Na to chyba nigdy nie ma dobrego momentu. Szczególnie jeśli to matka musi sama, świadomie zdecydować o tym, kiedy kończy karmienie piersią. Od pewnego czasu wiedziałam, że ten moment nieuchronnie się zbliża. Sama tego chciałam. Potrzebowałam tego. Może dlatego, że całe to macierzyństwo nie jest dla mnie bułką z masłem. A może dlatego, że po prostu chciałam poczuć namiastkę wolności. Tak czy siak, zamknięcie tego rozdziału zaplanowałam na czas urlopu. Przeczuwałam, że odstawienie dziecka od karmienia piersią wcale nie będzie takim łatwym zadaniem i że będę potrzebowała dodatkowej pomocy w postaci mojej mamy.
Nie myślałam, że wszystko przyjdzie nam tak łatwo.
Odstawienie dziecka od karmienia piersią-czas start. Już po czterech nocach z babcią Miecio „zapomniał” o zasypianiu przy piersi. Dzięki czemu każdą kolejną noc spaliśmy znów razem. To znaczy zasypialiśmy razem bo później Mieczysław lądował w łóżeczku. Nie było gorączki, długotrwałego płaczu, rozdrażnienia. Tak jakby Miecio po prostu zrozumiał, że nadszedł nasz czas.
Ze mną było trochę gorzej.
Na początku walczyłam z gromadzącym się pokarmem, który nie miał już swego ujścia w ustach Miecia. Piłam szałwię, okładałam kapustą, ale i tak bolało. Bolało jak diabli.
W sumie całkowite zanikanie pokarmu trwało dwa tygodnie.
Dziś mój biust jest… hmm…no w sumie w ogóle go nie ma. Zniknął. We wszystkich stanikach sprzed ciąży się topię. Plusem jest to, że nie wisi. Niewiele stracił na jędrności. Na wielkości sporo. W “teście kredki” mój wynik to zero. BTW znacie “test kredki” na obwisłość piersi? Stajecie wyprostowane przed lustrem po czym próbujecie pod pierś włożyć kredkę, później kolejną i kolejną do momentu kiedy same zaczną wypadać. Jeśli piersi są obwisłe to zmieści się pod nimi nawet cała kolorówka. 🙂 Poza tym dysproporcja pozostała. Nie jest tak ogromna jak na początku zaniechania karmienia, ale jednak jest.
Kolejną kwestią jest moje zdrowie.
Okazało się, że po odstawieniu karmienia spadła mi odporność. Hormony oszalały, a ja wylądowałam w szpitalu. Na szczęście to wszystko minie. Okazuje się, że całe to odstawianie ja zniosłam najgorzej. 🙂
Zaczęłam też pilnować się z jedzeniem.
Przez ostatnie 16 miesięcy każde zjedzone przeze mnie ciastko szło w uda Mieczysława. Teraz obieg znów jest zamknięty, a wszystko co zjadam zostaje ze mną.
Miecio w końcu zaczął przesypiać całe noce.
A nawet jeśli budzi się, to nie karmię go kaszą czy mlekiem, a przepajam wodą. To naprawdę działa. Dzięki temu z dnia na dzień jego sen jest dłuższy i spokojniejszy.
Odzyskałam moją upragnioną wolność.
To tato usypia Miecia od dwóch tygodni. Zajmuje mu to całe dwie minuty. Ja mam swoje wieczory na własność.
Wczoraj zapytałam Miecia gdzie są cynie.
Uśmiechnął się od ucha do ucha i złapał mnie za bluzkę w wiadomym miejscu. Nie dobierał się, nie płakał. Po chwili wrócił do zabawy. Ten etap mamy już za sobą. A ja tylko czasami, ukradkiem, z delikatną zazdrością spoglądam w stronę karmiących piersią mam. Nie żałuję decyzji, ale mam poczucie że „to se ne vrati”. Przynajmniej w przypadku Miecia. Kolejne dzieci na pewno będę karmić piersią. Bo już dziś ten czas w moim życiu wspominam jako coś naprawdę wyjątkowego i magicznego. Jesli więc zastanawiacie się jak odstawić dziecko od karmienia piersią odpowiadam: nie ma jednej i najlepszej recepty.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
No niestety ‘to se ne vrati’ 🙁 Ja odstawialam malutka powoli, nie tak radykalnie z dnia na dzien bo pewno bym sie zaplakala. Ale poszlo gladko i nawet bez emocji z obu stron 🙂 jak zapytam jej gdzie sa cynie zaglada pod bluzke i sie usmiecha szekoro, a za chwile tuli. I wiesz co? To jest najfajniejsze 🙂
Czasem tez z zazdroscia patrze na mamy karmiace, ale przechodzi szybko.
pozdrawiam
Ja też niedawno przestałam karmić. Jednak u nas wyglądało to zupełnie inaczej. Rzekłabym łatwiej, bo mi się po prostu skończył pokarm, więc nie przeżywałam tych katuszy związanych z nadmiarem pokarmu. Po odstawieniu przez dzień czy dwa piersi były pełniejsze i tyle. Młody też to przyjął lekko. Tylko się więcej przytulał, co akurat mi nie przeszkadza.