Moje wyobrażenia na temat macierzyństwa, a rzeczywistość, w której na co dzień funkcjonuję, to dwie różne bajki. Z czego ta pierwsza jest piękną baśnią z zakończeniem „i żyli długo i szczęśliwie”, a ta druga, to opowieść o niekończącej się walce. Walce, która przynosi ogromną satysfakcję i radość, ale ile przy niej się wylewa potu, łez i krwi wie tylko sam autor. Dziś temat: rodzicielstwo bliskości.
Świadome macierzyństwo
Kiedy byłam w pierwszej ciąży, tej jeszcze przed Mieciem, w głowie miałam wizję bardzo świadomego, książkowego wręcz macierzyństwa. Jako osoba po studiach psychologicznych miałam ogromną potrzebę świadomości tego, co będzie działo się w mojej głowie – to po pierwsze, ale dużo bardziej interesowały mnie procesy zachodzące w świadomości, a czasem i „nieświadomości” dziecka. I tak oto kupiłam kilka polecanych wówczas książek o świadomym macierzyństwie. Książek, do których nigdy nie zajrzałam, ale o tym za chwilę.
Wszystko miało być zupełnie inaczej
W ogóle to moje macierzyństwo miało wyglądać inaczej. Miałam mieć w nim czas na wszystko, co związane jest z rozwojem dziecka. Miałam też mieć chęci, a całość miała mi wychodzić z niekłamanym wdziękiem. To tyle, jeśli chodzi o teorię. Rzeczywistość okazała się jednak mniej sprzyjająca. Baby blues i nieprzespane noce sprawiły, że nie miałam ani czasu, ani ochoty na czytanie tych wszystkich mądrości. Gdzieś podświadomie bałam się konfrontacji z perfekcyjnym macierzyństwem zapisanym na kartach książek. I tak czułam się już marną matką, więc nie chciałam jeszcze bardziej się pogrążać. Janek przekonał mnie do swojego podejścia, czyli do macierzyństwa intuicyjnego, do świadomego rodzicielstwa. Na początku podejrzewałam, że jego ideologia wynika z lenistwa i niechęci do doskonalenia się w roli rodzica.
Dziś, z perspektywy trzech i pół roku, po tym, jak nie przeczytałam ani jednej mądrej książki na temat macierzyństwa stwierdzam, że droga, którą obraliśmy, w naszym przypadku okazała się najlepszą z możliwych. Być może wszystkie te książki z psychologii rozwoju człowieka, które byłam zmuszona przeczytać jeszcze na studiach, przyczyniły się do tego, że nie ciągnęło mnie w stronę kolejnych publikacji, mniej lub jeszcze mniej popartych naukowymi badaniami. Tak czy siak, wyszło nam to na dobre, póki co.
Rodzicielstwo bliskości
Raz na jakiś czas, w niedopowiedzianym półżarcie mówimy na blogu o rodzicielstwie bliskości. Nie dlatego, że nas to śmieszy i też nie dla tego, że się z tym podejściem nie zgadzamy. Śmieszy nas, a czasami wręcz irytuje potrzeba nazywania po imieniu tego, co nazywania nie wymaga. Jakiś czas temu spotkałam się ze znajomą. Ona wspomniała o innej naszej znajomej. Zaczęłyśmy rozmawiać o jej podejściu do bycia mamą, które wręcz bije z jej Facebooka. Pewne rzeczy nie były ani dla mnie, ani dla tej mojej znajomej do końca zrozumiałe. Znajoma, z którą wówczas rozmawiałam, po chwili namysłu stwierdziła: „Ale wiesz, ona wychowuje swoje dziecko w nurcie rodzicielstwa bliskości.” Powiedziała to tak, jakby wszystko to, co dla nas było niezrozumiałe, chciała zrzucić na karb tego podejścia.
Nie dawało mi to spokoju. Wróciłam do domu i zaczęłam czytać o rodzicielstwie bliskości. I wiecie co odkryłam? Otóż opierając się wyłącznie na definicji zapisanej w Wikipedii my też w dużej mierze wychowujemy nasze dzieci według zasad rodzicielstwa bliskości. Dalecy jesteśmy od popadania w skrajności w tymże podejściu, ale czytając jego definicję i osiem zasad, przy każdym kolejnej stawiałam niewidzialny znaczek „odhaczone”. Kierując się intuicją w wychowywaniu dzieci i ich dobrem, stawiając na ich niczym nieograniczony rozwój, wcale nie idziemy na skróty, ani nie robimy nic po łebkach.
A żeby nie pozostawać gołosłowną
Oto 8 zasad na których opiera się rodzicielstwo bliskości według Wikipedii i mój komentarz do każdej z nich. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że znawcy tematu zaraz stwierdzą, że na Wikipedii coś jest nie tak z tą definicją, czegoś brakuje, albo coś nie powinno się znaleźć. Na szczęście Kochani, możecie tę definicję poprawić, także do dzieła.
1. Przygotuj się do ciąży, porodu i rodzicielstwa.
Obydwie, a właściwie wszystkie trzy moje ciąże były „chciane” i zaplanowane. W oczekiwaniu na dziecko dbałam o siebie, chodziłam na badania. Janek aktywnie uczestniczył w przygotowaniach do pojawienia się nowego członka rodziny. To był jedyny czas, w którym czytaliśmy książki o pielęgnacji dzieci, chodziliśmy do szkoły rodzenia, szukaliśmy informacji na temat porodu, dziecka i rodzicielstwa.
2. Karm z miłością i szacunkiem.
Zarówno Miecio jak i Zyzio byli karmieni piersią. Z czego Miecio 15 miesięcy, a Zyzio nieco ponad 12. Karmiłam ich na żądanie zawsze, gdy mieli na to ochotę. Dziś Miecio jest niejadkiem i przed każdym posiłkiem pytamy go, na co ma ochotę. Nie wmuszamy w niego jedzenia, nie przekupujemy jedzeniem, nie szantażujemy ani nie zmuszamy do ślęczenia nad pełnym talerzem. Towarzyszymy chłopcom podczas posiłków.
3. Reaguj z wrażliwością.
Ten punkt realizujemy w 300%. Nie ma bardziej emocjonalnych rodziców od nas. Z każdego, nawet małego osiągnięcia naszych dzieci cieszymy się po stokroć. Każde niepowodzenie przyjmujemy ze zrozumieniem i odpowiednią wrażliwością. Kiedy z nimi rozmawiamy, to zawsze patrząc naszym dzieciom w oczy, nigdy z nosem w smartfonie. Słuchamy z zaangażowaniem i reagujemy adekwatnie.
4. Zapewnij odżywczy dotyk.
Nie ma bardziej wyprzytulanych dzieci w naszej okolicy. Ilość buziaków, przytuleń i głasków w naszym domu idzie w miliony. Sami z Jankiem jesteśmy pieszczochami i takie też mamy dzieci. Dużo nosimy na rękach, tulimy, kołyszemy, nosimy w nosidle. Nawet kąpiemy się razem.
5. Zapewnij bezpieczny sen, pod względem fizycznym i emocjonalnym.
O tym, że śpimy we czwórkę pisałam już kilka razy na blogu. Ostatnio Miecio sam zaciągnął mnie do swojego pokoju i poprosił, bym położyła się z nim do snu w jego łóżku. Tak też zrobiłam. Od 2 tygodni zasypiamy razem, po czym ja wracam do naszego łóżka. Miecio, jeśli budzi się (zwykle wcześniej rano), sam do nas przychodzi i do rana śpimy we czwórkę. Co ważne, Miecio budząc się w nocy, w ciemnym pokoju nie płacze, nie rozpacza. Bierze butelkę z wodą pod pachę i przychodzi do naszego łóżka, z którego nigdy go nie wyrzucamy.
6. Zapewnij stałą, pełną miłości opiekę.
Mamy to szczęście, że żadne z nas nie musiało rezygnować z pracy, by spędzać z dziećmi 24 godziny na dobę. Owszem, mamy do dyspozycji nianię przez 8 godzin w dni robocze, ale jesteśmy nieustannie razem z naszymi dziećmi. Pisząc ten artykuł trzy razy robiłam sobie przerwę na to, by wysłuchać historii Miecia o „Psim Patrolu”.
7. Praktykuj pozytywną dyscyplinę.
Dyscyplina to konik Janka. Mnie czasami brakuje asertywności i konsekwencji. To wprowadzenie dyscypliny sprawia, że nasi chłopcy na pamięć znają harmonogram dnia. To dyscyplina sprawia, że czują się bezpiecznie, bo to ona wprowadza w ich życie upragnioną przez nich rutynę. Dyscyplina buduje też poczucie bezpieczeństwa. Dziecko wie, że zawsze może liczyć na rodziców. Również w trudnych sytuacjach.
8. Dąż do równowagi w życiu osobistym i rodzinnym.
To mój ulubiony punkt. Nikt tak jak my nie dba o równowagę w życiu rodzinnym i osobistym. Obydwoje z Jankiem dbamy o to, by nie zatracić się w żadnej z życiowych ról. W myśl zasady, że szczęśliwy rodzic, to szczęśliwe dziecko. Wiemy też, że nasze dzieci, szczególnie Miecio, ma już swoje sprawy. Ulubione zabawy i sposób spędzania czasu. Dbamy o to by czas wolny spędzał dokładnie tak, jak ma na to ochotę. To dla niego bardzo ważne.
Powyższe punkty są na tyle ogólne, że można je interpretować na wiele sposobów
Znam rodziców, którzy do grona wyznawców rodzicielstwa bliskości zaliczają wyłącznie te przypadki, w których dziecko karmione jest piersią minimum do 5 roku życia, a jedno z rodziców rezygnuje w kariery zawodowej, by poświęcić się wychowaniu dzieci. Ale z samej definicji to przecież nie wynika.
A przy tym, żeby nie było, że tacy z nas „prawilni” rodzice: nasze dzieci dostają słodycze, oglądają bajki na YouTube, chodzą późno spać, są karmieni gotowymi daniami ze słoiczków, są szczęśliwe i najważniejsze: żyją i mają się świetnie!
Mamy ogromną potrzebę nazywania, strukturyzowania i definiowania wszystkiego wokół nas. Tylko wtedy mamy poczucie, że nasze życie przeżywamy wystarczająco świadomie, że mamy nad nim kontrolę. Pytanie tylko, czy nie jest to przerost formy nad treścią. Bo czy rodzic, który przeczytał dwadzieścia pięć książek o macierzyństwie jest lepszy niż ten, który w wychowywaniu dzieci kieruje się intuicją, własnymi doświadczeniami i wyznawanymi wartościami?
Przykład z życia wzięty
Mam jeszcze jeden przykład z naszego życia, który może być dowodem na to, że rodzicielstwo, jakie jest, każdy widzi i wcale nie potrzeba na to reguł i formułek. Duża część z was kojarzy na pewno metodę Montessori. Definicja w Wikipedii jest tak lakoniczna, że osobiście niewiele z niej rozumiem. Ale zaczęłam szukać głębiej. Ta metoda to nic innego jak system wychowawczy dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. Otóż dzieci mają wrodzoną chęć do uczenia się i zdobywania samodzielności. Sama nauka ich nie męczy (a przynajmniej nie powinna). Wręcz powinna je zachwycać i sprawiać, by czuły się szczęśliwe.
Zadaniem rodzica jest uważne obserwowanie dziecka i na tej podstawie przygotowywanie odpowiednich materiałów, które będą wspierać prawidłowy rozwój dziecka, a nie go hamować. A czym powinno się charakteryzować przygotowane otoczenie według metody Montessori? Powinno być piękne, uporządkowane, proste i przede wszystkim dostępne dla dzieci. I wiecie co? Znów jest tak, że zupełnie intuicyjnie przygotowaliśmy pokój chłopców według tego systemu wychowawczego.
I pewnie sama bym na to nie wpadła, gdyby nie to, że post z drzwiami do pokoju chłopców (klik) wylądował na kilku największych grupach o metodzie Montessori jako świetny przykład wpisujący się w ten nurt. Dodajmy do tego schodki w pokoju chłopców, tablicę sensoryczną i wszystkie inne elementy pokoju, które sprawiają, że chłopcy czują się tam dobrze, a wszystko to sprzyja ich niczym nieskrępowanemu rozwojowi.
Intuicja nie zawodzi
Jesteśmy idealnym przykładem na to, że kierując się wyłącznie intuicją, dobrem dziecka i zdobytym w życiu doświadczeniem według podręczników, których nigdy nie czytaliśmy. Jesteśmy przykładem rodzica świadomego i podążającego za najlepszymi metodami dzisiejszego świata. Co nie oznacza, że ja jako matka nie mam ciągle wyrzutów sumienia, że mogłabym lepiej, bardziej i mocniej. Macierzyństwo to nie jest przepełniona pozytywnymi obrazami opowieść o życiu w krainie doskonałości. Ale jeśli tylko pójdziesz za głosem swojego rozsądku, kierując się tym, by nie tylko dziecku było dobrze, ale i żebyś ty była szczęśliwa, to istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że ostatecznie takie rozwiązanie będzie najlepszym z możliwych. Nawet jeśli nie ma go jeszcze w Wikipedii.
Jeśli szukacie sposobów na wychowanie dziecka, to podpowiadam, że najlepiej zdać się na własną intuicję. Gwarantuję, że pozwoli Wam to w pełni cieszyć się świadomym rodzicielstwem. Moim zdaniem jedynym celem każdego rodzica powinien być przede wszystkim prawidłowy rozwój jego dziecka.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Ja tam chyba takiego naturalnego instynktu nie posiadam, bo często nie wiem, co zrobić i szukam pomocy w książkach. Nie chodzi o metodę, raczej o zrozumienie, bo naprawdę nie wiem, czemu moje dziecko czasem zachowuje się tak i co ja mam z tym zrobić. Może utraciliśmy trochę kontakt z sobą, żyjemy w małych rodzinach a nie wioskach czy jaskiniach 😉 Aczkolwiek zanim zostałam mamą miałam dużo opinii na temat wychowywania dzieci. A potem urodził się Kuba. Który ma 1,5 roku, śpi z rodzicami w łóżku, nadal jest karmiony piersią a ja zrezygnowałam z pracy na cały etat, bo nie byłam… Czytaj więcej »
Ja dla swojej córki 7 letniej,zrezygnowałam z pracy na cały etat . Chciałam poświęcić jej więcej czasu,odrabiać z nią lekcje ,uczyć się.Nie stety od tego czasu Maja zrobiła się mało samodzielna,wszędzie chce chodzić z nami,kiedy wcześniej nie było problemu żeby zostala z dziadkami😕Ale przynajmniej matka się nią bardziej nacieszyła.Wczesniej jak wracałem z pracy to był już tylko czas na kolację i spanie 😉Pozdrawiam was serdecznie.A teks jak zwykle w punkt 👌👏
Ooooj jak ja to czuje … zanim zaszłam w ciążę miałam ustalony cały plan działania, wiedziałam jak będę wychowywać swoje dzieci, naczytalam sie pierdołek w internecie i wierzyłam w to wszystko jak głupek. W ciąży chciałam kupować każdą książkę o wychowaniu itp. Jaką tylko zobaczyłam, a skończyło się na tym ze jednej jedynej wypożyczonej z biblioteki nawet nie otworzyłam 😁 Teraz kiedy moj syn ma 6 miesięcy juz wiem, że w zyciu nigdy nie będę go wychowywać tak jak myślałam, ze będę. Od mądrości internetowych mamusiek i paplaniny w mądrych książkach wolę własną intuicję. Jesli chodzi o rodzicielstwo bliskosci, to… Czytaj więcej »
Chętnie przeczytam post Janka o harmonogramie dnia. Chyba czegos takiego najbardziej mi u nas brakuje… 🤔🤔🤔
A ten wpis, jak dla mnie jeden z lepszych 😊😊😊