1.Nie potrzebuję już budzika by wstać wcześnie rano.
Nasz syn, absolutnie zastępuje go bezbłędnie. Nie mam też dylematu, o której powinnam wstać następnego dnia – w tej kwestii Mieczysław stał się osobą decyzyjną. To on wydziela nam czas na sen i nie jest zbyt szczodry. Również problemy z zasypianiem minęły jak ręką odjął, ale jest to z pewnością związane z niewielkim przydziałem czasu na odpoczynek.
2. Nie mam już dylematów w co się ubrać.
Mój syn wybiera za mnie. Już nie muszę kombinować godzinami co na siebie włożyć. Musztra Miecia doprowadziła mnie do perfekcji, a i kryteria wyboru ubioru nieco się zmieniły. Teraz ma być szybki i łatwy w nakładaniu, kolory takie żeby nie było widać tzw. „ulewki” i najważniejsze żeby stołówka Miecia była na podorędziu. Słowem cyc pod ręka.
3. Spędzam więcej czasu na świeżym powietrzu. Mój syn to uwielbia
W końcu jakoś trzeba urozmaicać sobie pasjonujące tygodnie z małym dzieckiem. Spacery, za którymi osobiście nie przepadam stały się pretekstem do ruszenia tyłka sprzed telewizora.
4. Nadrobiłam zaległości w serialach.
Zawsze zastanawiałam się kto jest grupą docelową Ukrytej Prawdy, Szpitala i Rozmów w Toku. Teraz już wiem. Na swoją obronę powiem tylko, że Pani Ewa Drzyzga w każdym odcinku dokłada wszelkich starań by wzbudzać w widzach skrajne emocje. Bez pudła. A dająca nadzieję muzyczka, która zawsze leci po koniec Szpitala, tuż przed Faktami, staje się powoli hymnem mojego macierzyństwa.
5. Jem mniejsze porcje, ale z większą częstotliwością – mój syn o to zawsze dba.
Zazwyczaj jest to pół ciastka znalezionego w wózku lub kawałek kanapki z wczoraj. Dodatkowo nauczyłam się jeść posiłki na raty. A rosół na zimno wcale nie jest taki zły tylko tłuszcz trzeba pogryźć.
6. Urosły mi cycki.
Ta część nie wymaga rozwinięcia. Może jedynie tyle, że główny beneficjent i wielbiciel piersi jest czasowo wyłączony z promocji. Do odwołania.
7. Znalazłam antidotum na wszystkie problemy – syn mnie z nich wybawił.
Uśmiech Miecia. To wystarcza. 🙂
[ad name=”Pozioma responsywna”]