Trzy lata jak jeden dzień. Wyświechtane? Ale jakie prawdziwe. Ciągle mam wrażenie, że trzy lata temu ktoś w moim magnetowidzie życia włączył przewijanie do przodu, a przycisk stop odpadł ze starości. Ależ mi się metafora udała, nie ma co. Paulo Coelho w spódnicy. 😉 To urodziny Miecia tak mnie nastrajają do przemyśleń na temat tego, jak wspaniałe życie mi się przydarzyło. Trzy lata, a wydarzyło się więcej, niż przez poprzednie 28. W moim przypadku dziecko okazało się najlepszym motywatorem do ogarnięcia życia i wprowadzenia go na właściwe tory. Nic bym nie zmieniła, choć nie ukrywam, że bywa ciężko i frustrująco, dlatego czasem warto zaszaleć i zrealizować nietuzinkowe pomysły Dzisiaj będzie o tym, jak zorganizowałam przyjęcie urodzinowe moich chłopaków.
Garść wspomnień
Dziś opowiem wam, jak wyglądały 3 urodziny Miecia, które zupełnie niespodziewanie okazały się również 34 urodzinami Janka, który nigdy nie miał prawdziwego przyjęcia urodzinowego z okazji swojego święta. U niego w domu po prostu nie pielęgnowało się takich tradycji. Ale za to dbano o coś innego, o czym u mnie w domu nikt nie pomyślał. Otóż tata Janka zawsze podkreślał, że urodziny dziecka, to również wielkie święto matki, bo właśnie tego dnia nią się stała. Dlatego tata kupował nie tylko prezent na urodziny, dla małeego Jasia, ale również podarunek dla jego rodzicielki, z okazji rocznicy jej pierwszego dnia bycia mamą. Bardzo mi się ta tradycja spodobała i pomyślałam, że u nas w domu również moglibyśmy ją pielęgnować. 😉
Ale skoro ja stałam się mamą, to Janek tegoż samego dnia stał się tatą. Dlaczego więc nie docenić jego starań, trudu i poświęcenia? A że chłopak ma urodziny tylko pięć dni po Mieciu, postanowiłam podziękować mu za wszystko, organizując dwie imprezy za jednym zamachem – w rezultacie mieliśmy podwójne urodziny. Pod pretekstem urodzin Miecia przygotowałam niespodziankę Jankowi. Wszyscy goście zostali poinformowani o moim planie. A mnie z dnia na dzień coraz bardziej korciło, by wygadać się Jankowi z mojego pomysłu wyprawienia urodzin. W końcu to mój najlepszy przyjaciel. Ale utrzymałam tajemnicę do końca.
Przyjęcie urodzinowe i jego organziacja
Na pierwszy ogień poszedł tort. Zamówiłam go u Pani Kasi Muszyńskiej – tej samej, która przygotowywała tort Miecia w zeszłym roku. Jest mistrzynią spełniania „zachcianek”, jeśli chodzi o stronę wizualną, a do tego jej torty urodzinowe dla dzieci są przepyszne. Pani Kasia jest bardzo rozchwytywana, dlatego tort zamówiłam prawie dwa miesiące przed imprezą. Wiedzieliśmy, że ma na nim być Zygzak McQueen z bajki „Auta”, ulubiony bohater Miecia. Musiałam w to wpleść jeszcze Janka. Dlatego wymyśliłam, że Zygzak będzie się ścigał z naszą starą „Wektrozą”, którą Janek tak samo kocha, jak nienawidzi. Jest naszym pierwszym autem i choć ciągle się w niej coś psuje, to mamy do niej ogromny sentyment. Z jednej strony pojawił się napis: „Miecio 3”, a z drugiej „Jaś 34”. Tort wyszedł niesamowicie.
Drugim ważnym elementem były ozdoby i gadżety urodzinowe.
Tu zaufałam dziewczynom z „Wiewiórka i Spółka” (tu link), które znają się na rzeczy jak mało kto. Przygotowały złote balony z helem: 3 i 4. A do tego baloniki z napisem Happy Birthday i masę personalizowanych ozdób na stół urodzinowy. Moje serce skradł obrazek z balonikami, na którym goście, maczając palec w specjalnym tuszu zostawiali odciski palców. Na zdjęciach możecie zobaczyć wszystkie ozdoby: słomki, karneciki, girlandy, pompony, balony, złote zasłony. A wszystko to w tematyce cyrkowej, bo jak wiadomo u nas zawsze niezły cyrk. 😉
Na ścianie zawisły też nasze zdjęcia.
Ponownie jak w zeszłym roku w tej kwestii zaufałam firmie Do Kwadratu (tu link), która poprzez specjalną aplikację, w łatwy sposób drukuje zdjęcia z Instagrama – nie trzeba im niczego przesyłać. Zamówiłam więc 45 zdjęć z ostatniego roku, do tego dwa plakaty z kolażem zdjęć i magnesy, które częściowo stały się prezentami dla przybyłych gości. Jeśli też macie chrapkę na tego typu pamiątkę tu macie rabat, który będzie działał przez cały maj. Na hasło: superstyler2017 macie 20% rabatu.
Specjalne menu na urodziny dziecka i ojca
Trzecia kwestia: jedzenie, przekąski i napitki. Bardzo ważna kwestia jeśli chodzi o przyjęcie urodzinowe. Jak wiecie, jesteśmy na diecie pudełkowej i bardzo chcieliśmy by na naszym stole znalazły się też fit słodycze. Okazało się, że SpokoBox (tu link) przygotowuje takie pyszności na specjalne okazje i dostarcza je pod same drzwi. I tak na naszym urodzinowym stole pojawiły się jaglane kulki kokosowe i kakaowe, jaglane tiramisu, mango lassi, koktajl z kakao i awokado (pyyycha) i domowa czekolada z bakaliami. Goście byli zachwyceni tymi pysznościami. A prócz tego znalazły się też jakieś słone przekąski, koreczki i tradycyjne słodkości. Choć muszę wam przyznać, że największą popularnością cieszyły się przekąski fit.
Co do alkoholu
Jan stanął na wysokości zadania i dzień przed urodzinami zaopatrzył nas w ogromne zapasy… piwa bezalkoholowego. To był strzał w dziesiątkę, bo wczoraj było dość ciepło, więc trunek idealnie wpisał się w charakter imprezy, a dla najmłodszych i niepijących piwa nawet bezalkoholowego zrobiliśmy własnoręcznie pyszną lemoniadę w słoju.
Po czwarte: goście.
Wszyscy stanęli na wysokości zadania i choć nikt od nich tego nie wymagał, to każdy przyniósł jakiś podarek również dla Janka. Radości, zaskoczeniom i wzruszeniom nie było końca. Nawet dziadkowie (czyli moi rodzice) przyjechali z Mazur do nas na pół dnia, by świętować z Jankiem i Mieciem ich wspólne święto.
Po piąte prezenty.
W przypadku Janka wygrał pragmatyzm. Kupiłam mu po prostu kilka ładnych rzeczy do przywdziania, w tym nowe, czaderskie buty, bo w starych mały palec otworzył sobie szyberdach. 😉 Z Mieciem mieliśmy większy problem, bo chcieliśmy podarować mu nie tyle rzecz, co przeżycie. Wiemy, że tego okresu chłopak będzie miał już jakieś wspomnienia. Dlatego mały Miecio w prezencie dostał mini samolocik i zestaw: wiaderko, łopatkę i grabki. Dlaczego? Bo już za dwa tygodnie poleci po praz pierwszy samolotem do Gdańska, nad polskie morze. Po to byśmy we czwórkę spędzili kilka rodzinnych dni w Rewie.
Imprezę zaczęliśmy o 13, wiec o 19 było już po wszystkim. Przez cały dzień zastanawiałam się, czy Jankowi się podobało, bo po Mieciu szczęście było widać na kilometr. Przyjęcie urodzinowe spełniło jego oczekiwania. On nim promieniował i zarażał wszystkich dookoła. Na urodzinach pojawiła się jego największa sympatia – Pola, reszta miała niewielkie znaczenie. Janek po zakończonej imprezie powiedział, że nie przepada za niespodziankami i że takie imprezy go zwyczajnie męczą (przygotowując imprezę, dzień wcześniej położył się ostatni o 5 rano, i spał ledwie 4 godziny), ale ten dzień był jednym z najprzyjemniejszych w jego całym życiu. Czyli niespodzianka się chyba udała, co? 🙂 Dla Was, moi drodzy, niech wpis służy jako krótki przepis na to, jak zorganizować udaną imprezę urodzinową. Każdy element może sprawić, że solenizanci będą w pełni uradowani i usatysfakcjonowani ze swojego wyjątkowego dnia.