Widziałaś jaka ona już gruba? – powiedziała do mnie znajoma. Sytuacja miała miejsce w mojej pierwszej pracy jakieś 5 lat temu, a komentarz dotyczył naszej wspólnej, ciężarnej wówczas koleżanki. Ciężarna kobieta przykuła moją uwagę. Pamiętam jak dokładnie przyjrzałam się „grubasce” i pozazdrościłam jej nieziemsko zgrabnych nóg.
My dorośli mamy coś z dzieci.
Niby potrafimy dostrzegać i rozróżniać niuanse, ale w większości sytuacji lecimy szablonem. Dlatego kiedy tylko widzimy ciężarną w zaawansowanym stanie błogosławionym, to w naszej głowie pojawia się jedno określenie: „gruba”. To nic, że żyjemy w czasach, kiedy kobiety świadomie dbają o siebie i duża ich część w ciąży przytyje tylko tyle, ile waży dziecko, wody płodowe, trochę pupy i cycki. Nic więcej. Dlatego niezwykle krzywdzącym jest określanie kobiety ciężarnej grubasem. Zanim to zrobisz pomyśl jak ona się poczuje. Nie jest jej lekko, dokuczają nudności, mdłości i gazy. Jest wręcz ciężko, jak sama nazwa wskazuje. Kiedy więc mówisz jej, że bardzo przytyła, albo że śmieszny z niej grubasek kopiesz leżącego. Uprzykrzasz i tak niewesoły czas.
Bo ciąża ma wspaniałe momenty, ale ciężarna kobieta po przekroczeniu mniej więcej 34 tygodnia oddałaby duszę diabłu, by tylko zakończyć swe męki. Spłaszczone, spuchnięte stopy, rozstępy nawet na powiekach, pulchniutkie palce u dłoni, na których obrączka już dawno się nie mieści. A ty pół żartem, pół serio mówisz jej, że jest gruba. Stąpasz po bardzo cienkim lodzie, z ciężarną pod pachą.
Już sama nazwa jest fatalna.
CIĄŻA. Mi od razu kojarzy się z pierwszymi wersami „Lokomotywy” Jana Brzechwy. „Ciężka, ogromna i pot z niej spływa”. A do tego „już ledwo sapie, już ledwo zipie”. Wielkie gratulacje dla tego, kto stan błogosławiony nazwał ciążą. Naprawdę tylko garstka osób używa bardziej uduchowionych określeń na odmienny stan kobiety, takich jak bycie przy nadziei, brzemienność czy stan błogosławiony. A szkoda, bo określenie “ciąża” bardzo uprzedmiotawia ten stan i kobietę się w nim znajdującą. Przynajmniej ja tak to czuję. Porównajmy sobie to z analogicznym „pregnant” po angielsku. Przypuszcza się, że słowo jest zbitką dwóch łacińskich: „prae” czyli „przed” i „gnasci” co oznacza „urodzić”. Dosłowne brzmienie to „przed urodzeniem”, a nie „w trakcie tycia”…
Jeśli zatem nie chcesz podpaść ciężarnej nie pytaj jej o to, ile przytyła. Nie ma takiej potrzeby, bo tobie ta wiedza nie jest raczej przydatna no chyba, że prowadzisz jakieś badania albo rocznik statystyczny. W innym przypadku daj sobie na spokój. Jeśli ciężarna będzie się chciała pochwalić swoim wynikiem, to sama powie. A ty się nie wychylaj. Widać przecież, że jest jej więcej. I niech ta wiedza ci wystarczy. A to czy jest to 8 czy 12 kilo. Serio? Tak bardzo cię to zajmuje? A naczynia masz pozmywane?
Nie martw się za nią o te kilogramy.
Ciężarna sobie z nimi doskonale poradzi. Poćwiczy z Chodakowską, pobiega z wózkiem, parę nocy nie dośpi i talia osy wróci nim się obejrzysz. Dlatego nie wyjawiaj przy niej swoich obaw i oszczędź jej historii znajomej twojej znajomej, która po ciąży przytyła dodatkowe 70 kilogramów mimo, iż karmiła swoje trojaczki piersią. Takie „kejsy” nie są jej potrzebne. Ona z pewnością już je zna.
Pamiętam dokładnie jak poszłam na ostatnią wizytę lekarską przed porodem.
Mój, skądinąd bardzo miły i niezwykle profesjonalny lekarz prowadzący, po raz ostatni wypełniał tabelkę z parametrami ciąży w mojej książeczce. Zapytał o wagę: odpowiedziałam 88 kilogramów. Zapisał, i zaczął liczyć. W międzyczasie Janek, chcąc rozluźnić atmosferę powiedział: „no to teraz ważysz więcej ode mnie. W końcu możemy mieć wspólną szafę. Zawsze o tym marzyłem żeby z własną żoną wymieniać się dresami”. Na co pan doktor, nie unosząc głowy znad dokumentacji medycznej dodał: „powiem Pani, Pani Marto, że baaardzo Pani przytyła, oj baaaardzo!”. Wyszłam stamtąd i jeszcze w szatni zaczęłam płakać. Płakałam przez całą drogę do domu, później podczas obiadu i jeszcze przed snem. Ktoś powie: hormony. Ja odpowiem: brak elementarnego wyczucia chwili… Błagam więc, nie mówcie ciężarnej, że jest gruba. Lepiej nie grzebać w bombie… 😉
[ad name=”Pozioma responsywna”]
ja w ciazy przytylam “tylko” 9 kg a i tak ciagle slyszalam, ze jestem za gruba, nawet od ginekolozki. A najbardziej zalamala mnie moja mama, jak przyjechala do nas jak bylam w 8 miesiacu i na moj widok powiedziala “Boze jaka ty jestes gruba! Cos ty z soba zrobila?” odpowiedzialam jej ze chyba zapomniala, ze jestem w 8 miesiacu ciazy. Ale potem przeplakalam caly wieczor ze wygladam jak hipopotam.
Pięknie wyglądałaś w ciąży i jak widać obecnie: nic nie zostało z tych 88 kilogramów. Ja dużo przybrałam w ciąży, pomimo że jadłam bardzo mało, pod koniec ciąży to prawie nic (miałam mega zgage). Bywa różnie i trzeba mieć wyczucie, szczególnie wobec kobiet w stanie błogosławionym 😉
Oj kobieta w stanie błogosławionym to najbardziej zaminowany teren po jakim stąpa facet ( trochę to brzmi Jak P. Coehlo). Ja też mało jadłam i co? Czasami nie utrafisz 🙂
No właśnie, dlatego też, prócz głupich komentarzy, irytowały mnie również licytacje między ciężarnymi, która mniej przytyła. Ja przytyłam 16 kilo i co z tego? 😛 Nie mam rozstępów, ważę teraz mniej niż jako studentka, urodziłam i moje ciało po dwóch tygodniach już o tym nie pamiętało. To nie moja zasługa- takie mam geny. To nie o to przecież w całej tej ciąży chodzi 😉
dokładnie tak! Święte słowa! 🙂
A ja przytyłam w czasie ciąży tylko 6 kg. Rodzić szłam z brzuchem wskazującym na co najwyżej 4-5 miesiąc. I uwierz, wcale nie bylam z tego powodu szczęśliwa. Wydawało mi się to anormalne. Aż się wstydziłam wchodzić na wagę podczas wizyty u lekarza. Położna patrzyła na mnie podejrzliwie, jakbym w ogóle nic nie jadła. Lekarz mnie uspokajał, że widocznie nie mam tendencji do tycia. Ważne, że dzidziuś przybierał na wadze i rosnął. Ale i tak na tydzień przed planowaną cesarką trafiłam na patologię ciąży z podejrzeniem hipotrofii płodu. Na szczęscie wszystko było ok. Rozalka ważyła 2890 g i nic jej… Czytaj więcej »
ZAZDROŚĆ razy milion!!!! 😀
Rewelacja! Podpisuję się rękami i nogami pod tą “petycją”. Dzidziuś w drodze to błogosławieństwo, cud… a ludzie bezdusznie sprowadzają to do kilku nadprogramowych kilogramów, jakby to było sednem sprawy… a zderzaki to ja chyba miałam jeszcze większe 😉
dzięki! Mam nadzieję i liczę na to że z biegiem czasu zaczniemy na ciążę patrzeć jak na odmienny PIĘKNY stan a nie łapanie dodatkowych kilogramów… 🙂
Nigdy się nie złościłam na określenie “gruba”. Sama często mówiła o sobie, że “ciężkie jest życie grubasa” 🙂
W ciąży wybaczę, gorzej jak ktoś po porodzie by tak powiedział 😉
A co do nazewnictwa to mnie najbardziej denerwuje właśnie “stan błogosławiony”. To na pewno musiał wymyślić facet 😉
hahahaha! Coś w tym jest 🙂 “Grubasa” po ciąży bym nie wydaczyła! Nigdy, przenigdy! 🙂
“Serio? Tak bardzo cię to zajmuje? A naczynia masz pozmywane?…” Padłam 😀 Ja przytyłam duuużo w ciąży… Jak patrzę na sesję ciążową to wyglądam jak pączek w maśle… A będąc w ciąży tego nie zauważałam… Myślałam, że nigdy tego nie stracę ale już jest lepiej. Co prawda nie mam wagi w domu, więc nie wiem ile dokładnie straciłam ale jest mnie zauważalnie mniej 😀
Super! Zdroworozsądkowe podejście, które reprezentujesz to podstawa. Brawo 🙂
Gratuluję odwagi, że mówisz o swojej wadze.
Oj my ludzie mamy tendencje do oceniania, porównywania, kto ma większy brzuch, więcej przybral, lepiej wygląda. Jesteśmy próżni, a przecież najważniejsze, żeby dziecko dobrze się rozwijało.
Tak – waga to temat tabu. Ja mówię, ale uważam że wścibskie dopytywanie jest generalnie słabe. Dzięki za komentarz 🙂
Bogini! No dobrze, może i te stopy spuchnięte, może i rozstępy ale powiedz mi, kiedy miałaś lepszy biust? :))) no właśnie 🙂 Piękna!
Pfff ja w ciąży usłyszałam od rodziny “masz tyłek jak szafa trzydrzwiowa ciekawe czy chociaż trochę zrzucisz” doprawdy było to bardzo podtrzymujące na duchu 🙂
Serio? Podziwiam spokój wewnętrzny 🙂
Ludzie są w tych kwestiach okrutni. Ja jak się w podobnej sytuacji popłakałam, usłyszałam, że powinnam dziękować losowi, że dziecko zdrowe, a nie myśleć o głupotach. I tak mi dokopano na dwóch frontach – mało, że gruba to i pusta. A od kolegi z pracy usłyszałam kiedyś w żartach, jak byłam w 5 miesiącu, że w sumie to nie widać tak bardzo, że jestem w ciąży tylko jakbym się podpasła. Masakra!
Dla mnie dla odmiany ciąża to był stan, kiedy cycki stały się proporcjonalne do brzucha i przestały zwracać na siebie uwagę 😀 A Tobie z brzusiem i lokami cudnie!