W tej konkretnej kwestii społeczeństwo zdaje się dzielić na dwie kategorie. Na tych, co to uważają, że dzieci nagradzać nie wolno, za nic i nigdy, bo zaczną zachowywać się interesownie i już nigdy nie poznamy prawdziwych intencji ich działania. Druga grupa uważa, że dzieci należy nagradzać za wszystko, za każde umycie zębów i za każde zjedzone śniadanie. Zatem, nagradzanie dzieci-jak jest z tym u was? My jak zwykle, jesteśmy gdzieś po środku starając się zachować zdrowy rozsądek i umiar. Nagradzamy więc czy nie?
Król nagród
Jak to u nas bywa na początku poszliśmy na łatwiznę. Zauważyliśmy, że obiecując Mieciowi „nagrodę” możemy sobie ugrać u niego dosłownie wszystko. Żeby był grzeczny, żeby się słuchał, żeby poszedł spać, żeby umył zęby bez marudzenia. Problem pojawił się wtedy, kiedy okazało się, że bez nagród nie jesteśmy w stanie wywalczyć u Miecia zupełnie nic. Miecio stał się samozwańczym królem nagród. Poza tym nagradzaliśmy najgorszym z możliwych rozwiązań czyli słodyczami. Ale jak wiecie od marca Miecio nie je słodyczy, prócz wyrobów cukierniczych i babcinych. Przez ten cały czas zdarzyło nam się dosłownie kilka odstępstw od tej zasady. Wtedy też skończyliśmy z nagrodami. Zaczęliśmy szukać wewnętrznej motywacji w Mieciu do wcześniej wspomnianych czynności.
Postanawialiśmy uświadamiać go, że fajnie jest być grzecznym, bo wtedy wszyscy wkoło chodzą uśmiechnięci i nikt się nie denerwuje. Że fajnie jest myć zęby, bo wtedy są one zdrowe i nie bolą. Że jedząc zdrowe śniadanie rośniemy w siłę. I tak dalej, i tak dalej. Takich źródeł motywacji może być całe mnóstwo. I w tym nasze zadanie jako rodziców, by umiejętnie je wyszukiwać i odpowiednio przedstawiać dzieciom. Jest nam o tyle łatwiej, że Miecio to naprawdę mądry czteroletni chłopiec, który rozumie to co się do niego mówi, a odpowiednio dobrane argumenty do niego trafiają. Czy to znaczy, że nagrody zniknęły z naszego domu raz na zawsze? Ależ skąd, przecież nagradzanie dzieci jest ważne!
Nagroda wędruje do…
Są jednak takie sytuacje w naszym domu, w których nagroda należy się bez żadnego „ale”. Po pierwsze zawsze wtedy, kiedy mu ją obiecamy. Parę razy w chwili słabości obiecałam Mieciowi, że jak pójdzie spać wcześniej to kupię mu klocki. I choć rano pomyślałam, że słaby ze mnie człowiek, że zmęczenie mnie wcale nie tłumaczy :). Ale skoro już się zadeklarowałam, to teraz, choćby nie wiem co, muszę mu te klocki kupić. Nigdy nie okłamujemy naszych dzieci. No prawie nigdy. Są dwa kłamstwa funkcjonujące w naszym domu: Święty Mikołaj i Zajączek Wielkanocny. Poza tymi dwoma wyjątkami zawsze trzymamy się prawdy, dlatego jeśli coś zostanie wypowiedziane staje się świętością.
Druga sytuacja, w której nasi chłopcy dostają nagrody to ta, w której wykazują się odwagą, a my wiemy, że to wcale nie jest takie proste. Na przykład wizyta u dentysty. Mimo że chodzimy do najlepszego stomatologa dziecięcego (pozdrawiamy doktor Olę) pod słońcem to i tak wizyta u dentysty podszyta jest delikatnym stresem. Dlatego po każdej z nich, jeśli tylko Miecio okazuje się być zuchem, nagradzamy go czymś o czym marzy. I tu drobna dygresja: nigdy nie nagradzamy naszych chłopaków nagrodami, które nam wydają się atrakcyjne czy godne uwagi, ale każdorazowo pozwalamy chłopakom, szczególnie Mieciowi wybrać samemu. Prócz fazy na poszczególne postaci z bajek, które obecnie ogląda w stałym repertuarze są klocki LEGO Duplo.
Był taki czas kiedy Miecio rzadziej się nimi bawił, ale odkąd Zygmunt zapałał do nich ogromną miłością to Miecio idąc w jego ślady również przypomniał sobie jak wspaniałą, kreatywną i różnorodną zabawą są klocki. Poza tym zawsze chwalimy Miecia w takich sytuacjach, podkreślamy jego odwagę jeszcze przez kilka dni po wizycie u dentysty i przypominamy mu, że nagroda, którą dostał należała mi się za jego postawę.
Klocki w Rossmanie
No i ostatnia bardzo ważna kwestia jeśli chodzi o nagradzanie dzieci. U dzieci ważne jest to, by akcji towarzyszyła reakcja. My dorośli potrafimy czekać na nagrodę, z dziećmi jest inaczej. W ich przypadku nagroda działa jako pozytywne wzmocnienie tylko wtedy, gdy następuje po sytuacji, którą chcemy nagrodzić. Dlatego po wizycie u dentysty Miecio od razu dostaje nagrodę. Trochę się ostatnio wycwaniłam i odkąd LEGO Duplo jest dostępne również w Rossmanie to będąc na zakupach przy okazji zgarniam jakiś zestaw, którego Miecio jeszcze nie ma, chowam głęboko w szafie i dzięki temu mam przygotowaną nagrodę, zawsze wtedy, kiedy sytuacja tego wymaga. Swoją drogą te klocki w Rossmanie uratowały nas ostatnio również w sytuacji, w której o 20 w sobotę przypomniałam sobie, że następnego dnia Miecio jest zaproszony na urodziny do kolegi z przedszkola.
Miałam plan, że przed imprezą pojedziemy do galerii handlowej i wybierzemy prezent, ale sytuacji nie pomagał fakt, że następnego dnia była niedziela bez handlu. Na jednej nodze poleciałam do pobliskiego Rossmana i kupiłam zestaw klocków. Tym razem mi się upiekło, a prezent, jak przystało na klocki LEGO był oczywiście trafiony. Jak przystało na matkę dwóch młodzieńców znam się na tego typu „pewniakach”. 🙂
Obydwoje z Jankiem byliśmy w dzieciństwie nagradzani więc uważamy ze nagradzanie dzieci jest ważne. Nie widzimy powodów, by tego nie robić teraz kiedy sami jesteśmy rodzicami. Tyle tylko, że dziś robimy to bardziej świadomie, niż robiło się to kiedyś. Przynajmniej takie mamy wrażenie. Które z tych rozwiązań jest lepsze? To okaże się w przyszłości. 😉
Nagradzanie dziecka jest bardzo ważne 😉 By wiedziało kiedy i co robi dobrze, a kiedy jest po prostu nieposłuszne. My staramy się z żoną nie nagradzać za bardzo słodyczami. I szczerze mówiąc bardzo dobrze na tym wychodzimy ( nasze dzieci nie mają ubytków próchnicy) . Wiadomo, ze gdzieś tam czasami kupujemy słodycze i inne łakcoie ale tak wpsomniałem, z żoną ograniczamy. Co do lego duplo- świetna zabawa dla młodych 😉 BTW, świetny blog i artykuł