Pierworodny kończy właśnie rok. Jeden rok, czyli 365 dni, w przeliczeniu na godziny będzie ich 8760, czyli 525 600 minut. Wszystko to jakieś takie nierówne. Łatwiej by bowiem było odmierzać ten mijający czas w dziesiątkach, setkach i tysiącach. Byłoby równiej w rachunkach. Łatwiej by się sumowało, odejmowało i mnożyło. A tu takie łamigłówki. I bynajmniej nie chcę zmieniać miar czasu i rewolucjonizować świata, ale przez chwilę zastanowić się po co nam w ogóle jest ten czas. Oto co przychodzi mi do głowy w pierwszej chwili…
Czas jest po to, by każda babcia mogła wyżalić się, że on tak szybko leci, patrząc na rosnące wnuki.
Żebyśmy mogli powiedzieć sobie: „kiedy to było?” Pocieszając się w myślach, że tak bardzo się zmieniliśmy, i że ci dawni my, to jest zupełnie inna bajka w porównaniu z tym co teraz.
Czas jest po to, żebyśmy mogli wspominać te dobre i złe chwile.
Mogąc się do nich odpowiednio zdystansować. Żebyśmy mogli podsumować to, co do tej pory było. Na chłodno z dystansem, bez żalu.
Czas jest też po to, by oswoić nas z nieoczekiwanym.
Z bólem po stracie kogoś bliskiego. Z sytuacją, z którą ciężko jest się nam pogodzić. By łatwiej było oswoić sprawy bardzo trudne, z gruntu nieoswajalne w pierwszej chwili.
Czas jest po to, by na coś czekać.
Na święta, na urodziny, na powrót kogoś bliskiego, na lepsze czasy. Bez tego oczekiwania żadna z tych rzeczy nie smakowałaby tak dobrze.
Czas jest po to, by nas mobilizować.
Żeby życie nie przeciekło nam przez palce. Żeby głupio było siedzieć z założonymi rękami i czekać na cud.
Czas jest po to, by dać sobie prawo do zmian.
By kogoś pokochać powoli. Nie od pierwszego wejrzenia, ale tak dzień po dniu, krok po kroku, uśmiech po uśmiechu, słowo po słowie.
Jest w końcu po to, by zrozumieć.
By lepiej zrozumieć to, co nas spotyka i to, co w nas dokonuje zmiany. Dla mnie ten czas był kluczowy w pokochaniu własnego dziecka i w zaakceptowaniu macierzyństwa. Teraz jest naprawdę dobrze. A wiem, że z czasem będzie jeszcze lepiej…
Czas mija zdecydowanie za szybko. Pamiętam jak mając 16 lat nie mogłam się już doczekać do 18 urodzin. Wszyscy mówili, że to bez sensu, bo po osiemnastce czas leci zdecydowanie szybciej. I tak jest, te urodziny miałam 14 lat temu, o matko, to już 14! Teraz chciałabym, żeby trochę przystopował. Jak przygotowania do powrotu do pracy?