Do mojego drugiego porodu coraz bliżej, dlatego zabieram się za kompletowanie wyprawki. Możecie więc liczyć na to, że w najbliższym czasie na blogu pojawi się parę publikacji na ten temat. Na pierwszy ogień idzie laktator. Odpowiem wam na dwa najczęściej zadawane pytania na forach dla przyszłych mam: czy warto kupić laktator, jaki wybrać i czy lepiej kupić go przed porodem czy już po.
Moja historia
Ale zanim odpowiem, na początek moja historia z karmieniem piersią. Wielokrotnie wspominałam o tym, że przygotowując się do narodzin pierwszego dziecka wpadłam w wir zakupowy. Dlatego też już na początku ósmego miesiąca miałam skompletowaną całą wyprawkę. Jak nietrudno się domyślić na liście zakupionych rzeczy był też laktator. Ku mojemu niemałemu zaskoczeniu przydał się już w pierwszej dobie po narodzinach Miecia.
Jak wiecie miałam cesarskie cięcie. Mój organizm nie od razu zorientował się, że to już, że dziecko jest po drugiej stronie brzucha. Miecio dość szybko zaczął tracić na wadze, a neonatolog opiekujący się moim szkrabem powiedział, że jeśli synek straci na wadze ponad 10% wagi urodzeniowej to trzeba go będzie dokarmiać.
Z pomocą przyszedł mi laktator, który przezornie spakowałam do walizki. Mój organizm dość szybko załapał o co w tym wszystkim chodzi i już po kilkunastu godzinach zaczęła się nasza przygoda z karmieniem, która trwała aż 15 miesięcy. Nie obyło się oczywiście bez perturbacji. Już w trzeciej dobie po porodzie dopadł mnie nawał pokarmu. Później zmagałam się z nim jeszcze trzy razy podczas całego cyklu karmienia piersią. Za każdym razem ratował mnie laktator. Bo nawet kilkumiesięczny Miecio nie był w stanie pomóc mi w pozbyciu się tej bolesnej przypadłości. A laktator pomagał mi za każdym razem, ściągając z piersi odpowiednią ilość mleka. Kończąc karmienie w zamrażalniku miałam prawie litrowe zapasy mleka. Bo być może wiecie, a może nie: pokarm można przechowywać zamrożony nawet przez pół roku.
Laktator: mieć czy nie mieć?
Domyślacie się pewnie jaka będzie odpowiedź na tytułowe pytanie. Oczywiście obydwoma rękami podpisuję się pod stwierdzeniem, że laktator warto mieć od pierwszych dni bycia mamą i że warto nabyć go jeszcze w ciąży. Po pierwsze nie ma co polegać na wyposażeniu szpitala. W dalszym ciągu nie wszystkie dysponują laktatorami do wypożyczenia, a po drugie nawet jeśli jest taka możliwość, to może zdarzyć się tak jak w moim przypadku, że na oddziale było tyle rodzących, a laktatory tylko dwa, że młode mamuśki nie nadążały z odciąganiem pokarmu i na korytarzu ciągle ktoś pytał: kto teraz ma laktator?
Po trzecie zdarzają się sytuacje, na które nie mamy wpływu i których nie możemy zaplanować ani przewidzieć. Na przykład kiedy dziecko rodzi się przed terminem i lekarz zaleca dokarmianie dziecka. Młoda mama, dzięki laktatorowi ma czas i możliwości by wyprodukować odpowiednio dużo pokarmu. Po czwarte, kiedy dziecko nie potrafi ssać lub zasypia podczas karmienia (Miecio w kilku pierwszych dobach zasypiał po pierwszych kilku minutach od przystawienia do piersi) i zwyczajnie potrzebuje czasu na opanowanie sztuki jedzenia. Warto pamiętać, że nasz organizm nie poczeka. Karmienia nie da się włączyć i wyłączyć ot tak. Dlatego tak ważna jest kontynuacja.
Poza tym laktator to ulga w bólu. A ja jestem tego żywym przykładem. Na samym początku niepoprawnie przystawiałam Miecia do piersi co bardzo szybko zaowocowało poranionymi i bolącymi brodawkami. Dosłownie miałam łzy w oczach kiedy co trzy godziny karmiłam synka. I tu z pomocą również przyszedł mi laktator, który raz na jakiś czas był alternatywą dla klasycznego karmienia.
Laktator daje wolność i pełną kontrolę
To podobało mi się najbardziej w tym urządzeniu. Z jednej strony mogłam raz na jakiś czas wyskoczyć na zakupy czy do fryzjera nie martwiąc się, że w domu zostawię głodnego bobasa. Czasami Janek dawał mi się też wyspać wstając do Miecia i karmiąc go odciągniętym wcześniej mlekiem. Z drugiej strony laktator dawał mi też poczucie kontroli nad karmieniem i nad ilością zjadanego przez Miecia pokarmu. Bo jak na nowicjuszkę przystało, na początku non stop stresowałam się tym, że Miecio je za mało. Dzięki odciąganiu pokarmu po pierwsze wiedziałam ile tego jest, a po drugie mogłam zmierzyć ile Miecio jest w stanie zjeść jednorazowo.
Laktator nie zastąpi dziecka
Warto o tym pamiętać. Po pierwsze dziecko potrafi wyssać z piersi więcej niż wyciągnie z nich laktator. Poza tym żadna butelka nie zastąpi bliskości z mamą. Ale nie dajmy się też zwariować. Dajmy sobie prawo do chwili wytchnienia. Pamiętajmy, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Nie dajcie sobie zatem wkręcić, że wasze dziecko przestanie tolerować karmienie piersią jeśli raz na jakiś czas wypije wasz pokarm z butelki.
Lepszy manualny czy elektryczny laktator?
Tu odpowiem dyplomatycznie: jest to rzecz gustu. Podpytałam moje karmiące koleżanki i większość z nich poleca laktator elektryczny, ale są wśród nich też takie, które używają tylko laktatora manualnego, zwanego też inaczej ręcznym. Ja zdecydowałam się na obydwa warianty. Dzięki temu wiem, że żadna sytuacja mnie nie zaskoczy. Wszak nie zawsze mamy dostęp do prądu.
Jaki laktator wybrać?
Po zakończeniu karmienia Miecia bardzo szybko udało mi się sprzedać laktator. Dlaczego to zrobiłam? Bo w tamtym momencie uważałam że nigdy już nie zdecyduję się na drugie dziecko. 🙂 A przynajmniej nie w najbliższym czasie. Na szczęście laktator to jeden z tych sprzętów, na którego popyt nie ustaje. Jaki najlepiej wybrać? Tym razem mój wybór padł na Laktator Philips Avent Natural. Dlaczego? Bo jest niewielki i poręczny. Laktator ten ma aż trzy ustawienia odciągania pokarmu. Bo ma miękką i ciepłą w dotyku nakładkę masującą. Jest jeszcze coś. Dzięki wyjątkowej konstrukcji laktatora potrafi on odciągać pokarm w pozycji wyprostowanej, a przy moim poprzednim laktatorze zwyczajnie bolały mnie plecy od pochylania za każdym razem kiedy chciałam odciągnąć pokarm. Jest jeszcze jeden argument…
A co jeśli tym razem laktator mi się nie przyda?
Philips Avent przygotował specjalną akcję z myślą o mamach, które obawiają się wcześniejszego zakupu laktatora. Bo przecież może stać się tak, że pokarm nie pojawi się na czas. Albo wydarzy się jakaś inna niezależna od nas sytuacja, która pokrzyżuje nasze plany związane z karmieniem piersią. Ja też nie mam 100% pewności, że tym razem będę mogła karmić drugiego synka piersią. Philips Avent pomyślał o nas drogie mamy. Promocja „Kupuj bez ryzyka” daje nam możliwość zwrotu laktatora przez 60 dni od dnia zakupu. Są tylko dwa warunki: musimy zachować dowód zakupu i nie rozpakowywać laktatora. Dzięki czemu możemy być pewne, że żadna sytuacja po porodzie nas nie zaskoczy, a z drugiej strony macie pewność zwrotu pieniędzy bez dodatkowych kosztów.
Ja miałam manulany i było super dopóki szlag mnie nie trafił i nie kupiłam elektrycznego. I to był strzał w dziesiątkę 🙂 Wygoda wielka 🙂 Świetna akcja z 60 dniowym czasem zwrotu towaru. Pewnie kupiłabym wcześniej, a nie na ostatnią chwilę…
Jako mama wcześniaka, która ściągała pokarm 3,5 miesiąca 8 razy na dobę, moge z czystym sumieniem polecić Medelę swing. Avent miałam przy starszej, choć mało używany popsuł się już po pół roku silniczek i męczyłam się z ręczną wersją. Medela o niebo lepsza i udało sie tyle czasu utrzymać laktację i córcia przeszła na pierś kiedy podrosła i miała dość siły.
Ja dostałam laktator w spadku po siostrze, która niewiele z niego korzystała, manualny Aventu. Przydawał się w momentach nawału pokarmu, kiedy piersi były tak kwadratowe, że moja dziecina po prostu nie mogła ich chwycić. Wystarczyło spuścić trochę mleka laktatorem i już było ok. Laktator okazał się też niezbędny, kiedy przez kilka dni musiałam leżeć w szpitalu. Odciągałam pokarm, żeby ulżyć piersiom i przekazać dziecku taką namiastkę mamy. Rózia piła też mleko modyfikowane, ale szkoda było mi to moje mleko wylewać. Gdybym sama miała wybierać laktator, to wolałabym elektryczny. Manualnym trzeba się sporo namachać, aż czasem ręki nie czułam. Są też… Czytaj więcej »
Oj ja też jestem Za! Warto mieć go oraz przy sobie!!