Jestem z tych co nie lubią przykładać przesadnej wagi do rzeczy z gruntu prostych. Nie szukam drugiego dna tam gdzie go nie ma. Daleko też mi do mamy przewrażliwionej. Nie lubię dorabiania zbędnej ideologii. Dlatego też z przymrużeniem oka traktuję te wszystkie artykuły o zbawiennym wpływie wspólnego spania w jednym łóżku na rozwój dziecka. Nie żebym była przeciwna. Po prostu szukam w całym tym zjawisku argumentów bardziej przyziemnych, namacalnych. Co-sleeping- zanim go rozpoczniesz zadaj sobie kilka podstawowych pytań:
Czy wyśpię się z dzieckiem?
No właśnie czy spanie z dzieckiem zagwarantuje nam spokojny, zdrowy i odżywczy sen. Bo jeśli razem z mężem śpicie na tapczaniku, który rodzice kupili tobie bądź jemu na dwunaste urodziny to odradzam co-sleeping. Pamiętaj, że twoje wypoczęcie to podstawa zdrowego funkcjonowania całej rodziny. Jeśli zatem nie masz warunków do wspólnego spania z dzieckiem to może po prostu „wyprzytulaj” je mocno przed zaśnięciem, a później odłóż do wygodnego i bezpiecznego łóżeczka.
A propos bezpieczeństwa.
Kolejne pytanie brzmi: czy twoje dziecko będzie bezpieczne? No bo jeśli masz wysokie łóżko, bez specjalnych zabezpieczeń, a przy tym zapadasz w głęboki sen to nie polecam spania z dzieckiem. Taka próba nawiązania głębokiej relacji w jednym łóżku przez sen może się po prostu skończyć tragedią. Ja budzę się przy każdym chrząknięciu Miecia, ale już Mieciowy tato śpi jak zabity i bardzo często nie słyszy jego płaczu. Jestem w stanie wyobrazić sobie taką sytuację, w której syn budzi się w nocy, i bez płaczu postanawia sam zejść z łóżka. Brrr… Koszmar.
Czy moje dziecko naprawdę tego potrzebuje?
Bo przecież są dzieci, które samodzielnie od pierwszych dni życia zasypiają w łóżeczku. Wystarczy buziak mamy i taty i po pięciu minutach maluch samodzielnie ląduje w objęciach Morfeusza. Mój Miecio tak nie potrafi, ale dzieci części naszych znajomych owszem. Dlatego uważam, że nie ma co uszczęśliwiać dziecka na siłę. Wszak wiadomo, że we własnym łóżeczku śpi się najlepiej.
Czy zapytałaś o zdanie partnera?
Cała uwaga co-sleepingu koncentruje się na dobru dziecka, a przecież nie od dziś wiadomo, że nasze szczęście też jest ważne. Napiszę to po raz milionowy: szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko. Dlatego zanim podejmiesz decyzję o spaniu we trójkę, a czasem nawet we czwórkę zapytaj swoją połówkę co myśli na ten temat. Wiadomym jest, że pojawienie się dziecka skutecznie ochładza relację pomiędzy partnerami, a pojawienie się namacalnej przeszkody w łóżku może wywołać jeszcze większy chłód w małżeństwie. O seksie nie ma mowy w ogóle. O tym zresztą pisałam już wcześniej.
Na czym śpisz i czym się okrywasz?
Bo my na przykład śpimy w pierzach, a dzieci bardzo często są na nie uczulone. Warto to sprawdzić zanim ułożymy nasze dziecko do snu. Warto też zastanwoić się czym przykryjesz dziecko. „Dorosła” duża kołdra bardzo często bardziej budzi dziecko niż pozwala mu na przyjemny, niczym nie zmącony sen.
Czy w ogóle chcesz spać z własnym dzieckiem w łóżku?
Bo wiem, że część rodziców się tego boi (najczęściej tego, że zrobią krzywdę nieświadomie swojej pociesze). Część po prostu potrzebuje świętego spokoju żeby się wyspać. A kotłujący się niemowlak skutecznie to utrudnia. Wiem o czym piszę, bo Miecio w trakcie snu zmienia pozycję jakieś sto tysięcy razy. Dla dużej części mam co-sleeping jest po prostu sporym ułatwieniem codzienności. Ja kiedy jeszcze karmiłam piersią uwielbiałam co-sleeping bo wyrzucałam cycka na zewnątrz, sama szłam spać, a Miecio kiedy tylko robił się głodny odnajdował bufet w ciemnościach. Czy było mi wygodnie? Średnio, bo ciągle spałam na jednym boku, ale dzięki temu wysypiałam się jako tako.
Co-sleeping to nowa, bardzo modna nazwa na coś co robiły już nasze babki i prababki. Na pewno wpływa na budowanie rodzinnych więzi, ale nie ma co się łudzić. Jeśli w ciągu dnia spędzasz cały dzień z nosem w komputerze albo po prostu nie masz czasu dla własnego dziecka, to nie nadrobisz tego czasu przez wspólny sen. Nie ma opcji.
Dziś kiedy nasz syn jest już odstawiony od piersi zdarza nam się spać wspólnie.
Szczególnie wtedy kiedy rosną mu zęby, a on budzi się siedemdziesiąt razy każdej nocy. Ale nie mamy takiego założenia, że śpimy wyłącznie z naszym dzieckiem. Żeby była też jasność: nie wypędzamy go z naszego łóżka. Znaleźliśmy po prostu złoty środek. Nie robimy z tego zagadnienia. Korzystamy z tych wspólnych nocy, bo za jakiś czas spanie z rodzicami to będzie „siara”.
[ad name=”Pozioma responsywna”]