Jak radzić sobie z emocjami dziecka? Kiedy chłopcy byli mniejsi, zdarzało mi się to słyszeć częściej. Szczególnie wtedy, gdy zostałam mamą po raz pierwszy i kiedy większość osób wokół traktowała mnie jak niewprawioną w macierzyńskich bojach debiutantkę. Nawet w rodzinie zdarzały mi się uwagi w stylu „nie podnoś głosu przy dziecku”, „pamiętaj: przy dziecku powinnaś być zawsze uśmiechnięta”. I żeby była jasność: wcale nie chodziło o złe emocje WOBEC dziecka, tylko złe emocje PRZY dziecku. Przyznaję się, że przez dłuższy czas robiłam wszystko, by zastosować się do rad bardziej doświadczonych ciotek czy koleżanek. Jednak cały czas z tyłu głowy miałam myśl, że przecież wychowujemy dziecko „dla świata”, a nie dla siebie. To my jako pierwsi i najważniejsi nauczyciele musimy przygotować dziecko do życia. Takiego prawdziwego życia, które pełne jest emocji.
W naszym rękach jest nauczenie dziecka najważniejszego alfabetu w życiu. Alfabetu, którego nikt go na lekcjach nie nauczy… A jak radzić sobie z emocjami dziecka? To nie jest taka prosta sprawa.
Pamiętasz ten najważniejszy sprawdzian?
Przenieśmy się na chwilę do czasów szkolnych. Czy nauczono Cię w szkole tabliczki mnożenia? Czy wpojono Ci czym różni się ciało stałe od cieczy? Wytłumaczono, czym się różni rozprawka od eseju? Nawet jeśli teraz tego nie pamiętasz, to wierz mi na słowo: wszystko to było na lekcjach.;) A teraz pomyśl, czy kiedykolwiek w szkole nauczono Cię o roli emocji w Twoim życiu i co może bardziej istotne – jak sobie z tymi emocjami radzić? Jak je okiełznać?
Mam wrażenie, że człowiek ma taką niesłychaną zdolność do bagatelizowania kwestii związanych z psychiką ludzką. Tak jak by ktoś, mylnie zresztą zakładał, że każdy z nas jest ekspertem od uczuć i emocji. A to przecież nie jest prawda. Ludzka psychika to bardzo skomplikowany system naczyń połączonych. Bardzo często doświadczenia z wczesnych lat dzieciństwa dają upust w dorosłym życiu, a nam ciężko jest znaleźć w tym ciąg przyczynowo skutkowy.
Emocje pod lupą
Temat emocji od zawsze bardzo interesował badaczy. To dzięki emocjom rysującym się na twarzy dziecka jesteśmy w stanie rozpoznać, co w danym momencie odczuwa nawet jeśli jeszcze nie mówi. Zjawisko to szerzej opisał Paul Ekman, który w latach ’70-tych ubiegłego wieku rozróżnił pięć podstawowych emocji, czyli takich, które pokazane na obrazku, każdy jest w stanie rozpoznać. Do tych ekmanowskich emocji zaliczamy radość, strach, smutek, wstręt (obrzydzenie) i złość. To dokładnie ta lista emocji, które prezentuje każdy niemowlak. Jeśli macie problem z wyobrażeniem sobie wstrętu, to przypomnijcie sobie jak Wasze dziecko reagowało na smak pierwszego dania w słoiczku. 😉
Emocje u dzieci wypisane są na twarzy
Na początku swojej drogi dziecko nie potrafi mówić. Jego jedynym orężem w komunikacji z dorosłymi są właśnie emocje i odpowiednia, czasem bardzo głośna i szkodliwa dla naszej błony bębenkowej, ich artykulacja. Tak nas zaprogramowała ewolucja. A wszystko to po to, by przetrwać. Dzieciaki krzyczą głośno, bo jest im zimno, bo są głodne, a może po prostu potrzebują bliskości. Dlaczego więc nie miałoby to działać w drugą stronę? Dlaczego jako Rodzice powinniśmy zawsze być uśmiechnięci, świergoczący i tryskający hurra optymizmem? Oczywiście daleka jestem od robienia dziecku scen na środku sklepu jeśli ono nie będzie chciało zrezygnować z upragnionej zabawki, ale chowanie przed dzieckiem wszystkich złych emocji, które są przecież w każdym z nas może być szkodliwe.
Co więcej często nie tylko zabraniamy sobie przy dzieciakach na szczere przeżywanie emocji, ale również karcimy je, gdy te pokażą na co je stać np. wybuchając nagłym gniewem, czy bagatelizując ich strach przed czymś, co w naszym odczuciu jest tego strachu absolutnie niewarte. W rezultacie zaprzeczamy emocjom, wypieramy je, a nawet tworzymy przekonanie, że są one powodem do wstydu. Konsekwencje w dorosłym życiu? Nietrudno o takie: nieumiejętność nazywania tego, co czujemy, czy radzenia sobie z tym, co przeżywamy.
Powiedz mi mamo jak mam to przeżyć? – czyli jak radzić sobie z emocjami dziecka.
Dlatego ja przy chłopakach nie wstydzę się emocji, daję sobie prawo do ich przeżywania. Ważniejsze od tego, czy się przy dziecku odkryjemy jest to, jak sobie z tymi emocjami poradzimy. W ten sposób dajemy przykład. Uczymy nasze pociechy, jak sobie radzić z negatywnymi emocjami. Jak przeżywać smutek po stracie najbliższych, jak przepracować w sobie złość w sytuacji kiedy zdenerwuje nas szef. W takich życiowych sytuacjach stawiamy dzieciom drogowskaz mówiący o tym, jaką drogą powinny podążać i co zrobić, gdy los będzie im rzucał kłody pod nogi.
Kiedy więc umrze ukochany chomik naszego szkraba, nie próbujmy go na siłę rozweselać, albo bagatelizować problem mówiąc, że „przecież to tylko chomik, będzie następny”. Jeśli nasze dziecko wejdzie w konflikt z innym w przedszkolu, to nigdy takich emocji nie bagatelizujmy. Porozmawiajmy z dzieckiem na temat tego, co czuje nawet jeśli nam sytuacja wydaje się być błaha. Pomóżmy nazwać emocje, zrozumieć, co było ich zapalnikiem. Co spowodowało, że beczka prochu wybuchła. Dzięki temu damy dziecku mapę ułatwiającą poruszanie się po grząskim gruncie emocji.
Najgorsze urodziny w moim życiu
Pamiętam jak mając 5 lat zostałam zaproszona na urodziny koleżanki z mojego bloku. Koleżanka była znacznie młodsza ode mnie, obchodziła pierwsze urodziny. Na przyjęcie zeszły się wszystkie dzieci z naszego sąsiedztwa. Jak przystało na małą wieś żyliśmy bardzo blisko siebie. Choć Natalka, bo tak miała na imię solenizantka, była bardzo mała, to uwielbiałam chodzić z jej mamą i Natalką w wózku na spacery. Przy stole urodzinowym usiadłam tuż przy Natalce, kiedy więc przyszedł czas na dmuchanie świeczki, a solenizantka nie wiedziała jak to zrobić (przypominam: kończyła rok) postanowiłam zdmuchnąć świeczkę za nią. Wszystkie dzieci przy stole wybuchły śmiechem. Zaczęły żartować, że skończyłam roczek.
Dla mnie, 5 letniej wówczas Marty to była tragedia! Porażka i kompromitacja w jednym. Nawet nie wiecie jak czułam się upokorzona. Dlaczego o tym piszę? Bo wtedy wszyscy zbagatelizowali mój smutek i upokorzenie. A ja do dziś wspominając tę historię czuje tamte emocje. Do dziś wspominając tamtą historię jest mi źle i odczuwam poczucie winy, że wtedy zdmuchnęłam tę świeczkę. Co jest dowodem na to, że nie ważne czy masz 5 czy 50 lat emocje zawsze ważą tyle samo. I znaczą dla nas ani mniej ani więcej.
Jak radzić sobie z emocjami dziecka? Nic prostszego. Dlatego apeluję do Was, Drodzy Rodzice: uczmy nasze dzieci radzenia sobie z emocjami. Uczmy je czytania emocji, uczymy je przeżywania. Nie bagatelizujmy pierwszego złamanego serca czy szkolnej porażki. Nawet jeśli nam wydaje się być błahostką. Oswajając dzieci z różnymi sytuacjami i emocjami wypuścimy w świat osoby gotowe na prawdziwe życie.
Jest jednak pewien stan emocjonalny, który powinniśmy trzymać jak najdalej od naszego dziecka. Jak najdłużej się da. Stan, który obezwładnia i oślepia. Lęk…. Ale o tym w kolejnym artykule.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
nie pierwszy raz gdzies w blogach / vlogach mi miga i doprowadza do bialej goraczki – urodziny ma JUBILAT, imieniny -SOLENIZANT. blagam!
Niestety Krysiu, jeszcze nieraz będziesz mieć tę białą gorączkę, ponieważ Krysiu niewiele wiesz w tym temacie. Solenizant obchodzi zarówno urodziny jak i imieniny, a jubilat obchodzi Krysiu droga jubileusz. Zatem 10 urodziny to może być jubilat, ale na pewno jest solenizantem. Za to 3 urodziny to solenizant, ale już nie jubilat. Przypisanie jubilata do urodzin, a solenizanta do imienin jest równie poprawne, co słowo bynajmniej używane jako przynajmniej i mówienie “ja rozumie” bez “m” na końcu. Swojskie, sympatyczne, ale niepoprawne. Także Krysiu najpierw czytamy, a potem poprawiamy innych – nigdy Krysiu odwrotnie. Łączymy Krysiu pozdrowienia! :*
hej,
alez referat poczynilas! tylko ktos z zachwytu nie pieje i juz jadem plujesz. nie pozdrawiam i juz nie bede czytac.
Ależ Krysiu jadem nie pluję. Lubię krytykę, szczególnie jeżeli jest konstruktywna i niesie dla mnie coś dobrego. Jednakże gdy mi Krysiu piszesz bzdury i własnymi błędami chcesz mnie poprawiać, to zwyczajnie przykrość mnie dopada, że ludzie mają czelność kogoś pouczać, choć sami nie wiedzą jak jest poprawnie. Ale takich Kryś jest sporo, zawsze się potem obrażają, nie pozdrawiają, przestają czytać, a wypowiedź kończą kropką nienawiść. Klasyczna Krysia. Miłego dnia! xoxo
A wystarczyłoby zwyczajnie przeprosić…