Stając się nią wkraczasz w zupełnie nowy, nieznany dotąd świat. Rzeczy, które do tej pory wydawały ci się niemożliwe, stają się twoją codziennością. Zapach kupy unoszący się w mieszkaniu kilka razy na dobę przestaje dziwić. Zimne jedzenie zaczyna smakować, a brak snu przestaje przeszkadzać. Jest tylko kilka rzeczy, na myśl o których dostajesz ciarek na plecach. I nie mówię tu o lękach oczywistych jak ten o zdrowie czy przyszłość dziecka. Mam na myśli te nieuzasadnione, które wynikają z nieobliczalnej natury dziecka. Jaki to lęk? Ty też tak masz? Ja najbardziej boję się, że…
… on kiedyś zrobi mi przypał przy ludziach-największy lęk.
A ja nie będę w stanie go okiełznać. Wiem, wiem… Część z was pomyśli sobie: „co to za matka, która boi się własnego dziecka i nie jest w stanie go ogarnąć w każdej sytuacji. Przecież macierzyństwo nie jest aż tak skomplikowane.” Jeszcze pół roku temu sama bym tak o sobie pomyślała. Ale teraz jest nieco inaczej. Mieczysław kończąc rok wkroczył w tak zwany bunt dwulatka. Wydaje wam się, że to nie możliwe, bo bunt dwulatka dotyczy, jak sama nazwa wskazuje: dwulatków? Otóż nie w naszym przypadku. Okazuje się bowiem, że Miecio do perfekcji opanował mówienie słów: „nie” oraz „nie ma”. Inne słowa w jego języku nie istnieją. A nawet jeśli jakieś są, to pojawiają się sporadycznie.
Szczerze przyznam wam, że boję się że kiedyś zrobi mi jakiś straszny przypał w miejscu publicznym, a ja nie będę w stanie go uspokoić. Mało tego: boję się, że puszczą mi wtedy nerwy i rozpęta się prawdziwe piekło. Szczerze przyznaję: źle myślałam o rodzicach dzieci, które spotykałam w sklepach, na ulicach czy placach zabaw, i które robiły afery o rozmaite rzeczy. W myślach oceniałam: „po co im dziecko, skoro nie potrafią się z nim uporać?!” Teraz sama się tego boję…
…on zrobi kupę albo zrzyga się.
A ja nie będę miała przy sobie magicznej torby, którą powinna mieć przy sobie każda szanująca się matka. Ten lęk musi być we mnie silnie zakorzeniony, bo bardzo często nawiedza mnie w postaci koszmarów sennych. W ogóle moje macierzyństwo pełne jest rzygów i fekaliów, ale o tym innym razem. Wracając od snu: śni mi się, że jesteśmy z Mieciem i Jankiem w restauracji, z dala od domu, zdarza się TO, czego tak się boję. Wszyscy naokoło to wiedzą, i co gorsza czują, a ja nie mam przy sobie nic, żadnej torby, pieluchy czy chociażby mokrych chusteczek. Brrrr. Dwie takie wtopy już zaliczyłam. Jedną w sklepie z modnymi i dość drogimi ubraniami, gdzie pojechałam kupić sobie płaszcz. Wybrany model przywdziałam w przymierzalni. Wyszłam dumna jak paw, bo moim skromnym zdaniem wyglądałam zajebiście, a Miecio na mój widok puścił przepięknego i bardziej barwnego od mojego płaszcza, PAWIA.
Panie sprzedawczynie zupełnie nie wiedziały jak się zachować, więc udały, że nie widzą i nie czują całego zajścia, a my uciekliśmy stamtąd niczym oparzeni, a raczej obrzygani. Bez płaszcza oczywiście…
…on nie będzie chciał zasnąć- kolejny mój lęk.
Ten lęk towarzyszy mi codziennie podczas usypiania. Bo niestety Miecio przyzwyczaił się do usypiania z mamą lub tatą. Nie będę tu pisać głodnych kawałków, że on tak ma, że próbowaliśmy go odkładać do łóżeczka, ale dostawał wysypki itp. To wynika z naszego lenistwa i braku determinacji. Bo jak z Mieciem zostaje niania, to on sam, bez żadnego płaczu zasypia w łóżeczku, a nam po prostu wchodzi na głowę. Ot co! Czasami usypianie trwa 2 minuty. „Wlazł kotek” i nie zdążył jeszcze zejść, a Miecio już smacznie chrapie. Wtedy wychodzę z sypialni z poczuciem wygranego życia, a przynajmniej jednego wieczoru. Zazwyczaj wtedy rzucam triumfalnie w stronę Janka: „Otwieraj szampana!” Czasami jednak jest tak, że jest godzina 22.30,
Miecio ciągle nie śpi, a nawet jak kładziemy się wspólnie do łóżka, to ani myśli o spaniu. Wtedy usypianie trwa nawet godzinę, a ja czuję się jak w więzieniu. Za drzwiami mojej sypialni jest wolny świat, a ja siedzę w tej twierdzy, więziona przez Mieczysława, który wierci się w łóżku jakby miał owsiki i raz po raz kopie mnie po twarzy…
…on obudzi się w środku nocy i będzie wyspany.
Ten mój lęk ziścił się dziś w nocy. To był jakiś koszmar tyle, że dział się na prawdę. Miecio z racji tego, że jest obecnie chory (prawdopodobnie ja go zaraziłam) słabo śpi, bo w pozycji leżącej najbardziej kaszle. Kiedy więc dziś obudził się o 3 w nocy, ani myślał o ponownym zaśnięciu, nawet w naszym łóżku. Problem w tym, że my z Jankiem zasnęliśmy o 1, bo wcześniej oglądaliśmy nowe odcinki „Z Archiwum X”. Szczerze zaczęłam się zastanawiać, czy mój syn jest z tego świata i czy Reptilianie nie wszczepili mu implantu pod skórę, bo chore dziecko nie może mieć tyle energii. To po prostu nie możliwe…
…on nie będzie chciał jeść.
A ja otworzę cztery słoiczki i pięć jogurtów na raz… I znów pomyślicie: „no tak! Jak tak sobie dajesz wejść na głowę własnemu dziecku, to się nie ma co dziwić.” W pełni się z wami zgadzam. Problem w tym, że Miecio jest już bardzo świadomym konsumentem, ale jeszcze nie mówi, ani nie czyta. Zatem czasami, na szczęście bardzo rzadko, zdarza się, że ma na coś smaka, ale nie jest to ani pierwszy, ani drugi ani też trzeci otwarty słoiczek. Ba! Nie jest to ani jogurt ani serek homogenizowany. I weź tu się nie stresuj. Kto to później wszystko zje…
Macierzyństwo potrafi być na prawdę absurdalnie przerażające. A teraz proszę, napiszcie mi, że też tak macie, że też boicie się własnego dziecka, i że wcale nie jest ze mną aż tak źle. 😉 A może boicie się czegoś jeszcze bardziej absurdalnego??
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Koszmarek o pobudce w środku nocy i wyspanym dziecku ziścił się u nas wielokrotnie. Mój synek ma po mnie dużo energii i tak jak ja nie potrzebuje dużo snu. Niestety 🙁 bo ja chciałabym mieć dłuższe wieczory dla męża i siebie. Ale te pobudki to dziwactwo. Ja półprzytomna, a on albo szaleje po łóżku, albo chce bawić się zabawkami, również tymi grającymi. I co tu zrobić. Poszaleje 2-3 godziny i idzie spać. Ostatnio zdarza się to rzadziej, ale to późne chodzenie spać niestety “nie ustępuje”. O to, że Miecio nie będzie chciał jeść się nie martw. Dzieci się nie dadzą… Czytaj więcej »
Właśnie! Jak jeszcze karmiłam piersią to wiedziałam że zawsze mam asa w rękawie. Nie było sytuacji w której Miecio nie dał by siię uspokoić cyniem. A teraz?? Strach jest 🙂
Na szczęście nie mam takich irracjonalnych lęków. Kupa mi nie straszna. Rózka zwykle jak jedziemy w gości obesra się w drodze po pachy. Raz jeden nie wzięłam dla niej ubrania na zmianę i pożyczałam od koleżanki, która ma córkę w zbliżonym wieku. Teraz zawsze mam komplet na zmianę. Rzygów jak dotąd nie było i oby tak pozostało. Moje dziecko miewa drobne histeryjki, ale wyłącznie w domu. Na zewnątrz jest zbyt powściągliwa i nieśmiała, żeby narobić mi obciachu. Ze spaniem spoko. Jest cycek, jest spanie 😉 Z jedzeniem, odkąd skończyła dwa lata, jest coraz gorzej, ale staram się przeczekać. Jest cycek,… Czytaj więcej »
U nas z racji częstych chorób Miecio swoją panią doktor traktuję jak… ciocię! 🙂 Szczepień się nie boi a podczas wizyty lekarskiej da sobie wsadzić wszystko wszędzie 🙂 Ale wiem że starszym dzieciom ta otwartość przechodzi 🙂
Obudzi sie w srodku nocy i nie bedzie chcial spac 🙂 coz od kilku dni syn wstaje ok 4:30:) klade sie i zastanawiam ile snu mnie czeka tej nocy 🙂
Mam to samo! Zawsze jak się kładę wieczorem to w stresie liczę ile godzin snu, przy dobrych wiatrach mi zostało 🙂
Punkt pierwszy i moją fobią…
Pamiętam jak mój Domiś miał jakieś nieco ponad rok i w porze usypiania po godzinie męczarni uśmiechał się jak malutki chińczyk jakis 😀 małe oczka uśmiech szeroki i tak prosto w twarz, zaraz nerwy przechodziły i z usypiania nici 🙂
Też to znam 🙂
Ja się boję że Leon (1,5r.) mnie ugryzie 🙁 kurde no a wszystko dzieje się w takiej scenerii że szlak mnie trafia… że to się psuje… Leżę sobie na łóżku przychodzi do mnie młody i przytula się do brzucha no mizia się jest miodzio i… nagle zgrzyt matka drze się jak opętana bo synuś mamusie dziabnął yyy do tego dziecko przerażone krzykiem matki zaczyna płakać ;( nic dodać nic ująć
Przeżyłam wszystko, teraz nawet drugi raz!
Da się ogarnąć – rzygi, te niespodziewane zwykle łapię w ręce coby nie uświnić komuś samochodu czy ubrania.
Nauczyłam się nie spać – jedna zasypia o 20.30, druga o 22, pierwsza budzi się o 23 i jest wyspana.
Mam podobne leki, kilka sie sprawdzilo 😉 polecam Tobie i kazdej mamie książkę “Jak mówić do dzieci by nas sluchaly, jak sluchac dzieci by do nas mowily” wydanie nowe poszerzone. Ostrzegam ze to nie jest ksiazka na tydzień. Co jest dobre bo naprawde uczy, mnóstwo w niej ćwiczeń z prawdziwego zdarzenia. Stosuje sie do metod od miesiąca i sa efekty. Przykładowo uniknelam ryku o godzinie 19:00 ze mój czterolatek chce do babci 😉
O! Nie słyszałam o tej książce. Z chęcią przeczytam i napiszę na blogu. Dzięki za cynk Klaudia. To co napisałaś mnie zaintrygowało 🙂
Na początku podeszłam do tej ksiązki z dystansem, polecała ją pani psycholog do której chodzę na warsztaty z rodzicami. Teraz myślę, ze to było najlepiej zaintwestowane 25 zł w moim macierzyństwie. Wiadomo, że nie zawsze da się uniknąć kryzysu ale zawsze jakiś krok do przodu robimy 🙂 Pozdrawiam :*