Z własnego dzieciństwa pamiętam, że w mojej szafie były dwie sterty ubrań. Pierwsza na co dzień, a druga od święta. Na te drugie codziennie patrzyłam z ogromną miłością, sięgając po te z pierwszej sterty. Były tam kolorowe bluzeczki z kołnierzykami z Pewexu, była niebieska sukienka przywieziona przez ciocię Ulę z Niemiec, była też piękna tunika z Myszą Miki, którą razem z mamą kupiłyśmy w Warszawie podczas jednej z wizyt w Centrum Zdrowia Dziecka. Wszystkie te rzeczy były piękne, ale nie wolno mi ich było nosić na co dzień. One były od wielkiego dzwonu. Obecnie w naszym domu byłoby to nie do pomyślenia, ale wtedy? Doskonale rozumiem motywację mojej mamy. Dziś opowiem wam jak w naszym domu wygląda pranie i dbanie o ubranka dziecięce.
Cofnijmy się wstecz
W naszym wiejskim sklepie na półce z chemią stały jeden, góra dwa proszki do prania. Pamiętam ten drukowany napis: proszek uniwersalny, który nie zwiastował niczego dobrego. No bo w tamtych czasach jak coś było do wszystkiego, to było do niczego. Na szczęście moja mama, kobieta, która żadnych wyzwań się nie bała, miała też domowe sposoby ma plamy z owoców czy z dziwnego pochodzenia błota. Niestety, nad niektórymi plamami potrafiła jedynie załamać ręce z bezsilności, stąd przezornie w naszych szafach ubrania dzieliła na te, które można było brudzić do woli i na te, które konfrontacji z plamami raczej by nie zniosły.
Ja jest teraz?
Parę dni temu na wyprzedaży kupiłam chłopcom ubranka mojej ulubionej marki dziecięcej Mini Rodini. Kto zna ten wie, że są to rzeczy niezwykle piękne, trwałe, z bawełny organicznej, ale też w niezwykle drogie. W szafie mojej mamy z pewnością leżałyby na stercie „od świeta”. A u nas? Szybko wyprałam, wysuszyłam ubrania i już następnego dnia chłopcy śmigali w nich cały dzień. Wieczorem wrzuciłam dresy bez żalu do prania. Wszak wiadomo – dzieciaki całe dnie spędzają na podłodze, czasami zostawią jakąś pamiątkę z jedzenia na ubraniu, a zbieranie kamieni i patyków na spacerach nie pomaga całej sytuacji. Poza tym mam taką własną zasadę, że dopóki moje dzieciaki śmigają w pieluszkach, to ich ubranka piorę codziennie. I tak jak Mieczysława ta zasada się już nie tyczy, tak Zygmunta pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie obejmowała.
Jak ja piorę ubranka chłopców?
Zarówno przy Mieciu jak i przy Zyziu bardzo krótko prałam ubranka w preparatach przeznaczonych do ubranek dziecięcych. Szczęśliwie okazało się, że moje dzieci nie wymagały specjalnego, delikatniejszego traktowania w tej kwestii. Dlatego wszystkie nasze rzeczy, posortowane na kolory (białe, jasne i ciemne) wrzucam do jednego bębna.
W czym piorę? Zazwyczaj w żelu piorącym albo w kapsułkach. Żel jest o wiele lepszy w sytuacjach kiedy mam mniejsze lub krótsze pranie. Poza tym jest bardziej ekonomiczny. Trzy litry płynu potrafią wystarczyć na 60 prań. Obecnie w naszym domu używamy Surfa. I tu też historia jest dość ciekawa, bo osobiście mam hopla na punkcie zapachów środków piorących. Uwielbiam kiedy intensywnie i pięknie pachną. Właśnie dlatego wybór padł na Surf, a później okazało się, że nie to jest jego największym atutem.
Otóż okazuje się, że świetnie radzi sobie z zabrudzeniami na ubraniach i należycie dba o biel. Pewnie tak jak ja utożsamiacie Surf przede wszystkim z zapachem a okazuje się że jeśli chodzi o czystość dorównuje innym preparatom dostępnym na rynku. Okazuje się, że nie jestem odosobniona w mojej opinii. Parę tygodni temu serwis polki.pl przeprowadził badania na 141 ankietowanych. 99% polek potwierdziło czystość prania z żelem piorącym Surf i tym samym poleciłyby ten produkt przyjaciółce. Ja nie brałam udziału w tym badaniu, ale podpisuję się pod jego wynikami i już poleciłam go mojej mamie.
Pranie ubranek dziecięcych- Jak więc wyglądają nasze złote zasady:
– te, które bezpośrednio dotykają skóry i są noszone cały dzień pierzemy codziennie
– nie prasujemy, bo zwyczajnie brak nam na to czasu
– suszymy w mechanicznej suszarce, bo inaczej oszalałabym z wiecznie rozstawioną suszarką w salonie
– każde nowe ubranka pierzemy przed pierwszym założeniem
– nie dzielimy ubranek na lepsze i gorsze, dzieciaki biegają we wszystkich tak samo często
– pierzemy ubranka dziecięce w żelu piorącym lub w kapsułkach (w naszym przypadku jest to Surf)
– staramy się prać w możliwie najniższej temperaturze, przy skutecznych preparatach piorących i dobrej pralce wysoka temperatura wcale nie jest potrzebna
– ubranka wymagające jedynie odświeżenia, czyli takie, które na przykład czekają na lato pierzemy parą (mamy takie cudowny program w naszej pralce)
Myśląc kiedyś o macierzyństwie zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że pranie będzie zajmowało tak dużą część z mojej codzienności. Obecnie nie ma dnia, byśmy nie włączali naszej pralki i suszarki. Nawet nie chcę myśleć jak wyglądała codzienność mojej mamy z franią w łazience, sznurkami do suszenia prania porozwieszanymi po całej kuchni i uniwersalnym proszkiem, którego w sumie mogłoby nie być.
Hej Marta, nigdy nie używałam Surfa ale wypróbuję na pewno. Podobnie jak Ty nie wyobrażam sobie życia z dwójką malych dzieci bez suszarki do ubrań, totalny ulubieniec domu 😍 dzieciaki chodzą na co dzień we wszystkich ciuchach w których maja ochotę, z mojego doświadczenia wynika że wyrosną z nich zanim zniszczą więc po co trzymać je w szafie 😁
No ubrania Mini Rodini w cenie nawet promocyjnej to powinny prac się same 😂 ja małemu ciągle piore w płynie dla niemowląt, ale może niedługo już będziemy mogli prac razem 😉
Ja ubrania dzieci (10l i 9m) piorę codziennie z racji tego że inaczej się nie da. Te małe “brudasy” dbają o to każdego dnia. Większy prowadzi swoje eksperymenty różnymi specyfikami w domu a w szkole zawsze wydarzy się coś co nie pozwoli wrócić mu czystym. A mała froteruje od rana do wieczora podłogi (łącznie z tą w kotłowni jak nie zdążę zamknąć drzwi) do tego resztki jedzenia na ubraniu nie wyglądają kusząco. Z racji takiego obrotu spraw nieustanie od lat dzielę i będę dzielić ubrania na te domowe i te wyjściowe. . . Proszek niestety nie zawsze daje radę a… Czytaj więcej »
O tak, mam dokładnie tak samo, mój niemąż się dziwi, że każdy ciuch syna po jednorazowym użyciu wrzucam do prania, ale nawet bluza założona na 2godziny nadaje się do prania, a bodziaki to już w ogóle przecież bielizna. Marzy mi się suszarka bo wiecznie brakuje miejsca na sznurkach😂 ale to już we własnym domu. Na szczęście sezon na wywieszanie ubrań na balkonie zaraz się zacznie 😀 i też nie dziele ubrań na wyjściowe i nie wyjściowe(no dobra mam parę niewyjściowych, których nie da się odprać i czasem je zakładam synowi do brudnej roboty 😂 ach to pranie, ale w sumie… Czytaj więcej »