No i stało się! Miecio zaczął się przemieszczać. Pełzanie powoli zamienia się w raczkowanie. I choć czekałam na ten moment z niecierpliwością, to dziś zaczynam tęsknić za spokojnie siedzącym dzieckiem patrząc na pogryzioną okładkę mojej nowej książki kucharskiej. Niby taki malutki, niby taki okrąglutki, a przemieszcza się z prędkością błyskawicy. Oczywiście najbardziej interesuje go to, od czego ja próbuję odciągnąć jego uwagę. Czyli na przykład przedłużacze, kable, głośniki z bardzo kosztowego zestawu kina domowego taty, piloty od telewizora czy po prostu moje kapcie. W skrzyneczce Miecia jest tyle pięknych zabawek, a on wybiera to co jest poza jego zasięgiem.
W myśl zasady, że każde dziecko rozwija się we własnym tempie, nie testowaliśmy żadnych “przyspieszaczy” w kwestii poruszania się Miecia. Zostaliśmy wyedukowani podczas wizyt u ortopedy. Miecio po urodzeniu miał stwierdzoną dysplazję stawu biodrowego i na 11 tygodni został wpięty w ortezę. Wtedy też dowiedzieliśmy się, że dzieciom nie wolno „ułatwiać” i „przyspieszać” chodzenia. Lekarz wybił nam z głowy zakup chodzika, i innych takich zabawek, zabronił też stawiać Miecia na wyprostowanych nogach. Uspokoił nas, że synek na pewno zacznie chodzić. Sam znajdzie na to najlepszy moment, wtedy wstanie i pójdzie.
Miecio jest dzieckiem z natury leniwym po tacie. 😉
Od samego początku wszystko robi troszkę później niż rówieśnicy. Zapewne wychodzi z założenia, że trzeba się śpieszyć powoli. 🙂 Nie jest jednak obojętny na bodźce z zewnątrz i bardzo często to one stymulują go do działania. Tak się stało w przypadku pełzania czyli pierwszych prób przemieszczania się. Pomógł nam w tym tygrysek z Fisher Price. Urocza zabawka, która po naciśnięciu ucieka przed dzieckiem wygrywając miłe dla ucha piosenki. Miecio przerobił już wszystkie opcje z tygryskiem. Łącznie z taką, że kiedy tygrysek jest wyłączony Miecio do niego podpełza i sam wyrzuca go przed siebie tylko po to, by zaraz do niego podpełznąć. Niezły cwaniak, co?
Kapcie Collegien- pomocne w odpychaniu
Kiedy tylko Miecio zaczął pełzać po naszej śliskiej drewnianej podłodze narodziło się pytanie, co zrobić by synek mógł się lepiej odpychać. Tak, żeby pełzanie naturalnie przeszło w raczkowanie. Z pomocą przyszły nam kapcie Collegien. Francuska firma wpadła na pomysł wyprodukowania skarpeto – kapci z gumową, oddychającą podeszwą, które idealnie dopasowują się do małej, grubiutkiej stopy dziecka nie uciskając jej nigdzie. Dla mnie to była dość kluczowa sprawa, bo Miecio zamiast stóp ma na razie dwa nadmuchane baloniki i wciśnięcie jego nóżek w jakiekolwiek buty od samego początku było problemem. Wiem, że jego stopy przybiorą właściwy kształt kiedy tylko zacznie chodzić, teraz natomiast kapcie Collegien są idealnym rozwiązaniem.
Buciki mają dodatkowo coś ekstra.
Nasze kapcie w chmurki świecą w ciemności. Miecio sam wybrał ten model podczas naszej wizyty w Muppetshop. Mają tam świetny wybór tych kapci w rozmiarach od najmniejszego do 47! W ładną, wiosenno – letnią pogodę będziemy je testować na podwórku.
Po raczkowaniu przyszedł czas na pionizację czyli stanie na dwóch nogach.
Zwykle wiąże się to z tak zwanym sprężynowaniem czyli uginaniem nóg w kolanach. W ćwiczeniu stawów skokowych pomaga Mieciowi słonik widoczny na zdjęciach. Na razie służy nam jako pomoc przy wstawaniu oraz jako skoczek. Siedzisko słonika ugina się w górę i w dół, dzięki czemu synek odbijając się nóżkami podskakuje, a ja nie muszę się przejmować, że w coś się uderzy czy upadnie. Dodatkową stabilizację dają mu kapcie, które opisałam powyżej.
Tak oto radzimy sobie z mobilnym Mieciem.
Warto pamiętać jednak, że każde dziecko rozwija się po swojemu. Niektóre pomijają raczkowanie i od razu zaczynają chodzić. Inne ze wszystkim się ociągają (tak jak Miecio). Warto dać dziecku swobodę, by mogło rozwijać się i bawić po swojemu. We własnym tempie i na własnych zasadach.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Znam przypadek gdzie mama chciała przyśpieszyć by dziecko zaczęło już chodzić i teraz ma problemy ze stawem biodrowym. Przez głupotę mamy dziecko cierpi.