Parę dni temu zadałam to pytanie Mieciowi. W ogóle się nie zastanawiał i od razu odpowiedział, że Supermanem. Pociągnęłam temat dalej, pytając go dlaczego? „Bo zawsze będę mógł Cię mamo uratować! Ciebie, Zyzia i Tatę! I Negreskę też. I wtedy zawsze będziemy szczęśliwi, prawda Mamo?” Trudno się z tak dojrzałą wizją życia przedstawioną przez 5-latka nie zgodzić. Poruszymy dziś ważny temat. Jaki? Pierwsza pomoc – temat, który może uratować komuś życie.
Co jest najważniejsze?
Zdrowie? Rodzina? Bycie szczęśliwym? Pewnie większość z Was tak właśnie odpowiedziałaby na to pytanie. A ja uważam, że najważniejsze jest… ŻYCIE! Bo bez niego żadna z tych rzeczy by nie istniała. By było ono bezpieczne, by było beztroskie i upływało w szczęściu. Każdy z nas, podążając własną drogą, właśnie do tego zmierza. Są jednak tematy, których boimy się dotykać. Są aspekty życia, od których odwracamy głowę w nadziei, że nigdy nas nie spotkają.
A co jeśli? Czy będziemy gotowi na konfrontację, czy strach nie odbierze nam zdroworozsądkowego myślenia?
Historia prawdziwa
Po moim ostatnim poście o akcji Volkswagena „Mali Ratownicy” napisała do mnie jedna z Czytelniczek. Przebrnięcie przez jej historię było dla mnie trudne. Nie chcę nawet myśleć z jakim trudem jej przyszło spisanie tej historii. Była właśnie taką osobą, która nie chcąc zapeszać i ściągać na siebie „tego złego”, nigdy nie interesowała się tematem udzielania pierwszej pomocy. W filmach akcji zawsze odwracała głowę, kiedy działo się coś złego. Już sama myśl o wypadku czy niebezpiecznym zdarzeniu ją paraliżowała. Los chciał, że parę miesięcy temu znalazła się w miejscu i czasie, który wymagał od niej reakcji. Ale ona nie była w stanie ruszyć nawet małym palcem. Z marazmu i odrętwienia wyrwał ją mężczyzna, który sprawnie rozdysponował zadania na wszystkich uczestników wydarzenia. Jej w udziale przypadło zadzwonienie po pomoc. Była w takim szoku, że nie pamiętała żadnego numeru alarmowego. To było 112 czy 122? – zastanawiała się.
Happy end i co dalej?
Cała historia, choć niespodziewana i groźna, skończyła się dobrze. Nasza Czytelniczka jednak bardzo źle czuła się z tym, że nie potrafiła odnaleźć się w tamtej sytuacji. Po paru dniach zapisała się na 4 dniowy kurs z pierwszej pomocy. Dziś w torebce ma zestaw rękawiczek gumowych, a numery alarmowe ma zapisane w szybkim wybieraniu numerów. Poprosiła mnie o jedno: „Napisz proszę o mojej historii. Przestańmy wreszcie wierzyć, że jeśli skrzętnie pominiemy pewne tematy odwracając od nich głowę, to jakimś cudem one nas nigdy nie spotkają. Guzik prawda! Dziś wiem, że lepiej być gotowym na wszystko!”
Pierwsza Pomoc? Nas tego nikt w szkole nie uczył
Nie wiem jak Wy, ale ja o pozycji bocznej ustalonej po raz pierwszy usłyszałam robiąc kurs na prawo jazdy. Wcześniej nikt mnie nie uczył tego, co zrobić kiedy ktoś zasłabnie albo się czymś zakrztusi. Coś tam widziałam na filmach, ale ile z tego było prawdą? Ciężko powiedzieć. Świadomość wśród ludzi wokół mnie też była znikoma. Pamiętam, że kiedyś mój Tato – okaz zdrowia – zasłabł. To był jeden z tych nieprzytomnie upalnych letnich dni. Tato wracał z ogródka i osunął się na ziemię. Sąsiad widząc to rzucił się na pomoc. Nie sprawdził jednak czy Tato oddycha, ale od razu zabrał się za… resuscytację. Tata ocknął się po paru chwilach i wszystko wróciło do normy. No prawie… klatka piersiowa i żebra bolały Go przez następny tydzień.
Coś tam wiemy, coś nam w głowie świta…
…ale ta wiedza jest zupełnie nieusystematyzowana. Możemy i powinniśmy to nadrobić! Ale nade wszystko powinniśmy od najmłodszych lat wpajać naszym dzieciom to, jak powinny zachować się w takiej sytuacji. Mój Tato sam jest po kursie pierwszej pomocy i niestety jego umiejętności już dwa razy mu się w życiu przydały. Dlatego my, wspólnie z Jankiem, na pierwsze urodziny Miecia kupiliśmy sobie najbardziej wartościowy prezent, czyli kurs z pierwszej pomocy dzieciom i dorosłym. Musimy chronić nasze największe skarby, pierwsza pomoc i jej umiejętność jest niesamowicie ważna.
Mali Ratownicy – wielka siła
Mamy realny wpływ na to z jaką wiedzą, jakim poczuciem sprawczości i z jaką odwagą wylecą spod naszych skrzydeł nasze dzieci. Znacie przysłowie: “czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”? Nawet nie wiecie jaką ekscytacją napawał mnie fakt, że w tym roku zostaliśmy zaproszeni do udziału w akcji organizowanej przez markę Volkswagen „Mali Ratownicy”. Dla nas najważniejszym jej wymiarem jest to, że nasi chłopcy już na tym etapie mogli przejść pierwszy w swoim życiu kurs pierwszej pomocy. Uwierzcie mi, że na takie rzeczy nigdy nie jest za wcześnie. Pamiętacie historię małego Brajana z Łodzi, który dzwoniąc pod numer alarmowy, uratował swojego Tatę i sąsiadów z pożaru, który podstępnie wkradł się do ich domu pod osłoną nocy? Właśnie takich dzieciaków nam trzeba. Takiego społeczeństwa nam trzeba. Które nie będzie bało się udzielić pomocy, które będzie miało poczucie sprawczości. To niezwykle ważne.
To co zobaczyłam na plaży w Darłówku Zachodnim przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Cała masa dzieci w różnym wieku, która przyszła tam żeby zostać Małymi Ratownikami. Żeby dowiedzieć się jak pomagać innym. Żeby posiąść tę niezwykle ważną moc. Po to, by kiedyś być może stać się bohaterem. Żeby być przygotowanym na każdą sytuację.
Ale dzieci z Darłówka nie są wyjątkiem.
Łącznie, w tym roku, w akcji organizowanej przez markę Volkswagen wzięło udział już ponad 6000 dzieci. A że marka za każde dziecko w strefie Małych Ratowników przekazuje 3 złote dla podopiecznych Fundacji Echo, to do tej pory udało się już uzbierać ponad 20000 zł. A kwota ta nadal rośnie.
Co ważne, w strefie Volkswagena „Mali Ratownicy” nauka łączy się z zabawą. Tam nikt nie wymaga od dzieci siedzenia i notowania. Program jest tak przygotowany, by pierwszą pomocą zainteresować nawet najmniejsze dzieci. To było coś niezwykłego – obserwować dzieciaki, które w swój wysiłek i chęć nauczenia się niesienia pomocy wkładały całe serce i zaangażowanie.
Jeśli więc będziecie gdzieś nieopodal ze swoimi dzieciakami, to koniecznie zajrzyjcie do strefy Volkswagena „Małych Ratowników”. Kiedyś Wasze szkraby Wam za to podziękują!
Artykuł powstał we współpracy z marką Volkswagen, organizatorem akcji “Mali Ratownicy”