Mam dla was mega ofertę. Możecie nieźle zarobić. Trzeba sporo zainwestować. Ryzyko duże, ale zyski będą na całe życie. Zaraz opiszę wam całą moją ofertę, ale już teraz odpowiem na pierwsze pytanie: Janie, czy chcesz spędzić trochę czasu w pierdlu? Nie, chcę za to żebyście wy spędzili trochę czasu ze swoimi dziećmi. Rodzicielstwo, to przecież możliwość na spędzanie czasu w świetny sposób wraz z Twoją pociechą.
Średniej jakości rodzicielstwo
Wiele miesięcy temu, gdy Zygmunta jeszcze nie było na świecie, w naszym życiu nastał taki okres, że nie mieliśmy za dużo czasu dla Miecia. Masa pracy, wiecznie spóźnieni, wszystko po terminach, czas gonił. Ja byłem wiecznie zmęczony, niewyspany, a więc i wkurwiony. Rano Miecio lądował w żłobku, odbieraliśmy go po południu, dostawał coś do jedzenia, włączaliśmy mu bajkę, żeby nie zawracał gitary, dawaliśmy jakieś zabawki i siadaliśmy do komputera. Potem raz dwa kąpiel, kolacja i spać. Niby nic strasznego, cały czas byliśmy razem, ale jednak trochę obok siebie. Owszem przytulaliśmy się, usypialiśmy go razem z Martą, trochę z nim rozmawialiśmy starając się usilnie zrozumieć jego enigmatyczny przekaz, ale to rodzicielstwo na piątkę z plusem i to zaangażowanie z pewnością na nią nie zasługiwało. Zabawa ze starszym dzieckiem różni się znacząco od zabawy z niemowlakiem, bo do niej potrzebny jest przede wszystkim zaangażowany rodzic.
Kilka dni minęło i zmienił się sam Miecio. Stał się jakby bardziej apatyczny, smutniejszy, poirytowany. Ograniczył się w ekspresji, co akurat przy jego temperamencie może się wydawać krokiem w dobrym kierunku, ale gdy niezwykle żywotne dziecko zmienia się nagle we flegmatyka, to rodzicom powinna zapalić się lampka. I nam się zapaliła. Zdałem sobie sprawę, że w tej sytuacji daleko mi do idealnego ojca, a Marcie do idealnej matki. Że nasze rodzicielstwo jest średniej jakości.
Misja: zaangażowany rodzic, spełnione rodzicielstwo
Postanowiliśmy bardziej się zaangażować. Nadgoniliśmy z pracą, więc nie było to trudne. Wtedy odkryłem, jak nudna może być zabawa z moim dzieckiem. Męczyłem się niemiłosiernie. Bo nawet jak Miecio kazał mi zbudować z klocków garaż, to w momencie, kiedy ja wylewałem fundamenty, on już chciał w nim parkować auto. A gdy ja wywieszałem dumnie wiechę, on już dawno bawił się czymś innym. Szlag mnie trafiał, ale też zrozumiałem, że sam jestem sobie winny. Po pierwsze nie nauczyłem go jak się bawić, więc on bawił się po swojemu, co w sumie jest logiczne i wcale nie jest złe. Po drugie oczekiwałem od niego, że będzie się bawił tak, jak ja tego sobie życzę, a to przecież nie tak.
Ta zabawa jest dla niego, a nie dla mnie. Ja już swoje garaże wybudowałem. Teraz mam budować dla niego i to tak, jak on sobie tego życzy, co nie znaczy, że nie mogę mu sugerować pewnych rozwiązań. Spędzanie czasu z dzieckiem to nie tylko zabawa z nim, ale i nauka. Tak czy inaczej nudziło mnie to bardzo. Miecio odżył, ale do większej zmiany było jeszcze daleko.
Jak zostać idealnym tatą i poprawiłem swoje rodzicielstwo
Wtedy spróbowałem czegoś zupełnie innego. Zmiany w myśleniu i w zachowaniu. Po pierwsze musiałem postawić sobie naczelną zasadę, której będę się trzymał – masz być zaangażowanym rodzicem i ma cię to autentycznie bawić! Autentycznie, bo dzieciak prędzej czy później wyczuje fałsz. To jest twoje dziecko, a przynajmniej tak mówią. Samo się na świat nie pchało, zrobiłeś je frajerze, to teraz zakasaj rękawy i do roboty. Jest tu Mały Człowiek do wychowania, który liczy na ciebie i jest w ciebie wpatrzony jak w obraz, więc daj z siebie coś więcej. Popraw to rodzicielstwo. To jest inwestycja na całe życie, trudna, ryzykowna i niebezpieczna, bo na szali jest życie i szczęście twojego dziecka. Najtrudniejsze jest to, że na żadnym etapie, aż do dorosłości nie możesz odpuścić. Żadnego oszukiwania jak to robi połowa ćwiczących na zajęciach crossfitu, licząc dziesięć, a robiąc pięć.
Nie można popełnić błędu połowy kłótliwych mateczek z internetów.
Kocham je nad życie, więc króciutki akapicik przy Dniu Ojca muszę im poświęcić. W pierwszych latach macierzyństwa gotowe są ci wydrapać oczy za to, że karmisz słoiczkami, dajesz gluten, nabiał, szczepisz albo jeszcze nie odrobaczyłeś dzieciaka. Wyluzuj i się nie przejmuj. Połowa potomstwa tych wielce zaangażowanych Mam24na7 i tak zostanie przez nie olana w przyszłości. Kiedy? Ponoć nadgorliwe mamuśki odpuszczają po Pierwszej Komunii Świętej, no bo ile można. Potem będziesz te wyniuńkane w pierwszych latach życia dzieciaki spotykał nagrzane dopalaczami, z nosem w komórce i powtarzające te samą klasę enty raz. A po ekomarchewce, która przed przetarciem w zupce słuchała Bacha nie będzie ani śladu.
Rodzicielstwo trzeba pielęgnować, a o rodzinę trzeba dbać
Ty jednak nie dopuszczaj. I nie chodzi o to, żebyś rzucał pracę, czytał mądre książki o wychowaniu takim czy innym i co chwile stosował nową metodę w nadziei dorobienia się w rodzinie pierwszego polskiego Noblisty od czasów Szymborskiej. Jest taki sposób wspólnego spędzania czasu, która zawsze działa. To aktywne zaangażowanie. Nie ważne czy będziecie razem pływać motorówką po Bałtyku czy lepić w ciastoliny. Jesteście razem i działacie. Rozmawiacie albo chociaż ty mówisz. Pokazujesz, proponujesz, pytasz, odpowiadasz, wygłupiasz się, przytulasz. Jesteś. Jeśli spędzasz czas ze swoim dzieckiem, to pokazujesz mu, że ci na nim zależy.
Kupujesz dzieciakowi nie rzeczy, a emocje
Dajesz nie przedmiot a swój czas, poświęcenie i zaangażowanie. Normalnie kupujesz byle jakie zdalnie sterowane auto i mu dajesz, a całe twoje zaangażowanie kończy się na wsadzeniu kilku baterii R6 do modelu i zrobienie dwóch pierwszych kółek po pokoju. Ja zacząłem robić to inaczej. Zawsze kupuję to, o czym marzy Miecio. Sam pamiętam zawód związany z prezentami, na które liczyłem, a których nigdy nie dostałem. Wyspa piratów z Lego. Marzyłem, ale nie miałem. Mamy nie było stać. Buty i podręczniki były w końcu ważniejsze. Wiem, że gdyby się porozumiała z tatą, babciami dostałbym to i teraz bym wam o tym pisał, ale oni musieli oczywiście kupić osobne prezenty, które w ich mniemaniu były zajebiste i niezwykle potrzebne.
Prezenty dla mnie
Problem w tym, że te prezenty miały być nie dla nich, a dla mnie. Tata całe życie kupował mi książki. Wiecie, co dostałem na pierwsze urodziny? Dzieła zebrane Norwida. Słowo. Mam zdjęcie. Roczniakowi nie robi to żadnej różnicy, bo jara się, jak ktoś weźmie go na ręce i przytuli. Ale wyobraźcie sobie siedmiolatka, który marzy o figurce G.I. Joe ze spadochronem, a dostaje Słownik Poprawnej Polszczyzny. Jak bardzo się przydał widać po tym tekście. Słownika już nie mam, ale ten smutek, żal i zawód pamiętam do dziś. I jeszcze wyobraźcie sobie, że to się działo zawsze podczas jakiś tam okazji. Ciotki, wujki, kuzynostwo.
Wszyscy na ciebie patrzą, a ty nie dość, że masz ochotę wyć do Księżyca, bo jako mały chłopiec możesz sobie tym słownikiem co najwyżej dupę podetrzeć, to w dodatku nie możesz płakać, bo się na ciebie gapią, a ojcu będzie przykro. „Janku, ten słownik przyda ci się może jeszcze nie teraz, ale używać go będziesz na pewno do końca studiów”. Never kurwa more! Moje dzieci będą dostawały to, o czym marzą. Porządny rodzic zawsze wie, o czym marzą jego dzieci. A jak nie chce kupować akurat quada, potrafi te marzenia zmienić i ukierunkować na coś, na co go stać i mu odpowiada.
A co z emocjami, o których pisałem? Emocje, które kupujesz wraz z prezentem to właśnie czas, który poświęcisz dziecku bawiąc się tą zabawką. Miecio dostał jakiś czas temu zdalnie sterowanego Zygzaka. Sam bawi się chwilę, ale gdy do akcji wkracza tata, a najlepiej i tata, i mama to jest prawdziwy sztos. Biega, szaleje, śmieje się do rozpuku, a szczęście trwa aż do wyczerpania baterii.
Jak zadbać o więź z dzieckiem
Staramy się dawać wybór co do formy spędzania czasu ( i nie tylko tego). Chcesz na spacer czy „do dzieci” czyli na „patio” z zabawkami. Miecio wybiera i robimy to, na co ma ochotę. To fantastyczne uczucie, gdy od małego dajesz dziecku wybór i stymulujesz go do podejmowania pierwszych decyzji w jego życiu. To przekłada się na inne aspekty życia. Miecio zawsze wie, na co ma ochotę. Dajesz wybór dwóch, trzech rzeczy i on prawie zawsze wie czego chce. Konkretny i zdecydowany. Właśnie tacy mają być moi synowie.
Od pewnego czasu doszły też dodatkowe atrakcje wyjazdowe. A to jedziemy na lotnisko popatrzeć na startujące i lądujące samoloty, a to jedziemy na przejażdżkę tramwajem, a to idziemy do kina. W ramach prezentu urodzinowego lecieliśmy samolotem, pływaliśmy motorówką, a za kilka tygodni znowu wyskoczymy na dłuższą wycieczkę. W czasie takich wypraw 90% czasu poświęcamy wspólnemu, aktywnemu wypoczynkowi. Takiemu, w którym wszyscy są zaangażowani i nikt nie jest wykluczony. Myślę, że nie istnieje ktoś taki, jak idealny ojciec, ale nie zaszkodzi się postarać i chociaż dążyć do tego ideału.
Na koniec moja ulubiona opcja
Aktywne zaangażowanie w życie rodziny. Miecio ma trzy lata, więc najwyższa pora i czas zacząć pomagać mamie i tacie. Zaczęliśmy wspólnie chodzić do sklepu. I do takiego na osiedlu, i takiego większego, jak hipermarket. Zawsze jest postawione konkretne zdanie typu: trzeba kupić wodę dla Mamy i pieluchy dla Zyzia. Żebyście widzieli te 16 kilogramów zaangażowania. Jedziemy, rozmawiamy. W sklepie gorączkowo poszukujemy i tej wody, i tych pieluch. Miecio też może sobie coś drobnego kupić. Ostatnio kupiliśmy film. Było chyba z trzysta tytułów dla dzieci. Miecio wzrokiem ogarnął całą półkę, myślał minutę i mówi „Ten”. Lego Star Wars. Zacny wybór. – Na pewno? – dopytuję. Znowu omiata powoli wzrokiem całą półkę z filmami dla dzieci. – Tak, ten – potwierdza niespiesznie. A kupiony film oznacza tylko jedno – w chacie odpalamy kino domowe, otwieramy chrupki kukurydziane i oglądamy. Też razem. Zresztą Lego to zawsze dobre kino.
W pierwszym rozdziale „Tomka Sawyera” Tomek ma pomalować płot
Nie chce mu się, więc wkręca kolegów, że to świetna sprawa, a oni nie dość, że malują za niego, to jeszcze odpalają mu za ten przywilej różne fanty. Z małymi dziećmi jest trochę podobnie. Nawet wyrzucenie śmieci może być atrakcyjne, jeżeli można pójść z ukochanym tatą, który się powygłupia, pogania cię, pogada z tobą i cię przytuli. Róbcie tak. Gwarantuję zwrot z inwestycji na poziomie dozgonnej miłości. Spędzając czas z dzieckiem, można się czasem wynudzić, ale gwarantuję Wam , że z takiej aktywności będziecie mieli sporo frajdy. Rodzicielstwo to przecież zajebista sprawa.
I jeszcze jedno. Może dziś i jest Dzień Ojca, ale tekst ten dedykuję Marcie, bo to ona mnie motywuje do działania. Faceci to lenie. Trzeba czasem kopnąć nas w dupę, zaproponować, pokazać, że coś może być fajne i atrakcyjne. Na przykład tacierzyństwo. Łykniemy to jak te nasze dzieci.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Zacny tekst panie Janie. Moja Iga ma dopiero 8 miesięcy, ale już nie mogę się doczekać wspólnych świadomych zabaw. Póki co walka z niejedzeniem kociej karmy, mleka i zjadaniem kociego ogona 😁 ale za to ją kocham:) Pozdrawiam i czekam na kolejne motywujące teksty
Wzruszylam się, 100% prawdy 🙂
Wspanialy postl!!!! 💛💛
Świetny tekst! Nic dodać nic ująć 👏 Trzeba tylko pamiętać, że w najprostsze rozwiązania trzeba włożyć najwięcej pracy. Ale niewątpliwie – to praca jaka daje dużo satysfakcji i więcej “korzyści” niż dobra emerytura ;))
Świetnie piszesz! Takie teksty lubię, lekkie, dosadne, i przystępnym językiem pisane;-) Czytając, zrobiłam sobie szybki rachunek sumienia… Czas ucieka przez palce, lata lecą , nikt nam nie zwróci straconego czasu. Warto się zatrzymać na moment i zastanowić co jest dla nas ważne, ustalić priorytety! Pozdrawiam Was serdecznie!
Nie mam dzieci,ale jeżeli tak owe pojawią się w moim życiu,to tato tych pociech codziennie będzie dostawał ten teks do przeczytania i ja sama będę się nim posilać codziennie.Od tak,żeby nie zapomnieć o tym co ważne!
Janku-gratuluję postawy i ogromnego samozaparcia w byciu SUPERTata:)
Bardzo mądry wpis, jestem jak najbardziej za!
Czas, który poświęcamy dzieciakom zawsze do nas wraca w postaci uśmiechu, zaufania, tego że dziecko cieszy się ze swoich rodziców.
Zabawki mogą się zniszczyć, a wspomnienia zostają i więź jaka sie powstaje 😉
Fantastyczny tekst! Zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś. Jestem mamą, ale ostatnio przeżywam gorsze chwile, pewnie dlatego, że już cztery lata jestem z córką w domu i nastąpiło zmęczenie materiału. Czuję się czasem taka znużona zabawą z Rózią. Zwłaszcza, że ona jest bardzo monotematyczna. Ale widzę, jak cały czas bacznie mnie obserwuje, czy aby na pewno poświęcam jej całą uwagę. I oczywiście fałsz od razu wyczuwa i się wścieka. Mój mąż ma z tym zaangażowaniem jeszcze większy problem. Tak więc oboje musimy się kopnąć w dupę i zacząć angażować się tak, jak Ty piszesz. Pozdrawiam serdecznie całą Waszą rodzinkę! A… Czytaj więcej »
Gratuluję,bardzo refleksyjny tekst,oby każdy męźczyzna mógł to dojrzeć w tacierzyństwie,nawet jeśli po czasie.Pozdrawiamy z Poznania! ps. ładne stroje;-)
Janek, doskonały tekst w swojej prostocie przekazu – tacierzyństwo może być fajne a jakie jest potrzebne! A tak a propos prezentów – zawsze miałam ciśnienie żeby kupić mojemu chrześniakowi coś super, ale żeby to była niespodzianka. Więc kanałami podpytywałam jego mamy, taty, babci o czym maluch marzy. Czasem się udawało i było wielkie wow z piskami i szałem w oczach a czasem nie i była tylko chwila radości. Aż mnie olśniło że te prezenty są dla niego i dla jego radości a nie dla mojej że wygrałam konkurs na ciotkę roku. Od czterech lat pytam go wprost co chciałby dostać… Czytaj więcej »
Janku, pokolenie naszych ojców nie umie wyrażać swoich uczuć, bywa bierne i totalnie się im nie dziwię, ale też nie usprawiedliwiam. Nasze dzieci żyją i będą żyły w bardziej sprzyjających warunkach do rozwoju tych pierwszych, fundamentalnych relacji. Widziałam wczoraj w Tigerze ojca z córką, który przez 15 minut stał i wybierał szklane łabędzie, bo te z wierzchu nie są takie, jak chciała. Wzruszyło mnie to kompletnie, bo ojciec z naszych czasów stałby przed sklepem i czekał, aż dziecko wyjdzie. Wiadomo, generalizuję teraz, ale ilu jest ojców z naszego pokolenia, którzy naprawdę interesują się swoimi dziećmi? To się zmienia i idzie… Czytaj więcej »
Aż się popłakałam. W moim życiu też nie miałam ojca na codzień. Prawie nigdy nie dostawałam co chciałam. Nigdy się ze mną nie bawił ;(((
Wow musze mojemu pokazać i sama o tym pamiętać, dzięki Jasiek 😀
Brawo 😀😀 muszę mojemu Tadziowi pokazać, faceci to lenie i to my kobiety musimy ich jakoś zmotywować, pokazać jak ważne są nasze dzieci, nie wystarczy “pełna micha” by dziecko było szczęśliwe.
Zgadzam się z Tobą Janku w 100% mam często wrażenie, że rodzice nie zdają sobie sprawy z tego na czym polega wychowanie dziecka, a może są tego świadomi tylko zbyt leniwi? Decydują się na dziecko, po czym ponownie wpadają w wir pracy i codziennych zajęć zapominając o tym, że w tej chwili najważniejsze jest nie czyste mieszkanie, tytuł pracownika roku czy pełne konto lecz odpowiedzialność za drugiego czlowieka- naszego czlowieczka, i jego życie. Szczęśliwe dzieciństwo ma ogromny wpływ na rozwój, co daje człowiekowi umiejętność funkcjonowania w tym coraz bardziej parszywym świecie. Od kilku lat pracuję z dziećmi, od 4 lat… Czytaj więcej »
Janku 👏👏👏 Nie mogłam się od niego oderwać, gdy mąż wolał 😁😁😁
Wow, wow, wow! Tekst jest mega 💪💪
No i się po płakałam ☺
Świetny tekst! Ilu rodziców nie zdawalo i zdaje sobie w dalszym ciągu sprawy z tego jak istotny jest czas i jakość jego spędzania z własnymi dziećmi, na mnie wrażenie zrobiło to,ze dajecie Mieciowi wybór. Niby oczywista oczywistosc, ale przypomnijmy sobie ile razy robiliśmy coś jako dzieci,bo mama czy tata kazali,bo tak trzeba,bo wypada..Janku..,zyczylabym każdej kobiecie takiego partnera i każdemu dziecku takiego fajnego ojca. Uwielbiam Was oglądać i czytać, przywraca mi to wiarę w ludzi. Najlepszego z okazji dzisiejszego swieta,niech dzien Ojca trwa codzienie.Ściskam!
Dzięki Człowieku! Tego właśnie mi było potrzeba, będę chętnie wracał do tych słów. Mimo wszelkich starań, czasem brakuje mi motywacji. Przyznaje się. Ale to co tu wysmarowałeś, niby taka oczywista oczywistość. A jest naprawdę gigantycznym kopem w dupę! Zastrzykiem mocy i chęci! Jeszcze raz dzięki!
Piękny i wzruszający tekst. Cóż to niestety prawda, że czasami w pogoni za pracą, pieniędzmi i marzeniami, zapominamy o najważniejszych dla nas osobach i o tym, że dla nich – dzieci – najcenniejszą rzeczą jesteśmy my i poświęcony im czas. W moim związku było super. Byłam oczarowana mężem i jego zaangażowaniem. Niestety wiele się zmieniło, gdy pojawił się pierwszy syn. Często zostawał dłużej w pracy, nie miał czasu na zabawę, na wspólne wyjście na spacer czy nawet pomoc mi w obowiązkach domowych, w których wczesniej radził sobie świetnie. Jednak ja starałam się dać dziecku możliwie dużo swojego czasu i miłości.… Czytaj więcej »
Świetny tekst. Zazdroszczę Ci tej możliwości spędzania z synem wspólnie czasu. Ja niestety mam trochę gorzej. Wyjechałem na kontrakt za granicę zostawiając żonę i prawie pięciomiesięcznego syna w kraju. Do domu wracam średnio raz na dwa tygodnie (na weekend). I pewnie dla wielu zabawa z tak małym dzieckiem jest nudna jak flaki z olejem, dla mnie natomiast jest to emocjonalny rollercoaster. Patrząc na reakcje takiego malucha kiedy pokazuję mu jakieś obrazki albo zabawki jestem po prostu szczęśliwy i wdzięczny za możliwość spędzania czasu z synem. Wkurzają mnie też każdy ojcowie, którzy mając dzieci obok na co dzień nie poświęcają im… Czytaj więcej »
Znowu fajny tekst. Zgadzam się w 100%, choć przyznaję, że czasem mi ciężko zastosować. Pisz częściej.
Czytałam i czułam te emocje o których piszesz. Świetny tekst dla rodziców dzieci w każdym wieku. A więc rodzice do dzieła. Taka “instrukcja “powinna być w gratisie przy kasie do każdej zabawki 😀