiem, aby przebrać mojego brzdąca,a tam zajęta lazienka od 1 godziny bo pani z noworodkiem karmila sobie powolutku dziecko piersia a potem stwierdzila ze sobie tam z nim odpocznie i sie przespi bo w glerii duzo ludzi… Poszlam do samochodu przebralam dziecko, wracając z zakupow zauwazylam ze sie kloci z ludźmi z kolejki ktorzy czekali,wręcz rzuca sie jak wsza ze ona ma prawo bo jest matką idealną i gówno ? ją obchodzą inne dzieci…
27. Czytając powyższe wypowiedzi, moja historia nie jest miażdżąca, ale będę pamiętać do końca życia ?
Moja mama zmieniała meble w salonie, wiecie typowa meblościanka, szafa jakaś komoda. Prosiła by jej to wystawić “na tych grupach” – niech ktoś to weźmie. To mówię, dawaj Mamo, napiszemy, ze za 200. Mama nie, ze za darmo. No dobra. Szał pał, ludzie pod postem się zabijali. Mówię, kto pierwszy ten lepszy.
Przyjechała Karyna i Sebix.
Kontakt z nimi wyglądał tak: Karyna “to to?” (Sebix robi za tragarza), “tak”. Wzięli po co przyjechali i wyszli.
Ani dzień dobry, ani dziękuje, ani spierdalaj. Od tego czasu każda rzecz choćby za pare złoty. Nigdy za darmo.
28. To ja mam historię z Lidla, jak jeszcze byłam w ciąży.
Ciąża 36 tydzień, brzuszek spory, nie do przeoczenia, zakupy niewielkie (mleko, banany i piwo z oliwkami dla męża). Stanęłam na końcu kolejki do jedynej czynnej kasy, ale wiedziałam, że za chwilę otworzą drugą, czekałam tylko na komunikat, którą. Komunikat poszedł, więc ruszyłam i stanęłam jako pierwsza. Nagle ze “starej” kolejki słyszę: “Ja z wózkiem, to przed panią!”. Zaserwowałam pani uśmiech nr 5 i odpowiedziałam: “A ja jestem w ciąży”. Przy okazji zerknęłam na nią i rzeczywiście była z wózkiem i pacholęciem płci żeńskiej, lat 5.
Zerknęłam też na jej zakupy i miała ilościowo podobnie do mnie. Ale! Kobieta stała w “starej” kolejce jako druga, a chłopak przed nią już płacił. Nie przeszkodziło jej to zacząć się wypychać i wpychać w “nową”, która była już utworzona. Ludzie ja przepuścili, bo przypuściła taki szturm, że Gruba Berta to pikuś. Jedna pani tylko nie mogła sobie darować i mruknęła: “No, jak już pani musi, to niech pani idzie”. Przepchala się z tym całym majdanem bez żadnego przepraszam i powiedziała mi, że ciąża to nie choroba, a jej się dziecko zagrzeje w wózku. I znów, zerknęłam na nią, do wózka, a tam dziewuszka w zimowym kombinezonie, czapce z misiem i szaliku. Wspominałam, że na dworze było 15°C i duchota straszną, bo wieczorem była burza?
29. Hej. Temat roszczeniowych mamusiek/ tatuśków znam od podszewki – prowadzę przedszkole i uwierzcie mi są tacy ktorym się nie dogodzi..

Największą grupę stanowią chyba Ci, którzy chcieli by taniej – “co panią zbawi ta stówka”. A no zbawi bo jak kilku rodzicom “opuszcze stówke to mamy w dupe fajną wycieczke czy teratrzyk.
Są też mamusie małych ansztajnów, które jeszcze po polsku nie powiedziały ani słowa (bo mają takie prawo i wsumie to dobrze jeszcze sie w zyciu nagadają )ale angielski, hiszpański i farncuski najlepiej mówicie tylko w tych językach do dzieci – na boga to są dzieci i jak słysze ze te 2 latki mają się cały dzien “uczyc” w złobku to mi serce pęka!
Niech się bawią ile wlezie a w tle niech leci piosenka angielska , którą wiekszosc i tak zanuci w domu. Są też niespełnienie architekci – a moze jak się przesunie tęe scianę to będzie większa sala? Oczywiscie wszytkie te roszczenia konczą zdaniem – a jak nie to wypiszę dziecko ! i o
Są i takie szalone mamuśki ale bez nich byłoby mi pewnie nudno
30. Sorki, ze znow nie w komentarzu, ale nie udzielam sie raczej publicznie.
Apropo roszczeniowych mamusiek. Siedzialam raz z corka jakies 40 minut w kolejce do lekarza, goraczka 39 stopni, kaszel, glut po pas itd. Wchodzi Pani, pyta kto teraz wchodzi do gabinetu, wiec mowie ze ja wchodze jako nastepna. Pani pyta, czy moze przede mna (za mna w kolejce 1 osoba, a Pani, ktora pyta stoi sama bez dziecka), ja mowie, ze no przepraszam, ale nie za bardzo, bo swoje juz siedzimy i widzi jak dziecko moje wyglada.
Na co Pani napuszyla sie jak indor i do mnie z “morda” (inaczej nazwac sie tego nie da). Że ona ma niepelnosprawne dziecko i ze musi wracac do niego, i jak to ze ja jej nie wpuszcze? Co to ma byc, ona wchodzi przede mna i koniec… wkur**** sie niesamowicie i mowie, ze po cos te kolejki sa, zeby odczekac swoje i ze gdyby mi kulturalnie powiedziala, ze ma niepelnosprawne dziecko i ze chce do niego wracac do domu to bez problemu bym ja wpuscila, a nie do mnie z takimi pretensjami, jakby to miejsce w kolejce przede mna bylo jej w regulaminie zapisane.
Lekarz przez drzwi slyszal cale zajscie, pacjent wyszedl i pani o malo nas nie stratowala jak rzucila sie do drzwi, lekarz popatrzyl i mowi do niej zeby poszla na rejestracje po karte dziecka, ona mowi ze juz biegnie i zeby czekal na nia. Na co Pan doktor mowi, to ja przyjme kolejna pacjentke i wejdzie Pani jako nastepna. Wzrokiem ta Pani niemal wbila mnie w ziemie, nie wytrzymalam i zasmialam sie. Bylam u lekarza doslownie 5 minut i jak wychodzilam to Pani dopiero szla z karta z rejestracji. Bez klotni dzien bylby lepszy, a wizyta u lekarza skonczylaby sie tak samo
31. Witam serdecznie. Przepraszam najmocniej, że piszę wiadomość prywatną, ale z tą historia o roszczeniowej mamusi chce podzielić się anonimowo.
Mino że grupa jest zamknięta to liczy ponad
10 000 osób i zawsze może znaleźć się jakaś “życzliwa” osoba z otoczenia.
Co do roszczeniowej mamusi:
– rodzina 2+1 mieszkająca na jednym pokoju w 40 metrowym mieszkaniu (dodatkowo z babcią)
– pracujący tylko mąż, więc 500+ przysługuje tej rodzinie również na pierwsze dziecko
– rodzina doszła do wniosku, że skoro na pierwsze dostają zapomogę to na drugie też będzie, więc czemu nie.
– przed zajsciem w ciążę kobieta zrobiła sobie maraton po urzędach etc. Żeby się dowiedzieć ile może wyciągnąć kasy od państwa z racji tego że ma gorszą sytuację finansową i dwójkę dzieci. Kiedy dowiedziała co jej przysługuje na kolejne dziecko oraz to, że będą to większe pieniążki niż tylko na jedno. Tadam!! Ciążą… Bliźniacza!!
– etap lamętu (jak sobie dają radę, jak się pomieszcza na jednym pokoju w 5 osob)
– rozmowy na temat mieszkania.
Tutaj cytuje:
“Oczywiście że pójdę do prezydenta miasta, niech przyjdzie i zobaczy jak my mieszkamy. NAM SIĘ NALEŻY MIESZKANIE OD MIASTA, BO BĘDZIEMY MIEĆ TRÓJKĘ DZIECI!!”
– etap który zakończył znajomość mojej rodziny z ich rodziną: pretensje o to że my mamy, a oni nie. My mamy samochód – oni nie. Nie mają za co wózka dla bliźniaków kupić. A my mamy czelność pytać o to jak jej mąż radzi sobie na kursie prawa jazdy…
Podsumowując, nie robiąc przykrości kobiecie w ciąży, po prostu grzecznie się pożegnałam. Uznałam, że nie potrzebuje znajomych którzy mi patrzą w portfel i wyliczają z tego co mam a czego nie mam. Dodam że w naszej rodzinie pracuje tylko mąż. Ja zajmuje się w domu dzieckiem (nie pobieramy żadnych świadczeń na dziecko i żyjemy na dobrym poziomie).
32. Przepraszam jeśli mój wywód jest trochę chaotyczny i mam nadzieję, że zrozumieją Państwo dlaczego chce być anonimowa.
Jestem kierownikiem w korposklepiesieciowym. Jedna z pracownic była już od długiego czasu na urlopie wychowawczym. Zbliżał się termin końca jej umowy. Pewnego dnia przyszła do salonu i zapytała czy może wrócić i czy bylibyśmy chętni przedłużyć jej kończąca się umowę. Z racji tego że i tak rak do roboty nie ma to się zgodziliśmy. Po 2 dniach po powrocie zaczęły się komentarze o tym, że ona powinna mieć “lepsze” zmiany bo ma dzieci. Ok rozumiem trzeba zaprowadzić do żłobka i przedszkola itp. Ale trochę slabe jest że urlopy dwutygodniowe które notabene są już zaplanowane. Bo każdy chce mieć wakacje, powinniśmy zaplanować jeszcze raz bo ona powinna mieć pierwszeństwo bo ma dzieci… Wiem wiem wiem historia trochę przydluga a krótki morał
[ad name=”Pozioma responsywna”]
najlepsze chciałam oddać kurtkę bo dostałam w szlachetnej paczce i mi nie pasuje:) sama znam takich co nie mają np. kurtki mówię chętnie pomogę a w odpowiedzi nie modna to marznij dalej skoro za darmo i nie modna
Niestety, właśnie tak widzę sporą część polskiego społeczeństwa 🙁 gdy tylko ktoś ma więcej niż ty, to znaczy że albo mu się to nie należy i może się podzieli, bo przecież tyle nie potrzebuje, albo ukradł. Dzieci to pewnie dla 500+ sobie zrobił 🙁
Uśmiałam się nieźle. Ludzie, a szczególnie w Polsce, uwielbiają “kombinować” i wymyślać łzawe historyjki, byle tylko dostać cokolwiek za darmo. Z naciągaczami wszelkiej maści spotykam się najczęściej na żywo, są to typowi żebrzący na bilet, syropek dla chorego dziecka (który pewnie ma procenty i na etykiecie napis “wódka”) itp. Dlatego zwykle gdy chcę komuś pomóc, robię to za pośrednictwem fundacji, a nie bezpośrednio. A jak pod fundację podszywa się oszust? Cóż, to on mnie oszukał, ja mam spokojne sumienie ;).