Jakiś czas temu robiłam tour po warszawskich żłobkach szukając tego właściwego. W jednym z nich, publicznym, starsza pani – opiekunka, oprowadzając mnie po placówce zatrzymała się przy tablicy ogłoszeń i wskazując palcem, zupełnie jak małe dziecko, powiedziała z dumą: pani zobaczy, mamy certyfikat, my tu dzieci nie bijemy. Później jeszcze ze trzy razy nawiązywała do tego certyfikatu. Po dwudziestu minutach tam spędzonych wyszłam ze żłobka z przeświadczeniem, że coś jest na rzeczy, zaczęło mnie zastanawiać czy przemoc wobec dzieci jest tam obecna. To zupełnie tak jakbym odwiedziła szkołę, w której dyrektor pokazywałby mi papiery wykazujące, że w tej placówce żaden z nauczycieli nie ćpa. Wydawałoby się, że na rzeczy oczywiste nie trzeba mieć papierów.
Parę dni temu zadzwoniła do mnie ciocia.
Zwyczajna gadka szmatka o życiu, dzieciach, pracy, o wakacjach. Kiedy byłyśmy przy temacie dzieci zapytała: Ale wy jesteście normalnymi rodzicami? Dajecie sobie przyzwolenie na klapsa? W sumie nie wiedziałam co odpowiedzieć w tamtej chwili, więc chyba nawet przytaknęłam i szybko zmieniłam temat. Ale ta rozmowa ciągle nie daje mi spokoju.
Uważam, że uderzenie drugiego człowieka to oznaka słabości.
Słabości, na którą może pozwolić sobie dziecko albo nastolatek, w którym buzują hormony, a on biedny sam sobie z nimi nie radzi. Ale na taką słabość nie ma prawa pozwolić sobie rodzic. Człowiek, który świadomie zdecydował się na stworzenie i ukształtowanie nowego człowieka. I żeby była jasność. Wcale nie jestem za bezstresowym wychowywaniem dzieci. Miałam już do czynienia z osobnikami wychowywanymi na tych właśnie zasadach i wiem, że nic dobrego z tego nie wynika. Szczególnie w dorosłym życiu takiego człowieka. Ale gwarantuję wam, że jest milion innych, bardziej konstruktywnych sposobów by „zestresować” swoje dziecko niż bicie.
Ja sama parę razy dostałam lanie.
Nie pamiętam bólu, ale pamiętam uczucie bezsilności, strach i kompromitację. Dokładnie te same uczucia, które opisuje Monika Jaruzelska w swojej książce „Rodzina”. Opowiada tam jak raz jedyny dostała lanie od Generała Jaruzelskiego, a prywatnie jej ojca. Dostała zupełnie niesłusznie. Dostała w towarzystwie innych dzieci i chciała się zapaść pod ziemię.
Przemoc wobec dzieci nie ma żadnego merytorycznego przekazu.
Nie niesie za sobą żadnej mądrej myśli. Nie ma w nim puenty. Ono nie wychowuje. W dobie Internetu i innych rozmaitych źródeł informacji, z których możemy czerpać wiedzę o tym, jak radzić sobie z własnymi emocjami, z bezsilnością i frustracją, nie ma wytłumaczenia dla bicia dzieci. Nie ma szturchania, szczypania czy klepania. Jesteśmy dorośli i ciąży na nas ogromna odpowiedzialność za nasze własne dzieci. Nie chcę się wymądrzać, bo mam dopiero jedno i do tego roczne dziecko, które jeszcze nie wkurza tak bardzo, ale i mnie czasami łapie bezsilność i frustracja. Mam ochotę chwycić i ….eh szkoda gadać. Ale wtedy idę napić się melisy, wychodzę pobiegać, idę się przejść albo zwyczajnie krzyczę na męża. 🙂 Nie bije mojego dziecka i wcale nie jest to dla mnie powód do dumy. To dla mnie norma.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Też chciałam nie bić swego syna – czasem nie wychodziło. Wychowywana byłam za często między innymi trzepaczką i innymi takimi sprzętami. A jak się mówi – dzieci wychowuje się 20 lat wcześniej. Ja sprzętów nie używam – jestem po kilkuletniej terapii, drugie dziecko nie ma klapsów – córcia jest niepełnosprawna, ma obniżone czucie – klaps to dla niej zabawa 🙂 Dzięki niej uporałam się z demonami z dzieciństwa i jestem o niebo lepszą matką dla swego (już) nastolatka. Była silna tradycja bicia dzieci, której szybko się nie wykorzeni. Dodatkowo kiedy chwil słabości jest wiele typu samotny rodzic, bieda czy partner,… Czytaj więcej »
Dorota. Brawa gromkie za szczerość. Bardzo ważne jest to żeby pisać prawdę! Ja doskonale Cię rozumiem. Serio! Sama mam momenty słabości ale jeszcze ani razu nerwy mi nie puściły. U mnie w domu też była groźba paska z szafy czy u babci na wakacjach – trzepaczka do dywanów. Lanie dostałam dosłownie kilka razy ale laniem grożono mi setki tysięcy razy. Czy to było dobre -absolutnie nie. I choć dziś zdaję się być normalna to na pewno dołożę wszelkich starań by nie robić tego przy moich własnych dzieciach. Jeszcze raz dzięki za tak szczery komentarz.
Brawo, ja też nie biję. Mój Młody ma 12 lat i obyło się bez klapsów, poszarpywań, szturchańców. Kocham, nie biję 👍
Ola – przybijam z Tobą piątkę. Dajesz dobry przykład!