Pamiętam, że nasza pierwsza podróż na Mazury, kiedy Miecio miał trzy tygodnie, to był ogromny stres. Zatrzymywaliśmy się chyba z 5 razy. Bardziej z powodu moich obaw niż dlatego, że Miecio miał taką potrzebę. Za każdym razem zmieniałam pieluchę i próbowałam nakarmić pod korek. Żeby czuł się jak najbardziej komfortowo. Dziś śmieję się w duchu z mojego wcześniejszego przewrażliwienia. Podróże z dzieckiem wcale nie muszą być stresujące. Miecio lubi jazdę samochodem, na ogół dobrze ją znosi, a i my nauczyliśmy się jak podróżować z małym dzieckiem.
Oto kilka zasad, do których się stosujemy
Podróże z dzieckiem. Po pierwsze: bezpieczeństwo.
W tej kwestii nie ma dla nas żadnych kompromisów. Fotelik? Tylko taki montowany tyłem do kierunku jazdy, o którym więcej pisałam tu. Czy Miecio nie marudzi, że nic nie widzi? Widzi wystarczająco dużo. Czy ma miejsce na nóżki? Gwarantuję, że jest mu bardzo wygodnie. Zawsze regulujemy pasy bezpieczeństwa, po każdym zapięciu w nie dziecka. Nigdy nie wypięłam Miecia z fotelika podczas jazdy, nawet gdy bardzo płakał. To nigdy nie jest bezpieczne. Dlatego najpierw się zatrzymujemy, później wypinamy dziecko. Nigdy odwrotnie.
Po drugie: pamiętaj o komforcie dziecka.
Kiedy jest małe nie ma możliwości zakomunikowania, że jest mu niewygodnie. Zalecenia lekarzy są takie, że małe dziecko powinno się wypinać z fotelika nie rzadziej niż raz na dwie godziny (choć niektórzy radzą, że i co godzinę). Fotelik nie zapewnia komfortowego ułożenia kręgosłupa jak i całego ciała naszego malucha, dlatego częste przerwy są wręcz wskazane.
Po trzecie: dobry plan.
Przy dzieciach nie ma miejsca na improwizację w podróży. Warto wcześniej spakować potrzebne rzeczy, zaplanować trasę i miejsca postoju. Zabrać prowiant i uzbroić się w cierpliwość. No i przede wszystkim w podróż z dzieckiem trzeba koniecznie zabrać dobry nastrój. Tu nie ma miejsca na stres, nerwy i krzyk.
Po czwarte: podróże z dzieckiem tylko, kiedy dziecko śpi.
To naprawdę wspaniała zasada, do której my stosujemy się od samego początku. Zazwyczaj na podróż wybieramy popołudniową drzemkę Miecia, która trwa około trzech godzin. Miecio wcześniej musi być syty i odpowiednio zmęczony. 😉 Znamy też rodziców, którzy na podróż wybierają godziny nocne, kiedy dziecko smacznie śpi.
Po piąte: jemy tylko na postojach.
Częstowanie dziecka jedzeniem podczas podróży, nie jest do końca dobrym rozwiązaniem. Wiem, że w ten sposób łatwo jest uspokoić i zająć dziecko, ale jedzenie może doprowadzić do zakrztuszenia czy zachłyśnięcia się dziecka. Nasz czas reakcji jest opóźniony chociażby przez to, że jedziemy autem i musimy się bezpiecznie zatrzymać, by pomóc dziecku. Dlatego takie sytuacje starajmy się ograniczyć do minimum. Lepiej zaplanować sobie postoje, podczas których dziecko bezpiecznie i komfortowo napije się i zje. Przyznaję jednak, że ten punkt łamiemy najczęściej. 🙁
Po szóste zadbaj o rozrywkę.
Telefon i tablet stosuj jako ostateczność. Nie dlatego, że to złe i niedobre dla dziecka, ale przede wszystkim dlatego, że jeśli odtwarzasz bajkę czy piosenkę z Internetu, to musisz liczyć się z tym, że możesz stracić do nich dostęp, a wytłumaczenie dwulatkowi, że “Masza i Niedźwiedź” nie działa, bo nie mamy zasięgu… hmm… ja próbowałam, ale Miecio nie skumał i w aucie rozpętało się piekło. 🙂 Poza tym sprzęty elektroniczne mają to do siebie, że rozładowują się w najmniej oczekiwanym momencie. W naszym przypadku świetnie sprawdza się też płyta z ulubionymi piosenkami Miecia.
Razem śpiewamy sobie „Idziemy do ZOO” czy „Mucha w Mucholocie”. Podróż mija nam w wesołej atmosferze, a dla Miecia nie ma nic cudowniejszego niż śpiewający tato, choć akurat ja nie jestem specjalną entuzjastką talentu wokalnego Janka. Poza tym dobrze sprawdzają się ulubione książeczki czy przytulanki. Tu ogranicza nas tylko wyobraźnia. Możemy zrobić mini teatrzyk albo opowiedzieć znaną już bajkę na nowo. W wielu sklepach z zabawkami widziałam też organizery na zabawki do samochodu. Wieszamy taki przed dzieckiem i możemy mieć pewność, że ulubione zabawki nie będą walały się po całym samochodzie.
Dodatkową inspiracją do zabaw może być to, co dzieje się za oknem. Możemy zgadywać co wiozą mijające nas ciężarówki albo uczyć się nowych słówek opisując to, co widzimy dookoła nas.
Po siódme kontakt z dzieckiem.
Bo my sami jesteśmy dla niego atrakcją. Dlatego jeśli siedzimy z przodu warto zainwestować w lusterko, dzięki któremu będziemy mogli utrzymywać kontakt z dzieckiem. A jeśli to możliwe, najlepiej jeśli jeden z rodziców usiądzie z tyłu z dzieckiem. Wtedy mamy większą kontrolę nad szkrabem, a i on czuje się bezpieczniej i mniej mu się nudzi.
Wszystkie te porady możecie jednak wsadzić sobie między bajki jeśli wy, drodzy rodzicie nie wrzucicie na luz przed podróżą z dzieckiem. Podróżowanie na czas nie ma większego sensu przy dzieciach. Wyścigi zostawiamy sobie na wieczory kawalerskie kolegów. 😉 W podróżowaniu z dziećmi najważniejszy jest spokój i dobry nastrój wszystkich podróżujących. Warto o tym pamiętać zanim wsiądziemy do auta 🙂
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Polecam sposob, ktory wymyslilam z mlodszym bratem jako sposob zabicia nudybw aucie. Zima w święta liczylismy ubrane choinki kazdy po swojej stronie, kto policzy wiecej na mecie wygrywa 🙂 ale.święta nie. Trwają caly rok ,:) wiec wymyslilismy.alternatywe liczenie zwierząt 🙂 byla tylko jedna.zasada ptaki sie nie liczyly :p bo ciezko.policzyc jaka chmare. Moze Miecio z Felkiem kiedys również pojda na takie.wyscigi.
My podróżujemy na mazury tylko nocą. Innej możliwości nie widzę. Za długa podróż by jechać z Julitą przez dzień. Postoję i tak robimy by małą wyjąc z fotelika i przynajmniej przez pół godziny pospała na moich rękach .
Jazda w nocy na tak długich trasach jest najlepsza
U nas organizer tez sie sprawdza bo dotychczas zabawki, ksiazeczki, pampersy i puste, plastikowe butelki zyly wlasnym zyciem. Wstyd sie mezowi zrobilo jak oddal auto do myjni a przy placeniu okazalo sie trzeba zaplacic wiecej bo sie panowie nie spodziewali takiego syfu. Teraz staramy sie pilnowac porzadku i przy ponownym czyszczeniu auta uprzedzamy ze mamy dziecko…
Gdy pierwszy raz wybraliśmy się z naszą pociechą na wakacje, a miała wtedy trzy miesiące, był to dla nas mały stres. Zastanawialiśmy się czy w ogóle z takim dzieckiem można podróżować dalej niż parędziesiąt kilometrów. Oczywiście po lekturze wszelkich mądrych tekstów i wysłuchaniu wszystkich zaufanych osób postanowiliśmy się wybrać. Pojawił się jednak innym problem, ponieważ nasze auto nie posiadało obszernego bagażnika, zastanawialiśmy się co ze sobą zabrać a co możemy zostawić. W rezultacie zabraliśmy wszystkie potrzebne akcesoria dla dziecka, jak się okazało tych niepotrzebnych było również sporo. Co do samego podróżowania, jestem w stanie przejechać około 400 kilometrów bez zatrzymania,… Czytaj więcej »
Jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to mnie uczono, że jeżeli jest możliwe, to nie powinno się siedzieć z tyłu koło dziecka, bo w razie stłuczki lub wypadku jesteśmy dodatkowym balastem, który może z ogromną siłą uderzyć w dziecko.
Dodatkowo zauważyłam, że nasza Karolcia jest mniej marudna kiedy nie siedzę koło niej. Jak jestem z tylu to co chwila chce żebym na przykład położyła głowę na jej nóżkach, albo chce memłać w rączce moje włosy. A jak jestem z przodu to jakoś zajmuje się sama sobą.
Z tym organizerem na zabawki to super pomysł 🙂 Nasza podręczna torba na pampersy jest zawsze wypchana zabawkami i ledwo ją dopinam ; D muszę koniecznie zaopatrzyć się w takie coś 🙂