Zacznę od kluczowej kwestii – słodycze nigdy nie były na naszym rodzicielskim celowniku. Ani ich jakoś wyjątkowo nie reglamentowaliśmy, ani nie udawaliśmy, że ich nie ma, ale też nie przesadzaliśmy z ich ilością. Intuicyjnie wybraliśmy taką wypośrodkowaną drogę, bo wydała nam się najbardziej racjonalna. Nie chcieliśmy odbierać naszym dzieciom immanentnej części dzieciństwa. Co więc się stało, że mimo wszystko odstawiliśmy słodycze u naszych chłopaków? Jak przestać jeść słodycze? Poznajcie naszą historię.
Naaste słodkie historie
Mama Janka przez pewien czas udawała, że słodycze nie istnieją. Jest taka historia, że kiedyś laryngolożka, za to że Janek był grzeczny podczas badania, podarowała mu cukierka i według relacji mojej nieżyjącej już teściowej „wtedy się zaczęło”. Tata Janka zawsze mu te słodycze wyliczał. Janek dostawał je tylko na podwieczorek i w określonej ilości, co z perspektywy czasu wspomina jako największą torturę, bo widząc tę paczkę żelków, serce mu się krajało, że dostaje jedynie kilka sztuk. U mnie w domu słodycze były jednym z elementów codzienności. Mama po pracy często kupowała nam albo jakieś ciastka na deser, albo jaja niespodzianki, albo jakiegoś batonika. Ale nikt się tymi słodyczami nie obżerał.
Jak było?
Miecio, jak przystało na prawie czteroletnie dziecko, uwielbia słodycze. Gumy rozpuszczalne, żelki, czekolada, jajko z niespodzianką, cukierki. Wszystkie te rzeczy są na liście naszego syna. Do niedawna mieliśmy taką zasadę, że w domu, w garderobie, na wysokiej półce była niebieska puszka. Miecio mniej więcej raz dziennie mógł sobie z niej wybrać dwie rzeczy. Rzeczy nie oznaczały opakowania. Czyli na przykład jednego żelka i jedną gumę. Albo cukierka i czekoladkę. I ta zasada pewnie miałaby ręce i nogi gdyby nie to, że prócz nas w życiu Miecia są inni dorośli, którzy też lubili sprawiać mu przyjemność słodyczami.
Miecio, jak przystało na zaradnego chłopca, szybko się zorientował, że wystarczy zrobić maślane oczy, by dostać coś słodkiego. I pewnie nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że w pewnym momencie sam zaczął się domagać słodyczy. Kolejnym niepokojącym symptomem było to, że potrafił od rana nie jeść nic w oczekiwaniu na słodycze. To był dla nas moment, w którym stwierdziliśmy zgodnie: basta!
Jak przestać jeść słodycze?
Osobiście myślałam, że to będzie jakaś draka. Że nie da się tego zrobić, nie ponosząc po drodze ofiar. Pierwszy dzień bez słodyczy miał miejsce w piątek ponad trzy tygodnie temu. Co ciekawe, nasza decyzja w tamtym momencie była spontaniczna. Nie planowaliśmy tego, nie przygotowywaliśmy się specjalnie. Po prostu powiedzieliśmy sobie koniec. I jeśli miałabym być z Wami zupełnie szczera, to nie wierzyłam, że to nam się uda. Minął cały dzień pełen zabawy, był spacer i czytanie bajek. Przez cały dzień Miecio raz wspomniał o słodyczach. Zaproponowałam mu sok świeżo wyciskany z pomarańczy. Ochoczo przystał na moją propozycję.
Szybko zorientowałam się, że mam kilka argumentów innych niż słodycze, za którymi Miecio przepada, a które słodyczami nie są. Jako że nasze dzieci piją wyłącznie wodę, w ciągu dnia taki sok świeżo wyciskany jest swego rodzaju „nagrodą”. W szafce znalazłam jeszcze chrupki kukurydziane, paluszki juniorki i chrupiący chlebek. W kolejne dni kiedy Miecio pytał o coś słodkiego, proponowałam mu jedną z tych rzeczy. Co ciekawe: to zadziałało!
Jak jest?
Obecnie mija czwarty tydzień bez sklepowych słodyczy. W tym czasie Miecio, ze słodkich rzeczy zjadł kilka makaroników w kawiarni, jedną rurkę z kremem i suchego gofra bez cukru. Co ciekawe, nasz niejadek zaczął lepiej jeść. Chętniej zjada zupę, je kanapki, płatki kukurydziane z mlekiem. Tak jakby się nam na to jedzenie trochę odblokował. Okej, nie będę Wam tu koloryzować, że teraz jest idealnie, ale jest zdecydowanie lepiej. Jest jeszcze jedna rzecz, która zmieniła się na lepsze. Zachowanie Miecia. Stał się bardziej spokojny, skupiony, cierpliwy. Nie tylko my to zauważamy. I pewnie gdyby nie chodziło o moje dziecko, to nie wierzyłabym w taką przemianę, ale teraz mogę ją obserwować na własne oczy.
Czy to znaczy, że zrezygnujemy ze słodyczy już na zawsze? Oczywiście że nie, ale będą mniej dostępne niż były do tej pory, bo jak się okazuje, Miecio wcale ich do szczęścia nie potrzebuje.
[ad name=”Pozioma responsywna”]
Szkoda, że więcej rodziców nie bierze z Ciebie przykładu! Ja staram się od początku nie dawać naszej Ani słodyczy, ale jak się dorwie to jest krzyk i płacz. Oczywiście nie bierze mnie na to, ale po prostu nie kupujemy słodyczy i nie chodzimy z nią na zakupy (chodzimy na zmianę), więc ani ona ani ja nie jem
U nas długi czas były tylko suszone owoce – słodkie jak diabli ale zdrowe! 🙂 Czasem kostka gorzkiej czekolady ale zawsze powyżej 60% czasem nawet 90%! Niestety im synek starszy (obecnie niecałe 3 latka) tym gorzej wyjasnić ciociom, że nie dajemy słodyczy innych niż gorzka czekolada i suszone owoce. W efekcie, żeby nie robić dziecku przykrości, żeby (wieeem, wieeem…) mieć chwile spokoju podział jest taki, że jemy słodycze (ale też w ograniczonej ilości) w odwiedzinach a w domu nie. Na codzień zajadamy dżemy i galaretki z dobrym składem, owoce, jogurty, pijemy kakao bez cukru. Staramy się nie popadać w skrajność,… Czytaj więcej »
Mądra decyzja. Mój synek dopiero ma 11,5miesiaca I póki co nie chce kupować mu sklepowych słodyczy. Wolę sama coś upiec przynajmniej wtedy wiem ile dodaje cukru jaki to jest rodzaj słodziwa a przede wszystkim wiem że inne składniki są jak najlepszej jakości. Bo niestety te sklepowe często skład maja bardzo słaby. Słodyczy nigdy nie unikniemy ale wychodzę z założenia że wybieram mniejsze zło 🙂
Mieszkam w Szwecji i tu dzieci sa przyzwyczajone ze slodycze sa tylko w sobote. Mozna powiedziec ze to taka umowa spoleczna, kazde dziecko jest tak wychowywane i my dorosli tez jestesmy przyzwyczajeni ze ciasto do kawy tylko w sobote 🙂
Ja ze swoim szkarbem nie mam tego problemu bo mój syn cierpi na nietolerancję laktozy i celiakię. Odziedziczył niestety te cholerstwo po mnie 🙁 Także wszystkie czekolady i ciastka nie wchodzą w grę, w przeciwnym wypadku czekają nas nieprzyjemne i bolesne rewolucje żołądkowe 🙁 W naszym przypadku problemem jest jakikolwiek zakup czegoś słodkiego bo często produkt bezglutenowy zawiera laktozę. Chcąc nie chcąc czasem najdzie każdego żeby sobie coś przekąsić. Nie zdajecie sobie sprawy jak serce mi pęka kiedy są kibderbale, dzieci jedzą na co mają ochotę a mój syn może tylko popatrzeć. Wiem, że czuję się przez to “inny” i… Czytaj więcej »
Witaj, mam pytanie ile lat ma Twój synek? Kiedy badałaś go w kierunku celiakii? Ja również mam celiakię, a moja córka ma 2 lata i zastanawiam się kiedy mogłabym zrobić jej badania. Pozdrawiam!
My obraliśmy zupełnie inną taktykę i się sprawdziła 🙂 nigdy nie dawaliśmy dziecku słodyczy żadnych, i prosiliśmy innych żeby również im dzieciom w ramach prezentu nie przynosili na początku robili dziwne miny ale szybko się przyzwyczaili do naszej decyzji wszystkim to wyszło na zdrowie bo zjadaliśmy tony batoników i innych słodyczy dlatego jak syn się urodził po prostu przestaliśmy je kupować i wszyscy przestaliśmy je jeść 🙂 problem się trochę zaczął jak syn poszedł do przedszkola bo tam dzieci zaczęły przynosić cukierki na urodziny czy inne okazje wiec syn zaczął pytać co to i czy może zjeść 🙂 oczywiście się… Czytaj więcej »
Próbowałam to samo zastosować u swojego dziecka, ale babciowe i dziadkowe ” jak jedno zje nic się nie stanie” zepsuło mój plan. Dopiero alergia na nikiel i barwniki ( w tym na kakao) poskutkowala, że córka nie dostaje ciemnej czekolady… ale już wszystko inne bez barwników tak… i jak tu sobie poradzić? Pierwsze pytanie po powrocie z przedszkola ” mogę coś dobrego ?” Próbuję zaspokoić ten “głód ” owocami i jogurtami ale nie zawsze się da.
No i szacuneczek rodzice! Oby teraz Violetta Kołek, tfuu Kolakowska nie potepila i was ( jak Maje Boho), ale nie, zaraz zaraz, kogo ona obchodzi 😀 fajna relacja z rewolucji 😉 buziaki!
Coś w tym jest… Dziś Pani w przedszkolu mi mówi: Dawid zaczyna znów rozrabiać. Tu kogoś szturchnie, tak popchnie, nie chce na tańcach tańczyć, dziś udrapał kolege… Acha? Myślę, analizuję i jest! Ten sam wniosek co Wasz. Rano kakao, wieczorem kakao, po drodze z przedszkola jajko, albo czekotubka i się zaczęlo. U nas dodatowym skutkiem ubocznym są jeszcze nawykowe zaparcia. Bo Panie w przedszkolu idą w zaparte, i twierdzą, że czterolatek musi umieć podetrzeć sobie pupę. Jedna niepodtarta dobrze pupa, kolejna. Jedno odparzenie, następne, a potem już tylko wstrzymywanie. Jak jeszcze dołożymy do tego kilka tabliczek czekolady to kłopot gotowy😞… Czytaj więcej »