Tak oto stajemy przed trudnym dylematem: oddać do żłobka na pastwę losu czy przepłacić za nianię. Zatem co jest lepsze? Niania czy żłobek?
Tak, tak. To najczęstsze obawy po jednej i po drugiej stronie. Bo przecież żłobek to w mniemaniu młodej mamy rzucenie dziecka na głęboką wodę i pozostawienie w grupie rówieśników, w której walka o każdy klocek porównywana jest do walki o życie. Z drugiej zaś strony mamy nianie, która zazwyczaj chce dużo kasy, nie wiadomo za co, ale przynajmniej jest pod ręką na każde zawołanie.
Ja testuję obecnie obydwa rozwiązania jednocześnie i powiem wam, że idealnego wyjścia nie ma. Ale można wybrać mniejsze zło czy jak kto woli większe dobro. 🙂
Zacznijmy od żłobka. Niewątpliwymi plusami są:
Rozwój dziecka w grupie rówieśniczej.
Miecio przez długi czas był najmłodszy w swojej grupie. To było super, bo po pierwsze był i do dziś jest pupilem całego żłobka, a dodatkowo obserwując starsze dzieci szybko zaczął łapać nowe umiejętności, takie jak korzystanie z nocnika, samodzielne jedzenie łyżeczką, picie z normalnego kubka czy mycie zębów.
Dużo ciekawych zajęć sformatowanych pod najmłodsze dzieci.
Miecio bardzo często przynosi do domu „swoje” prace. Są to rączki odciśnięte w masie solnej albo obrazki malowane bezpiecznymi dla dzieci farbkami. Samej nie chciałoby mi się z nim bawić w takie „brudne” zabawy. A w żłobku jest zasada jeden na jeden. Pani zabiera jedno dziecko z grupy i z nim tworzy pracę podczas gdy inne dzieci tańczą i się bawią wspólnie. Dzięki czemu dziecko czuje się zaopiekowane no i nie brudzi wszystkiego wokół.
Nauka jedzenia wszystkiego.
Dla Miecia nie ma kulinarnych tematów tabu. Wręcz przeciwnie ostatnio Pani powiedziała nam, że Mieczysław po zjedzeniu swojego talerza zupy zabrał talerz koledze, po czym cały spałaszował. Czaicie? On ma dopiero 17 miesięcy. A wszystko to siła sugestii. Nie ma, że czegoś nie lubię jeśli inne dzieci też to jedzą.
Nauka samodzielności.
Dzięki żłobkowi Miecio zaczyna mieć swoje sprawy. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale on naprawdę potrafi się sam sobą zająć. Potrafi bawić się sam. Nie potrzebuje naszej ciągłej atencji.
Nauka współpracowania z innymi dziećmi.
Miecio uwielbia inne dzieci. One go fascynują. Lubi się z nimi bawić. A ja obserwuję to na placu zabaw kiedy Mieczysław podchodzi do innych dzieci wręczając im swoją zabawkę albo zagadując je w swoim języku.
Umiejętne zmęczenie dziecka.
Miecio po powrocie ze żłobka jeszcze chwilę się bawi swoimi zabawkami, czasami idziemy na krótki spacer, później kąpiel, kasza i lulu. Zazwyczaj o 19.30 już śpi. To cudowne, że żłobek jest dla niego takim fascynującym wysysaczem energii. Każdy dzień jest dla niego prawdziwą przygodą.
Kontrola jakości.
Codziennie dostajemy raport z tego co działo się w żłobku. W formie papierowej. Mamy wgląd w to co Miecio zjadł, ile zużył pieluch i jaki miał nastrój. Może to przerost formy nad treścią, ale jeśli następnego dnia dostanie wysypki to będę wiedziała co jest alergenem. 🙂
A teraz minusy:
Wszystkie choroby świata.
Prawda jest taka, że dopóki Miecio był ze mną w domu to przeziębienie zdarzyło mu się raz. Kiedy zaś poszedł do żłobka już w pierwszym tygodniu dopadła go grypa żołądkowa. Następne było zapalenie oskrzeli, znów grypa żołądkowa i dwa razy zapalenie płuc. Nie lubię takiego słodkiego pieprzenia, że jak teraz się wychoruje, to później będzie tylko lepiej. Nie lubię bo znam dzieci, które nigdy nie chorowały, mimo że chodziły do żłobka, przedszkola, a teraz chodzą do szkoły. Tak się jednak stało, że Miecio odporność musi nabyć powolną i mozolną drogą. Dzięki temu odkąd jest w żłobku (całe 5 miesięcy) już trzy razy przyjmował antybiotyk. A na pięciu czy sześciu pediatrów, których odwiedziliśmy przez ten czas, każdy jeden załamywał ręce jak słyszał hasło “żłobek”.
Wieczne zwolnienia z pracy.
To naprawdę frustrujące kiedy do pracy przychodzi się w kratkę. I nie mam tu na myśli outfitu. Ostatnio jest tak, że na mój jeden tydzień pracowy przypada kolejny chorobowy. Za każdym razem muszę wziąć zwolnienie i zająć się Mieciem. A kasa leci bo w prywatnych żłobkach płacisz za cały miesiąc niezależnie od tego czy twoje dziecko fizycznie tam uczęszcza czy znów choruje. Pomijam niepełną pensję wynikającą ze zwolnienia.
Usługa dostępna w wybranych godzinach.
Niestety. Żłobki są otwarte w wyznaczonych godzinach w dni powszednie. I choćby się waliło i paliło musisz odebrać dziecko przed zamknięciem. U nas za każdą dodatkową godzinę pobierana jest opłata. Poza tym odpada pomoc w weekendy. A czasami takowa by się przydała. Szczególnie kiedy babci pod ręką brak.
A teraz spojrzenie z drugiej strony. Czyli niewątpliwe plusy niani:
Zawsze na czas, zawsze pod ręką.
Prawda jest taka, że na dobrą nianie zawsze możesz liczyć. Nadgodziny w pracy? Choroba dziecka? Niania zawsze wybawi cię z opresji. Nawet na noc zostanie jeśli jest taka potrzeba. A jak z mężem chcesz wyjechać na romantyczny weekend, pierwszy od dwóch lat to ona też z chęcią, za dodatkową dopłatą, zajmie się dzieckiem lub dziećmi.
W pakiecie taniej.
Niania przy jednym dziecku to większy wydatek niż żłobek, ale przy dwójce dzieci już niekoniecznie. Dlatego przy większej gromadce warto rozważyć taką opcje. Szczególnie w aspekcie finansowym.
Niania jak babcia.
Dzięki bliskiej relacji z nianią dziecko ma poczucie, że ma dodatkowego członka rodziny, któremu może zaufać, w którego rękaw może się wypłakać. To poczucie bezpieczeństwa na pewno bardzo pozytywnie wpływa na rozwój malucha.
Kobieta do zadań specjalnych.
Jeśli trafisz na bezproblemową nianie, która żadnej pracy się nie boi to jest duża szansa, że wyprasuje ci koszule, ugotuje obiad, a nawet wyniesie śmieci. Taka pomoc domowa w pakiecie z nianią to skarb.
Minusy niani:
Drogo i jeszcze drożej.
Niestety niania w dużym mieście to spory wydatek. Owszem, słyszałam o super nianiach, które zarabiają 900 zł i robią wszystko w domu, ale żadnej takiej na oczy nie widziałam. Wręcz przeciwnie, kiedy sama dzwoniłam do pań z serwisu dla niań to każda z nich śpiewała mi stawkę w okolicach trzech tysięcy złotych z zastrzeżeniem, że nie będą robiły nic więcej prócz zajmowania się dzieckiem.
Brak kontaktu z rówieśnikami.
To duża wada niani. Dlatego, że nic tak świetnie nie rozwija dziecka jak kontakt z rówieśnikami. Serio! Sama widzę jak Miecio reaguje na inne dzieci, jak do nich lgnie.
Brak kreatywności.
Ja wiem, że to co teraz napiszę dla części niań może wydać się krzywdzące, ale z opowieści znajomych i znajomych znajomych wiem, że żadna niania nie jest tak kreatywna w zabawach jak panie ze żłobka. U Miecia na przykład mają trzy razy w tygodniu masaże, zajęcia rytmiczne, tańce, śpiewanie, malowanie łapkami, spacery, zabawy na podwórku i wiele innych atrakcji. Zwykle niania nie ma zwyczajnie czasu żeby ogarnąć tyle atrakcji na raz. Poza tym kiedy nikt nie patrzy to po co się starać…
Brak kontroli.
Są o tym nawet programy w TV. Rodzice montują kamerę w ukryciu i sprawdzają co też ta niania robi w ciągu dnia. Ale większości z nas jakoś tak głupio to sprawdzać dlatego wierzymy na słowo. A później od własnego dziecka dowiadujemy się że Ciocia Halinka to cały dzień przed TV siedzi, a dziecku pozwala grać na Playstation ku jego uciesze. Albo że pozwala jeść słodycze czy inne zabronione rzeczy żeby tylko była cisza i spokój. Jednak w żłobku dużo trudniej ukryć takie przekręty. Inne dzieci to obserwują, rodzice patrzą na ręce. A poza tym większość żłobków ma dziś monitoring.
Niania wie lepiej.
I często wprowadza swoje ideologie i przekonania w życie dziecka. Na temat wiary w bozię, na temat jedzenia mięsa czy białego pieczywa, czy chociażby komentowania pewnych zachowań rodziców. Ten aspekt najczęściej dotyczy starszych pań, które swoje przeżyły, z niejednego pieca chleb jadły i najlepiej wiedzą jak wychować NASZE dziecko.
Żadna z tych dwóch opcji nie jest idealna, ale żadna z nich nie jest też jednoznacznie zła. Mimo częstych chorób i braku pomocy w weekendy zdecydowanie wybieram żłobek. Krew mnie zalewa kiedy w necie czytam wypowiedzi młodych mam, które obwiniają się tym, że oddają dzieci do żłobka, uważając się tym samym za wyrodne rodzicielki. Życzę nam wszystkim spokoju, bo tylko spokój nas może uratować. No i żłobek bądź niania bo każda pomoc przy dziecku jest na wagę złota.
Pewnie o czymś zapomniałam, więc piszcie o swoich doświadczeniach w komentarzach poniżej. 🙂
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Jedzenie wszystkiego – mój synek na wiadomość od pani w przedszkolu że “więcej mleczka nie mamy” (a wypił do śniadanka dwie porcje) poszedł do kuchni i przyniósł dzbanek z mlekiem oznajmująco ” znalazłem gdzie jest mleko!”. Zdolne są dzieciaczki i tez uważam, że żłobek czy przedszkole to naprawde fantastyczna przygoda dla dzieciaczków nawet”jak musza się wychorować” 😉
Dostałam z dnia na dzień pracę, niespodziewanie. Załatwiłam szybko żłobek (było ostatnie miejsce), ucieszona że córka będzie przebywać z dziećmi. Pierwszy dzień poszliśmy na 2 godz się przystosować i było ok,drugi dzień już gorzej.Zaczęło się..nocne zrywy, krzyki, płacze, uspokoić dziecka nie mogłam. Mówię-minie,może to zęby. Kolejny tydzień znowu poszła i załapała chorobę.Została w domu przez parę dni i przez te parę dni ,a raczej nocy nie było zrywów. Myśle…coś jest nie tak. I co się okazało??Moje dziecko prawdopodobnie nie jest gotowe na żłobek.Nocne płacze,zrywanie,spanie po 3-4godz to wszystko odreagowywanie stresu związanego ze żłobkiem. Spróbowałam jeszcze raz, razem chodziłyśmy i znowu… Czytaj więcej »
Pewnie Agnieszka! Nic na siłę. Nie ma jednej reguły dla Wszystkich dzieci bo każde z nich jest zupełnie inne 🙂 Powodzenia życzę przy następnej próbie. 🙂