Zwykle stoją w cieniu i wykonują swoją pracę nie szukając poklasku. Są ludźmi o wielkich sercach. Wizjonerami z ogromną odwagą i siłą ducha, którą nierzadko muszą dzielić się z rodzicami dzieci, które lądują na ich oddziale. Dopóki nasz wcześniak Zyzio nie pojawił się na świecie nie wiedziałam o ich istnieniu. Myślałam, że dzieci rodzące się za wcześnie lub z jakimiś problemami zdrowotnymi kierowane są na oddziały pediatryczne. Nie wiedziałam jak ogromna odpowiedzialność spoczywa na pracownikach oddziałów neonatologicznych.
Mały wcześniak i jego Bohaterowie
Zupełnie nie byłam gotowa na pojawienie się mojego małego bohatera na świecie. W przeciwieństwie do nich. Oni wiedzieli co zrobić. W tamtym czasie byli dla nas wszystkim: fachową opieką, źródłem informacji o wcześniakach, wsparciem, zawsze gotowi wesprzeć ramieniem i dobrym słowem, kiedy nam brakowało sił. Oddziały neonatologiczne mają w sobie niezwykłą moc. Personel tam pracujący ludzie z ogromnym sercem, z niespotykanym wręcz powołaniem, ale też z nerwami ze stali. To lekarze, którzy na samym początku drogi maluchów, którym pospieszyło się na ten świat pomagają im i ich rodzicom oswoić się z nową rzeczywistością. Pomóc w niekiedy niezwykle trudnym starcie.
Tak bardzo się bałam
Narodziny dziecka to piękny moment, prawda? Rodzi się nowe życie, człowiek z czystą kartą. My mamy już w ciąży snujemy plany kim będzie, zastanawiamy się jakie będzie miał oczy, jesteśmy ciekawe po kim odziedziczy barwę głosu. Niecierpliwimy się tym, że na jego pojawienie się musimy czekać całe 40 tygodni. Wiem, bo też przechodziłam przez wszystkie te emocje. Czasami jednak radość narodzin miesza się z lękiem, z bólem i ogromnym strachem. Kiedy niespodziewanie zaczęłam rodzić w 32 tygodniu wszystko dookoła przestało mieć dla mnie znaczenie. Bałam się, że mój mały wcześniak nie da sobie rady. Żadne słowa nie oddadzą tego stanu, w którym się wtedy znalazłam.
Tak potwornie się bałam. Bałam się, że to co za chwilę się wydarzy, na zawsze już może zmienić moje życie. Smutku, straty, że coś miałoby się stać mojemu dziecku. Bałam się, że nigdy bym sobie z tym nie poradziła. I wtedy pojawili się oni. Skromni bohaterowie tych trudnych życiowych momentów. Zrobili wszystko by ułatwić Zyziowi ten niełatwy start. Dołożyli wszelkich starań bym w morzu łez odnalazła choć odrobinę szczęścia i radości z tego, że na świecie pojawiło się moje wyczekane dziecko. Widziałam innych rodziców na tym oddziale. Położne, które z troską i oddaniem tłumaczyły wszystko krok po kroku z takim zaangażowaniem, jakby robiły to po raz pierwszy. Lekarzy, dostępnych o każdej porze dnia i nocy, gotowych nieść pomoc zawsze.
Do końca życia będę darzyć tych ludzi ogromnym szacunkiem i podziwem dla ich niezwykłej siły, profesjonalizmu i pogody ducha, każdy wcześniak ma szczęście, że na nich trafia. Dla wyjątkowo dobrej roboty, którą dla nas, rodziców wcześniaków, wykonują.
Wspaniały piknik
Kiedy więc dostaliśmy zaproszenie na 20 urodziny Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Instytutu Matki i Dziecka nie wyobrażałam sobie, że mogłoby nas tam nie być. Cieszę się, że mogę wykorzystywać bloga również do popularyzacji takich wydarzeń, ale przede wszystkim do podziękowań wszystkim wspaniałym ludziom pracującym na oddziałach neonatologicznych w całym kraju. Udział w pikniku rodzinnym zorganizowanym z tej okazji był dla mnie ogromnym wzruszeniem. Już na samym początku wcześniak Zyzio i pozostałe dzieciaki dostały koszulki z napisem „jestem wcześniakiem”. Zabieliło się na placu od tych koszulek.
Na co dzień nie zdajemy sobie nawet sprawy ile tych wspaniałych małych wielkich bohaterów żyje dzięki specjalistom, który w swoją pracę wkładają całe swoje serce. Widziałam tam wcześniaki urodzone dużo wcześniej niż Zyzio. Część z nich to już nastolatki, u których próżno szukać oznak zbyt wczesnego startu. Widziałam też dzieci, które w dalszym ciągu borykają się z konsekwencjami wcześniactwa. Podchodziły do lekarzy z IMiD, dziękowały, wtulały się w ich ramiona. Widziałam łzy wzruszenia w oczach rodziców. To dzięki tym ludziom dziś jesteśmy szczęśliwymi rodzicami. To naprawdę niezwykłe. Zresztą co jak Wam będę tu pisać. Mój własny mąż, choć wcześniakiem nie był, to przyszedł na świat właśnie w Instytucie Matki i Dziecka.
Ale sobotni piknik to nie tylko wzruszenia. Skoro w jednym miejscu pojawiło się tyle dzieciaków, to musiała być też zabawa. Były dmuchane zamki ze zjeżdżalniami, był pyszny tort, wóz strażacki, pokaz psów policyjnych, fotobudka, było malowanie buziek. Miecio i Zyzio byli zachwyceni. Są stworzeni do takich imprez.
Pampers wspiera wcześniaki
A skoro spotkanie dedykowane wcześniakom, to nie mogło też zabraknąć marki Pampers. I tu muszę Wam napisać o bardzo ciekawej inicjatywie, z której już wkrótce być może będziecie mogły skorzystać zupełnie przypadkowo, spacerując po Warszawie. To nie jest pierwsza akcja, w której marka Pampers wspiera wcześniaki. Jakiś czas temu pisałam Wam o małych pieluszkach Pampers Preemie Protection dla dzieci urodzonych przed terminem, które od listopada 2017 roku Pampers przekazuje zupełnie za darmo do szpitali – możecie o tym przeczytać tu (klik).
Z waszych relacji wiem, że te malutkie pieluszki są dostępne w coraz większej ilości polskich szpitali. Serce rośnie. Obecni na pikniku rodzice nastoletnich już dziś wcześniaków nie kryli zachwytu i wzruszenia widząc te małe pieluszki. Jeszcze kilka lat temu takie rozwiązania były wyłącznie w sferze marzeń. Te małe pieluszki Pampers wielkości złożonej chusteczki higienicznej potrafią zmiękczyć nawet najtwardsze serce. Ale pieluszki to nie wszystko, bo marka Pampers wpadła na pomysł… SPOKOIKU. Co to takiego? Mobilny namiot, w którym znajdziemy komfortowe i przestronne miejsce, do nakarmienia malucha w wygodnym fotelu będąc osłoniętym od słońca, deszczu czy wiatru. A dodatkowo SPOKOIK to miejsce, gdzie bez problemu można przewinąć dziecko na wygodnym przewijaku. Na miejscu są też pieluszki w różnych rozmiarach i chusteczki. Niby nic wielkiego, ale w mojej opinii to piękny gest zachęcający mamy do wyjścia z domu.
Ten rodzinny piknik z udziałem tylu wielkich walecznych bohaterów uświadomił mi jak wielka wola życia tkwi we wcześniakach. Widziałam tam beztrosko śmiejące się, bawiące się w berka, skaczące na trampolinie dzieciaki z 27,28 czy 30 tygodnia ciąży. Ta ich radość, ta wdzięczność za to, że mogą być tu i teraz… To emocje trudne do opisania. Nie myślałam, że kiedykolwiek to napiszę, ale jestem pełna dumy, że mogę być mamą jednego z tych walecznych bohaterów.