Temat przewodni: kleszcz. Dacie wiarę, że w swoim życiu miałam ponad 10 kleszczy w ciele? Takie były uroki mieszkania na wsi. Ostatniego z nich miałam w wieku 18 lat i złapałam go, a raczej on mnie, na imprezie z okazji 18-tych urodzin kolegi, która odbywała się w leśniczówce w samym środku ogromnego lasu. Z tej imprezy pamiętam jeszcze jedno mrożące krew w żyłach zdarzenie. W pewnym momencie podszedł do mnie pies kolegi, łasił się, przymilał. Wiecie taki typowy podwórkowy wiejski kundelek. Postanowiłam go pogłaskać i zamarłam. Jego tułów i głowa raz przy razie pokryte były kleszczami. Aż podskoczyłam z wrażenia. Straszne, co? Dla nas, ludzi wychowanych na Mazurach kleszcze były nieodłącznym elementem życia.
Kleszcze na Mazurach
Kiedy byłam dzieckiem dziwiło mnie przewrażliwienie przyjezdnych, odwiedzających krainę tysiąca jezior. – A dużo tu u was kleszczy? – pytali. Przecież kleszcz to taki malutki pajęczak. Czego się tutaj bać? Owszem, po każdym spacerze po lesie mama skrupulatnie oglądała całe moje ciało, łącznie ze skórą głowy. Pamiętam też, że kiedyś jeden z gości moich rodziców ubrał się bardzo szczelnie i wybrał się z żoną do lasu na grzyby. Jakie było ich zdziwienie kiedy wrócili po niecałej godzinie (złapał ich deszcz), pan bardzo szybko zaczął się rozbierać z tego co miał na sobie, a i tak kleszcz zdążył się już zadomowić … pomiędzy jego pośladkami. Dacie wiarę? Tu wystarczyła chwila nieuwagi.
Odpowiednie zabezpieczenie to podstawa
Czy to, że ludzie tak oswoili się na Mazurach z kleszczami oznacza, że nie zdają sobie sprawy z tego, jakie grozi im niebezpieczeństwo? Nie, ale nauczyli się z tą obawą żyć i nauczyli się o siebie odpowiednio dbać. W dzieciństwie rodzice szczepili mnie na kleszczowe zapalenie mózgu, ale to było wtedy, gdy mieszałam na Mazurach. Taką szczepionkę trzeba przypominać co 5 lat, a ja ostatnią dawkę przyjęłam w wieku 16 lat, więc dziś już na pewno nie mam ochrony. Poza tym wszyscy stosują tam rozmaite preparaty i smarowidła, żeby tylko zniwelować ryzyko. Czy znam ludzi chorych na boreliozę? Oczywiście, że tak. Na pewno znam też takich, którzy o swojej chorobie jeszcze nie wiedzą. Mam taką przyszywaną kuzynkę, młodszą ode mnie o 9 lat. Parę lat temu miała nawracające bóle głowy. Bardzo uporczywe. Trafiła do szpitala. Tam szybko wykryto u niej boreliozę. Dostała leki i całą instrukcję jak dalej żyć. Bo borelioza to wieloukładowa choroba zakaźna, która zostaje do końca życia. Jej objawy mogą być bardzo różne. Z opowieści osób chorych wiem, że jest uporczywym pasażerem na gapę i wraca co jakiś czas nieproszona.
Jak więc zminimalizować ryzyko złapania kleszcza:
– unikajcie chodzenia po lesie poza ścieżkami
– unikajcie chodzenia po polanach, po zaroślach, tam gdzie nie ma ścieżek
– jeśli tylko pogoda na to pozwala ubierajcie się szczelnie na wyprawy do lasu
– nie siadajcie na zwalonych pniach drzew, bo tam najwięcej jest nimf kleszczy czyli ich młodocianych form
– koniecznie, po każdym dniu, przed kąpielą sprawdzajcie swoje ciała i ciała swoich dzieci, oglądajcie skrupulatnie każdy ich fragment.
– stosujcie skuteczne „odstraszacze” kleszczy.
“Odstraszacze kleszczy”
I ten ostatni punkt chciałabym bardziej rozwinąć, bo mam dla Was coś, co powinno Was zainteresować. W poszukiwaniu złotego środka znaleźliśmy coś, co u nas podczas ostatnich wypadów na Mazury sprawdziło się idealnie. Bo tak jak w naszym przypadku nie mamy problemu, by stosować preparaty chemiczne, tak przy dzieciach nie do końca nam jest z tym po drodze. Czy słyszeliście o czymś takim jak TICKLESS?
To jest odstraszasz kleszczy, który jest w 100% bezpieczny. Ten włoski wynalazek emituje impulsy ultradźwiękowe o częstotliwości 40kHz, czyli takie, które są niesłyszalne dla ludzkiego ucha. Impulsy o tej częstotliwości blokują prawidłowe funkcjonowanie narządu Hallera u kleszczy. Ten narząd służy im do namierzania swoich ofiar. Dzięki temu stajemy się niewidoczni dla kleszczy. Skuteczność urządzenia potwierdziły testy laboratoryjne przeprowadzone na uniwersytecie Camerino we Włoszech oraz badania na Uniwesytecie w Mediolanie na wydziale Weterynarii. Nas osobiście do urządzenia Tickless przekonał fakt że w Polsce korzystają z niego funkcjonariusze Straży Granicznej i leśnicy. Tickless przypina się do ubrań dziecka, albo do wózka, lub na przykład do plecaka, bo działa on do 1,5 metra. Jedno urządzenie wystarcza na 10 do 12 miesięcy.
Ciekawa sytuacja
I teraz opowiem Wam naszą historię sprzed kilku dni. Byliśmy na Mazurach. Na każdy spacer przypinaliśmy chłopakom Tickless Baby. W dniu kiedy moja szkoła obchodziła swoje 50- lecie nie zabraliśmy nadajników, bo nie planowaliśmy spacerowania. W pewnym momencie stojąc na świeżo skoszonej trawie na szkolnym boisku czujny Janek wypatrzył na swojej nodze spacerującego kleszcza. Co ciekawe, ani kilka dni wcześniej, ani później używając Tickless nie widzieliśmy, ani jednego kleszcza. Mógł to być zbieg okoliczności, ale ja w takie zbiegi nie wierzę. W przypadku zdrowia nie ma co liczyć na łut szczęścia dlatego z czystym sumieniem polecam Wam to rozwiązanie. Tu macie link do strony gdzie możecie poczytać o dostępnych modelach i od razu kupić jeden z nich. (klik)
Na hasło SuperStyler macie 10% rabatu na zakupy do 8. lipca 2018 roku.
Nie jest prawdą to, że boreliozy nie da się wyleczyć . Da się, o ile leczenie rozpocznie się w krótkim czasie od zarażenia